Odp: [ex1.2] The Gathering
Odpowiedź #61 –
Jak to kobieta, lubiła kłapać jęzorem. Co w takim razie miał powiedzieć o Alice, która zdawała się mówić tylko tyle, co konieczne? Niby jej pod... erm...
Mag. Zdążyła się nagadać w swoim życiu. Za to tej usta się po prostu nie zamykały. Wnioski te pozostawił jednak dla siebie. Nie było już do czego wracać ani się rozdrabniać.
Przynajmniej później mówiła coś interesującego, co mógł porównać z własnym doświadczeniem. Twierdziła, że nie atakują dopóki się ich nie sprowokuje.
-Nie do końca-Skomentował tą rewelacje, przypominając sobie jak do jego domu wpadł karaczan. Średnio zadowolony. Nie dał mu jednak szansy na reakcje.
-Też mam taką nadzieje. Aparatura laboratoryjna trochę kosztuje. Cynowy kociołek również. Lubię go-Skomentował, ostrożnie przyglądając się otchłani. Po chwili ta Aika, czy jak jej tam było, również zaczęła świecić. Chyba nawet z trochę lepszym skutkiem niż on. Do pewnej głębokości, potem ponownie jego twór zaczynał zdawać egzamin. Oceniał właśnie dystans, gdy z dziury wyleciała chmara nietoperzy. Dobrze, że nie pochylał się zbyt mocno nad otworem. Bardziej zainteresował się prętem. Czerwone-pomarańczowe-żółte-zielone. I się otworzyło tam na dole... coś. Pojawił się blask.
-Droga wolna...-Skomentował jeszcze zaciekawiony. Poprawił okulary na nosie, wyprostował się, szykując do wlotu do środka, a przede wszystkim planując strategię działania.
Przerwało mu to deklaracja Alice. Podrapał się nieco zakłopotany po skroni. Nie mógł się oprzeć wrażeniu, że to jakiś podstęp. Nigdy wcześniej nie proponowała mu czegoś takiego. Mogła wietrzyć okazję. Ale... nie, będzie musiał to przemyśleć na spokojnie.
-Dziękuję... będę pamiętał. Bywaj zdrowa... i do zobaczenia-Ukłonił się jej wykonując zamaszysty ruch kapelusza. Zaraz potem jednak jego uwagę przyjęła bardzo zdecydowana reakcja idolki. Skrzywił się. Wskakiwali tam bez najmniejszego planu.
-Hej, to może być...! A diabli by to nadali!-Brzmiał na co najmniej zirytowanego, ale na ten moment pozostał sam w pomieszczeniu, to tez nie miało to znaczenia. Po pierwsze, wygasił gwiazdę w głębi tunelu, by się na nią nie nadziała. Nasunął porządniej nakrycie głowy. Chwycił mocniej laskę, nad którą pojawiło się jego własne źródło światła. I wskoczył za dziewczyną.
Była pierwsza, więc to ona pełniła funkcję zwiadu. Musiał uważać na jej sygnały. I być w miarę blisko, by czasem... no, nie rozdzielić się.
Niekoniecznie dla no... erm... nie powinien się na tym skupiać.