Przejdź do głównej treści

Aktualności

  • Atak spam-botów... i po co...
    W razie problemów w rejestracji prosimy i info na IRC.
  • Rejestracja tymczasowo włączona (prosimy także o kontakt na IRC) ...

Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.

Wiadomości - MevCore

1
Touhou / Odp: Touhou - Fakty i Mity
To rzeczywiście atomowy Kaliber...w końcu przyjaciół mam spod Fukushimy :D A tak mówiąc serio - po prostu załamuje mnie kiedy ktoś pieprzy farmazony, imputuje drugiej osobie coś czego ta (w danej chwili nie robi), obraża ją od wejścia bez żadnej podstawy po czym jak jej 5 czy 10 osoba wytknie że nie ma racji, to próbuje grać "wy po prostu nie zrozumieliście mojego bardzo ambitnego sarkazmu miko =/= religia".

Damn, to chyba trochę tak że moje uczucia religijne poczuły się obrażone :D

Targetem moich badań i prac naukowych jest właśnie m.in. zmiana pozycji miko w systemie religijnym kolejnych ewolucji shinto... I jak mi pajac jeden z drugim mówi że 1) miko nie jest terminem religijnym (bo tak rozumiem ten znak nierówności) albo że 2 shinto jest umierającą religią na rzecz buddyzmu dominującego Japonię - to grzmię jak Fuji przy ostatniej erupcji i zarazem płaczę nad głupotą ludzką sięgającą po polską Wikipedię pisaną przez trolii pokroju mojego albo szanownego Krissa_Hietali :D
2
Touhou / Odp: Touhou - Fakty i Mity
Nie mówię teraz o religiach ciołku ale o kulturze OGÓŁEM. Wliczając to też m.in. kulturę masową, czy różnego rodzaju media. Symbol Ying-Yang przestał już dawno być symbolem religijnym, a jest po prostu symbolem. I w takim kontekście pojawiał się w pierwszych grach Touhou - jako symbol, niekoniecznie jednak religijny. Szczególnie łatwo to zauważyć biorąc pod uwagę że po IN ZUN chciał zakończyć tworzenie gier, a PoFV powstał tylko jako test czy ludzie są jeszcze zainteresowani jego grami :V

Ło kurna, Facet.... zabiłeś mnie swoją logiką.
Po pierwsze naucz się treści terminu kultura. Dopiero dojdź i poznaj termin kultura masowa. Wtedy wróć do terminu religia i zrozum że jest ona nieodłącznym korzeniem kultury (ba, wszystkie kulturoznawstwa wyrosły z religioznawstwa, czyli Nauki o religiach, która bada religie i kultury, które te religie ukształtowały).
Wtedy wróć, będę czekał jak nauczyciel w komuniźmie z linijką i przetrzepię Ci dla Twojego dobra ten Twój zakuty tyłek.

Pominę że prześledziłem sobie ton dyskusji. Wbijasz do niej z dupy od razu naskakując na Raiona. Cieszę się że zrobiłem dokładnie to samo w stosunku do Ciebie.

Prawda, nie każda teza Raiona jest solidna. Ba, sam bym się do paru rzeczy przyczepił i bym podyskutował z nim, mimo że dyskusje o Power Levelu są śmieszne w kontekście choćby Yukari, Reimu czy Yuuki..

Mam wrażenie że Raion świadomie użył półprawdy. Mianowicie stwierdził że Reimu stosuje Taoizm od początku, a to nie do końca prawda, o czym on doskonale wie, bo wie że Reimu jest kapłanką religii synkretycznej łączącej duuuuuużo więcej niż Taoizm. Mówimy o shugendo, terminie którego nie znasz, a jakbyś poznał Drewko, to pewnie i tak nie zrozumiesz podstawowych założeń doktryny. Tezę tą stawiam patrząc na Twoje zdolności poznawcze w kilku tematach, w których dyskutowałeś :D

Shugendo to religia młodsza od shinto i taoizmu, ale pierwsza która bezkonfliktowo łączy doktryny shinto, tao, buddyzmu, muizmu z Korei, wierzeń tradycyjnych Japonii, Korei, Chin i Indii w jedną całość, ba, niesprzeczną i cholernie prostą i logiczną. I moc Reimu, a w sumie wszystkich Hakurei wywodzi się właśnie z Shugendo.
Więc Raion równocześnie ma i nie ma racji.
Mianowicie, tak - Reimu stosuje prawa natury które realizują się w ramach tao poprzez między innymi przepływ qi, podczas ciągłej przemiany między Yin i Yang.
Nie - Reimu nie jest taoistką, bo Shugendo jako religia jest czymś wyżej od taoizmu - bo jest jak każda religia synkretyczna syntezą wniosków, doświadczeń i wiedzy. Wyjątkowo udaną syntezą, która pozwala wykorzystując wiedzę o tao, przepływie Qi pomiędzy emanacjami Yin i Yang (które dokładnie opracował i dotykał shintoizm wraz z muizmem i hinduizmem) "latać nad rzeczywistością", czyli przekraczać granice pojmowania, które ograniczają tych, którzy tych zasad nie znają, nie umieją ich wykorzystywać, zrozumieć, czy np. Naginać.

Więc tak - moc Reimu wykorzystuje prawa taoistyczne, wykorzystuje moc wprowadzania harmonii w naturze - ale te same zasady bez nazywania ich po imieniu - intuicyjnie wykorzystywał tak muizm, jak i shintoizm, jak i hinduizm. Tao nadało im imiona i nazwało jakoś moce, na które rytualnie oddziaływały szamanki miko na gruncie shintoizmu.

Natomiast co do tez o Tym że Yuuka wymyka się poza system danmaku mam kilka uwag - ale może na później.

Pierwsza z nich, która troszkę burzy założenie że Yuuka jest najsilniejsza jest fakt że DANMAKU jako system został wprowadzony by dać "równe szanse" istotom o totalnie różnych bilansach mocy. Krótko mówiąc stwierdzenie że Yuukę ten system nie rusza znaczy tylko tyle że się mu nie podporządkowuje (nieświadomie, albo świadomie) a nie że jest najmocniejsza. Bo było to pośrednio setki razy stwierdzane że poza systemem Reimu jest o wiele potężniejsza niż w jego ramach, podobnie sprawa stoi z Yukari i kilkoma innymi postaciami.
Danmaku to system równych szans, "maks" dopuszczalności pewnych działań. Bo powiedzmy sobie szczerze - taka Remilia, jeśli ma moc manipulowania przeznaczeniem może mając w dupie system po każdej przegranej walce przepisać przeznaczenie zgodnie z którym wygrała i podporządkowała sobie drugą stronę. Podobnie Yukari może przepisać - zmienić/zmanipulować granicę pomiędzy zwycięstwem a przegraną, a przykładów mógłbym mnożyć, bo dziewczęta w Tołcio mają mocno przejebane moce. Więc nieaktywność w systemie Danmaku sugeruje wyłącznie nieposłuszeństwo zasadom, albo niedostosowanie do nich. Ale nie bycie najmocniejszą

Mev, nie napisałem że ZUN nie robi gier o religiach... po raz kolejny to piszę i poraz kolejny pewnie ktoś to oleje.

Napisałem że przed Mofem (dziesiąta gra w serii, btw) nie opierał się na motywach religijnych na tyle bardzo by brać to pod uwagę przy budowaniu jakichś głębokich teorii pod tytułem "Yuuka została oparta na Taoiźmie".

No i mój cytat o tym że ZUN robi gry o Miko a nie o religii - kolejny nie zrozumiał aluzji, no cóż :V Doktorat z religioznawstwa czy czym tam się próbujesz popisać nie czyni z ludzi dość bystrych jak widać.

Nie obchodzi mnie z kim mieszkasz, kogo uczysz i co robi Raion w wolnym czasie, obchodzi mnie to że próbuje on swoje wypowiedzi wciskać ludziom jako jedyny słuszny tok myślenia.

No to żeś to drogi Cipku źle zargumentował. Świadczy to że masz kompetencje komunikacyjne jeszcze gorsze niż Raion.

On nie narzucił swojej tezy. On ją postawił, poddał pod dyskusje i broni. Ale nie atakuje kogoś jak Ty jego. Druga sprawa że najpierw WYRAŹNIE pierdolisz że nie ma religii w Touhou, potem jak Ci kilka osób wytyka że twoje tezy są inwalidzkie, to próbujesz obrócić kota ogonem.
Mnie interesuje co robi Raion w kontekście twoich wycieczek osobistych do niego. Bo jeszcze zanim je napisałeś - były już kalekimi dziećmi twojego ubogiego zasobu argumentów w dyskusji z Raionem....
Chcesz mu zaprzeczyć, ale nie wiesz jak to zrobić. Mniej więcej tak to wygląda mój drogi.

I nie muszę się popisywać doktoratem, etc. Ja po prostu posługuję się wiedzą, która jest dla Ciebie niedostępna i stanowi dla Ciebie równą tajemnicę jak magia, którą posługuje się Patchy (all hail Real Magicians! :D)

Przed Mofem (bo już w pierwszej cześci touhou) jest od cholery o religiach (chyba każda postać jak dobrze pamiętam ma w 1 tło religijne). To że ich nie znasz, nie oznacza że możesz twierdzić że ich nie ma. To głupsze niż najsłabsze tezy Raiona. I tego nie przeskoczysz mój Ty drewniany Kołeczku.

Cytat o Miko w stosunku do religii to nie jest przejaw twojego sarkazmu, czy błyskotliwości....To przejaw Twojej niewiedzy i samoośmieszenia się. I jakbyś Paniczu Drewniany tego nie obracał, to nie wmówisz mi że miałeś na myśli że miko w touhou są odrewniane :P od religii i mają za zadanie jechać przez wszystko i wszystkich bo są odpowiednikiem samolocika strzelającego do kosmitów jak w innych danmaku.


Nie wnikam w tą całą dysputę na linii Raion - Drewko, ale myślę, Mev, że

jeśli się wypowiada to stara się merytorycznie uzasadnić swoje wypowiedzi

to zdanie wybitnie nie pasuje do stylu wypowiedzi Raiona. Niekoniecznie w kontekście tego tematu (bo o religiach wschodnich wiem niewiele i w ogóle do tego topicu się nie mieszam), ale generalnie w kontekście jego sposobu pisania postów na tym forume. ;p
Polecam poczytać kilka gównoburz z jego udziałem, pyszna zabawa dla całej rodziny.

Czytałem. Wiem że Raion potrafi pieprzyć farmazony bez sensu , ale wiem że czasem nie chce się Wam spróbować ze zrozumieniem przeczytać co gość napisał.

Natomiast co do argumentacji to miałem na myśli tylko jego Yuuka-theory :D
3
Touhou / Odp: Touhou - Fakty i Mity
Za to Ty widzisz rzeczy takimi jakie chcesz widzieć, a nie takimi jakie są.

No i tego facepalma niepotrzebnie wstawiłeś, wiem co napisałem ale... well, i tak nie zrozumiesz bo masz za wąski światopogląd. Idź czytać mądre książki a nie, psujesz dyskusje na forum swoją obecnością.

Drewko...normalnie zmotywowałeś mnie do wejścia na forum jak usłyszałem kilka cytatów z Twoich wypowiedzi.....

ZUN nie robi gier o religii.....

Kurde, to nie wiem za co mi płacą na Uniwersytecie Jagiellońskim, bo ja właśnie robię doktorat o religiach w Touhou.... Oh, damn...

Twoje argumenty i wrzuty do Raiona są tak śmieszne i tak inwalidzkie, że zamiast kupować Ci wózek postanowiłem z Archim sfinansować Ci respirator i aparaturę podtrzymującą życie, bo może komuś z mózgiem kiedyś przydadzą się organy zamienne..... Wiem, to było chamskie, ale po prostu ręce mi opadają jak widzę teksty:

"zun robił grę o miko a nie religiach" =_= Do Ya even know what Miko is?

"idź Raion czytać mądre książki a nie zaniżasz poziom i wkurwiasz ludzi na forum swoimi stwierdzeniami" -> tak sparafrazuję kilka twoich wrzutów. Man, ale Raion w odróżnieniu od Ciebie czyta mądre książki. Wiem bo:
1) mieszka ze mną i często siedzi z nosem w książkach o taoizmie czy shinto
2) jestem jego wykładowcą na kierunku religioznawstwa, więc kto jak kto, ale on po tych 3 miesiącach studiów wie już znacznie więcej od przeciętnego szaraka o religiach, a docelowo ma być specem w ich dziedzinie.... Więc jak Ty argumentujesz do niego coś na temat religii.... to nie wiem czy się śmiać, czy płakać... :D Jeśli ktoś ma podstawy żeby próbować szukać religii w Touhou to właśnie Raion (który zresztą jak zaczynał ze mną mieszkać widział że 70% czasu moich badań nad religiami Dalekiego Wschodu spędzam badając odniesienia do religii w Touhou".
3) Nie wiem jakim trzeba być ignorantem i intelektualnym drewnem, żeby Twierdzić że w Touhou nie ma Religii, albo znalazła się tam przypadkiem.
To tak jakbyś stwierdził że Putin na Ukrainę do Dombasu wszedł przypadkiem, Amerykanie dostali wpierdal w Wietnami i w Afganie przypadkiem.... Jakbyśmy rozmawiali o przypadkach, to lepiej zastanów się nad Własnym przypadkiem.


I szczerze mówiąc dogryzam Ci teraz nie dla tego że mieszkam z Raionem, tylko dlatego że gość jeśli się wypowiada to stara się merytorycznie uzasadnić swoje wypowiedzi.  Ty stosujesz argumentacje "a co Ty tam możesz wiedzieć, idź się doucz a najlepiej wcale się nie odzywaj...." do chłopa, który o religii w Touhou mógłby Ciebie uczyć.

Zastanów się co Pan pier.... , spójrz w lustro, wróć, przeproś i wtedy kontynuuj dyskusję. Używając argumentów.... których siłą rzeczy nie znajdziesz i nie będziesz miał, bo tak się składa że części od 1,2,4, 6-14 mam opracowane ze strony religijnej - niemal każdą pojawiającą się postać, ogólną oś fabularną, historyczne odpowiedniki poszczególnych wydarzeń, itd. Ale jak chcesz prowadzić dysputę swoimi potężnymi "argumentami" i się ośmieszać, to aż sięgnę po swój folder facepalmów bo obawiam się że jedna Satori Raiona tu nie starczy :D
4
Świątynia Hakurei / Odp: Sugestie 4.0
W miare mozliwosci przesle poprawiony formularz do YDV. Niestety w tej chwili rozkminiam kwestie ktora umowilismy z H-c na IRCu oraz czytam pewne materialy na przyszly tydzien na zajecia. Mam nowe studia i troszke sie dopiero wdrazam.
5
PARTY HARD / Odp: Konwentowe problemy
Ale sezonowców faktycznie jest pełno,ja tylko patrzę się z boku i myślę "Za rok zapomnicie o tym anime"
No chyba,że ktoś zostanie wiernym fanem,wtedy zwracam honor

Naprawdę, od kiedy trzeba zostać wiernym fanem nowego anime żeby nie zostać sponiewieranym. Nie widzę obowiązku przywiązywania się do serii i nie mam pojęcia nawet skąd taki miałby się brać.

Spotkałem się z seriami, które były w ten czy inny sposób wyjątkowe i zostawiły trwały ślad na osi czasu moich spotkań z chińskimi bajkami, ale nie mam zupełnie wyrzutów sumienia oglądając Attack on Titan (które uważam za mało oryginalną serię, ale z ciekawymi projektami postaci i sposobami walki, dużą kasą wyłożoną na dynamiczne ujęcia i nawet-nawet zaskakujące momenty. Czego więcej chcieć od serii akcji, która w ostatecznym rozrachunku wybija się odrobinę ponad podobne sobie tasiemce?) nawet ze świadomością, że zanim wyjdzie drugi sezon rzucę się z entuzjazmem na zupełnie inną serię. I hype wokół tej serii ani mnie ziębi, ani grzeje.

[/qoute]

Powiem szczerze, że nie chodziło mi nawet o płaskie tasiemce dla mas, czy odmóżdżające komedyjki. Bosh, to nawet ja czasem obejrzę jakąś haremówkę dla relaksu i uśmiechu.
Niemniej kiedy słyszę te historie o tym, że Atak na Kasę Frajerów jest taki epicki, taki zajebisty, taki cud miód i orzeszki, że połowa lasek na konwencie rozłożyłaby nogi za kurteczkę z nadruczkiem/naszywką z tego anime to po prostu.... parskam śmiechem i płaczę z poziomu wymagań i oczekiwań tych ludzi.
Anime jest GÓRA przeciętne, manga jest mierna, tak pod kątem kreski, jak i "animacji", przejść czy kadrów... a co do tego "dużego budżetu", to tu zupełnie chybiłeś Gor-kun. AoT ma cholernie niski budżet - co tu dużo gadać, to taka sama budżetówa, jak manga, której autor dostawał 1/3 pensji normalnego periodyku, byle ten gniot... tfu, to arcydzieło mogło trafić do stałej publikacji.

No przepraszam, ale jeśli Archi rysuje ładniejsze mordki i postacie niż autor tej mangi, jeśli kurde moja mangowa postać Bolka ujeżdżającego Lolka wygląda lepiej niż kadr z walki w tym tytule, to wiedz, że nawet Natanek się z niej śmieje x)

A ludzie, którzy się nią tak zachłystują są po prostu śmieszni. Ja rozumiem podniecać się SaO, bo Sword miał zajebistą animację, fajną fabułę, postacie wykreowane tak, że bez wahania zapieprzałem z komórkową wersją książki i czytałem ją wszędzie gdzie można. I taki hype uważam za uzasadniony, a seria, naawet jeśli hyperzy ją lekko obrzydzą zasługuje na zainteresowanie. Zestawiając ją z Titanem czuje niestrawność z odruchami wymiotnymi.
A jak ja mam to zestawić z Code Geass? A mangę z Angel Sanctuary? Tora Dorą? Chunibyo? To aru Majutsu? Fug, nawet Naruto jest lepiej narysowany niż AoT. Ba, nawet Death Note, z którego kiedyś kpiłem niemiłosiernie, że bałbym się tym tyłka podetrzeć, żeby mnie kanty w tej "piknej kresce" nie zatarły ;)

No ale w sumie jestem odbiorcą wymagającym. Ja nawet po Higurashi do dzisiaj cisnę za kreskę xD
6
PARTY HARD / Odp: Konwentowe problemy
Z perspektywy recenzenta - zdecydowanie Polscy odbiorcy anime obniżyli loty.

Spośród pełnego przestrzału tytułów wybierają i podniecają się zwykle najgorszym gniotem dla biedoty i prostactwa (przepraszam, ale często gęsto tak to wygląda) albo w najlepszym wypadku czymś co można uznać za przeciętne.

A trudne, albo nie daj Boże inteligentne tytuły to jest coś od czego ucieka się z krzykiem.... ŻAL
7
PARTY HARD / Odp: Konwentowe problemy
To wtrącę coś od siebie jeszcze: z reguły patrzę co jest na konwentach i jak dla mnie to wygląda tak, że jeśli ktoś nie jedzie dla socjalu (ew. dla stoisk, burżuazja i te sprawy), to musi być nowoprzyjacielem konwentowym albo jarać się większością tasiemców, żeby się nie nudzić w natłoku takich oryginalnych i ciekawych atrakcji. Nie wiem, czy już nie te lata, czy jestem aż tak nudną osobą, ale zazwyczaj liczba interesujących paneli mieści się na palcach jednej ręki.

Tak bardzo podzielam tą opinię. Powiem szczerze - jeśli nie jestem ze swoim stoiskiem, albo z własnym blokiem atrakcji to po przejrzeniu listy tych "jakże oryginalnych" atrakcji, które są nie raz na forum zachwalane, to uśmiecham się w duchu że nie wyrzuciłem do śmieci swoich 50-60 zł.

Prawdę mówiąc poziom oryginalności atrakcji (jeśli ktoś nie jara się tasiemcami, albo co gorsza "hyperowanymi" seriami jak Shingeki no Miernota/Przeciętniak) tak bardzo zniechęca do wyjazdów, że to aż smutne.
Co więcej - jestem starym wyjadaczem. Znam 90% starych organizatorów konwentów, czy to z przyczyn zawodowych (sklepu) czy prywatnych relacji, sympatii, wyjazdów i imprez...i znam ich własne opinie tak o nowych formacjach w ich grupach, o obecnym stanie konwentów, itd - no i różowo nie jest. Jeśli już sami orgowie albo eks orgowie mówią że jest źle, jeśli nie tragicznie i wybierają atrakcje z list i od uczestników, którzy zawsze szli do kosza, ze względu na mierny poziom prowadzenia czy treści atrakcji - to chyba jest problem.

Z drugiej strony - na co mam się wybrać jako eks-recenzent, byłe "media", były wystawca, organizator atrakcji, czy bloku kulturowego w ogóle...? Idę na kulturówkę na nowych konach i albo mniej lub bardziej świadomie rozpierdalam komuś panel, albo jestem zmuszony poprawiać prowadzącego co 2 zdania. Idę na atrakcje konkursowe i słyszę setny raz te same pytania, mało kiedy zmienia się prowadzący. I cały czas jeszcze trafia się faworyzowanie albo chaos w prowadzeniu. Idę na cosplay... i tutaj chyba wszyscy mieli okazję poczytać. Na stoiska nie idę bo zaraz są pytania, na które nie zawsze mam ochotę odpowiadać.

Jako sklep w zawieszeniu czuję się zresztą ogólnie źle na konach...bo czuję się taki zawieszony w niebycie... mogę się tylko uśmiechać w duchu jak znajomi narzekają mi że idzie jeszcze ***jowiej niż zanim zawiesiłem działalność. 

Kretone jakiś czas temu powiedział że chyba jest już za stary na konwenty. Czasem jak sam na takowy idę, albo wyrywam się ze stoiska - to sam się tak czuje. Na Krakonie miałem przynajmniej fun z prowadzenia atrakcji.. ale już przed szkołą na B - godzina stania i spotkałem 3 znajomych, w tym 2 sprzedawców.

Potrzebuję nowych bodźców lub znajomych na conach, albo faktycznie jestem na nie za stary.
8
Touhou / Odp: Ghostly Field Club 02 - Niebianie
A ja chciałbym jedynie prosić Meva, żeby przed przerzuceniem następnych artykułów na forum zapytał najpierw mnie, albo Kretona o zdanie :3. Ale spoko, na arzie zostawmy to, let's carry on with the text...

Gomene, ale sam zastanawiałem się nad tym sporo czasu, i Raion sugerował mi to kilka dni pod rząd. Po tygodniu bez żadnego odzewu na artykuł (a nie ukrywam że na jakiś odzew czekałem) doszedłem do wniosku, który mówił mi Raion - czytaj - "w dziale artykułów to albo nikt tego nie znalazł, albo nie czytał (...)". I za jego radą wrzuciłem to na forum, bo jest tu możliwość komentowania i zadawania pytań. kajam się za samowolę.
Dziś z Raionem dyskutowaliśmy o potrzebie miejsca na przenoszenie sensownych dyskusji o postaciach, które pojawiają się nawet w RTT, a toną później w morzu spamu.


Świetny tekst, bardzo rzeczowy i napisany (moim zdaniem) przystępnym językiem. Jeżeli zamierzasz faktycznie spełnić wszystkie obietnice kolejnych artykułów, które wymieniasz (naliczyłem z 5) to utworzy nam się tu niezwykle dokładne kompedium wiedzy o Toho i całym jego tle. Nie mogę doczekać się następnych z serii. Ten aż musiałem sobie wydrukować, żeby go przeczytać, bo próba zbadania go na ekranie komputera chyba pozbawiłaby mnie oczu.

Mam tylko jeden problem
Cytat: MevCore
Z samej gry dowiadujemy się zresztą że Nirvana jest zapchana i na miejsce w tej uroczej lokacji nie ma co przez jakiś bliżej nieokreślony czas liczyć.

Co niejako kłóci się tym co znam z th wiki (tak wiem, niedokładności). Mimo że Yuyuko (Perfect Memento in Strict Sense) i Youmu (IaMP) popierają tę tezę, to cytując story Yukari "They say the heavens is too saturated so attaining nirvana is forbidden...What a big lie. They just hate small spaces, that's all...". Może moja kanonowa wiedza kuleje, może coś po prostu pogmatwałem, ale chciałbym to wyjaśnić.

Zdanie z mojego tekstu to przekład właśnie jednej ze ścieżek, szczerze mówiąc nie pamiętam której postaci, właśnie z Th wiki (po sprawdzeniu tekstu źródłowego - japońskiego). Natomiast zdanie które przytoczyłeś wcale w moim odczuciu nie stoi w sprzeczności z tezą dotyczącą Nirvany, przynajmniej w moim rozumieniu.

Wyjaśniam:
Meikai, lit. Gloomy World, czyli Zaświaty, podzielone są na części, plany. Sugeruje to zarówno kosmologia większości religii, jak i same opisy miejsc z gier czy choćby "etapy" mijane przez bohaterów gier.
Ta część Zaświatów, których częścią jest ogród którym opiekuje się Youmu, a nadzoruje i zarządza nim Yuyuko czyli Hakugyokurou w moim pojmowaniu i rozumieniu, jakkolwiek niedoskonałe musi ono być, gdyż nie jestem jeszcze Oświeconym, jest najbliższym pojmowaniu stanu Nirvany. To tłumaczyłoby zgodność tych 2 postaci, a opozycję ze strony Yukari. Dlaczego?

Tu wchodzi element buddyzmu chińskiego i Zen zarazem - ogrody buddyjskie. Rola Youmu - jako ogrodniczki - to coś więcej niż taki po prostu job.
Miałem plan poświęcić zresztą temu oddzielny artykuł. Ogrody buddyjskie mają konkretny cel - zapewnić takie natchnienie, by doprowadzić człowieka do oświecenia, ułatwiając mu medytacje czy ich kontemplacje. Ogród jest narzędziem oświecenia. A kto tworzy ogród? Mnich (a więc kapłan)-ogrodnik, który tak go kszałtuje i formuje by napełniał się harmonią i doskonałością.

No i tutaj schodzą się dwa aspekty. W sumie twój post nasunął mi jeden z nich i dlatego właśnie wrzucenie artykułu na forum miało sens.
Mianowicie - dusze w Hakugyokurou w znacznej części stały się już kwitnącymi krzewami w licznych alejkach, a część z nich wciąż krąży pośród nich w postaci niecielesnej. Egzystencja w roli szczęśliwego krzaczka, nad którym doglądają tacy ogrodnicy jak Youmu, pozbawiona zmartwień, bólu, pragnień, cierpienia, potrzeb do zaspokojenia, etc - zasadniczo spełnia założenie Nirvany. I o ile ja osobiście nieszczególnie chciałbym dostąpić takiej formy spełnienia, oświecenia i szczęśliwości - to dla niektórych takie wyjaśnienie i przedstawienie stanu Nirvany - może być całkiem miłym rajem i realizacją obietnicy Buddy związanej ze stanem Nirvany. - to jest to pierwsze założenie, które miałem wcześniej.

Nie wiem czy mogę tak przypuszczać, ale jeśli przyjmiemy że to właśnie ten ogród jest stanem Nirvany i w dodatku przyjmiemy że może być on w jakiś sposób ograniczony obszarowo w Zaświatach (pamiętajmy że jego teren musi w jakiś sposób być dookreślony, skoro wydziela go konkretna bariera. chyba że obszar wewnątrz bariery jest zaburzony podobnie jak biblioteka pod wpływem działania Sakuyi :P) to możemy przyjąć że ten stan Nirvany się rzeczywiście przepełnia. W taki strasznie kuriozalny sposób - nie ma gdzie nowym krzaczkom kwitnąć co by nie zawadzały innym krzaczkom w egzystencji nirvanicznej (co by im wygodnie było i gałązki się nie gięły :P).
Z drugiej strony możemy przyjąć stricte prozaiczne założenie że miejsca to może nie brakuje, ale po prostu koncepcja zagospodarowania i zarazem uformowania ogrodu, którą umyśliła sobie Youmu jest zaburzana gdy zbyt dużo osób naraz dostępuje Nirvany i w konsekwencji nagle z ziemi wyskakuje kilka nowych krzaczków, które trzeba w kompozycję ogrodu wkomponować.
- To jest ta druga koncepcja, która nasunęła mi się pod wpływem twojej wypowiedzi.

A skoro Youmu i Yuyuko się zgadzają [motyw ich przedstawiłem powyżej, hihihi ^_^] ,a  Yukari która też ma w to wgląd obiektywnie stwierdza "ej, tam jest kupa miejsca, bez przegięć, wygodniccy" - to zachowujemy spójność faktów :)

Możemy też przyjąć że mylę się, a Hakugyokurou nie jest ogrodem nirvanicznym, a innym z 8 rajów buddyjskich, do których prowadzi jeden ze sposobów praktykowania ośmioramiennej ścieżki.
Wówczas mamy inną Nirvanę, jeszcze nie przedstawioną, natomiast nasze Hakugyokurou jest wyłącznie innym rajem, który swoją formą bardzo przypomina mi i wypełnia obietnicę Buddy związaną z dostąpieniem oświecenia (niekoniecznie ścieżką prowadzącą do Nirvany). Mamy przecież Szambalę, Shangri Lę (czasem uznawane za to samo, ale czy tak jest - muszę to zweryfikować i trochę więcej pokopać w tym temacie bo już na chwilę obecną mam wątpliwości czy to twierdzenie jest słuszne), Bhava Agrę, Gensokyo żyjących - w którym znajduje się wioska ludzi i świątynia Reimu (a dla niektórych to właśnie taka prosta egzystencja mogłaby być rajem), itd.

Mam nadzieję że trochę rozjaśniłem wątpliwości. Gorgiaszu, popsułeś mi niespodziankę z artykułem o Zaświatach T_T" ;P
9
Podobnie jak za sugestią Raiona uczyniłem z wykładem o Celestialach zamieszczam poniżej dużo krótszy artykuł wprowadzający do zagadnień, które będą poruszane w ramach Ghostly Field Club.


"Dalekowschodnia propaganda religijna" czyli o "Touhou Project" słów kilka...

Wielu spośród czytających ten artykuł wie już, że gry bliskiego naszym sercom wielbiciela piw z Kraju Kwitnącej Wiśni pełnymi garściami sięgają po liczne elementy różnorakich doktryn religijnych: od shintoizmu zaczynając, przez kilka kręgów buddyzmu, taoizm z całym swoim ogromem różnorodności i indywidualności, pierwotne wierzenia koreańskie o których większość Polaków zielonego pojęcia nie ma, bo i oni przecież nic a nic nie wiedzą na temat naszego zacnego Światowida i trochę mniej naszego Peruna. Następnie hinduizm z jego szaleńczą kosmologią i przedwiecznymi kosmicznymi bombami atomowymi, jinizm (dżinizm) o którym wystarczy wiedzieć, że z niego wywodzą się rozrywkowi staruszkowie przywykli do spania na gwoździach, na religiach i mitologiach kręgu europejskiego kończąc - dla przykładu wskażmy choćby mitologię nordycką, która uzbroiła dziewczątka ze Scarlet Devil Mansion oraz symbolikę chrześcijańską, której zawdzięczamy biedną ukrzyżowaną Rumię, a wszystko to okraszone gigantyczną ilością pocisków przeszywających nasz hitbox na przestrzeni tych wszystkich lat radośnie spędzonych na próbach ukończenia kolejnych części Touhou. Poszczególne z gier zwykle starają się konsekwentnie trzymać jednej do trzech tradycji religijnych, z których czerpał ZUN, choć każda pojawiająca się w grach postać mniej lub bardziej swobodnie korzysta ze swoich korzeni niejednokrotnie uzupełniając je zaklęciem żywcem wyciągniętym ze świętych ksiąg konkurencyjnego wyznania. I tak Imperishable Night sięga po pierwotny hinduizm, wierzenia koreańskie z czasów przed-chińskich i wczesno-chińskich oraz buddyzm w jego najbliższej pierwotnej formie, której dziś najbliższy byłby przypuszczalnie buddyzm tybetański. Mountain of Faith zwraca się ku klasycznemu shintoizmowi, wierzeniom typom i natywnym dla Japończyków od narodzin ich społeczności, dzięki czemu dziś dzień pisząc te rozmyślenia mogę cieszyć się dźwiękami mojego ukochanego ,,Native Faith" oraz w pewnym stopniu ku ,,ukrytym chrześcijanom", ale tej części zamierzam poświęcić jeden z kolejnych artykułów, więc nie zdradzam nic więcej. Taoizm stał się źródłem inspiracji dla fabuły Ten Desires, przez wielu starych wyjadaczy uznawanych za najsłabszą, świętokradzką pozycję cyklu. ,,Bo te themki jakieś takie mało ciekawe, postacie mają bolce na głowie, jakieś to takie pomaziane i nieładne całkiem". Moi kochani gracze, gdzie te czasy gdy ktoś jeszcze zwracał uwagę na fabułę pomiędzy poszczególnymi pojedynkami heroicznych (lub nie) dziewczynek zasypujących się gradem pocisków w miejsce inwektyw czyja religia jest lepsza? Czego by o nieszczęsnej ,,trzynastce" nie mówić zapewniała ona Gensokyo obecność 4 wielkiej tradycji religijnej, reprezentowanej przez mniej lub bardziej zaawansowane taoistki, którym dane było zaznać nieśmiertelności obiecywanej wszystkim dzisiejszym adeptom poszukującym własnej Drogi. Częściami poświęconymi niemal w zupełności buddyzmowi były gry Scarlet Weather Rhapsody oraz Undefined Fantastic Object. Dla niektórych z czytelników powiązanie późniejszej z gier z buddyzmem nie jest pewnie tajemnicą, jednakże fakt, że zapomniana przez wielu bijatyka również czerpie z tej samej rzeki, nad którą pod drzewem siadywał Budda w trakcie swoich medytacji nie jest już tak oczywiste. Czemu jest to tak łatwo przeoczyć?

Podstawową kwestią jest fakt, że obie części sięgają do zupełnie różnych kręgów buddyzmu, które są od siebie stosunkowo dalekie i niektóre ich elementy są ze sobą wręcz sprzeczne. Wynika to przede wszystkim ze względu na zasięg i rozwój religii buddyjskiej, której długa historia w Azji Wschodniej i Południowo-wschodniej była burzliwa i mocno związana z polityką w poszczególnych tamtejszych państwach. Ciężko nam dziś mówić o czymś takim jak jeden buddyzm, jedna podstawowa wspólna doktryna. Zasadniczo każdy z krajów, którego mieszkańcy dziś deklarujący się jako jej wyznawcy i uznających go za jedną z religii narodowych ma na myśli nieco inną religię. Słyszeliście już zapewne o Hinajanie i Mahajanie, Therawadzie czy Wadżrajanie, czyli sporze Małego i Dużego Wozu. Nie wgłębiając się jednak w różnice pomiędzy ,,pojazdami", które mają nas doprowadzić do rajów, z kronikarskiej rzetelności należy wskazać, iż dziś możemy rozmawiać o:
- buddyzmie indyjskim (bliskim temu pierwotnemu [Therawada] lub w małych sektach zupełnie się od niego różniącym)
- buddyzmie tybetańskim uznającym się za spadkobiercę znanego nam księcia Buddy
- buddyzmie chińskim, o którym można by pisać książki nie artykuły, zupełnie oderwanym od oryginału, będącym krzyżówką pierwotnych wierzeń chińskich, taoizmu, doktryn konfucjańskich oraz ,,wariacji" natchnionych i uznających się za kolejnych buddów mnichów, urzędników państwa chińskiego oraz innych wybitnych mężów stanu
- buddyzmie koreańskim wyrosłym z korzeni chińskich, ale podążającym podobnie jak wszystkie pozostałe swoją nieco indywidualną, lokalną ścieżką
- buddyzmie południowo-wschodniej Azji, odnogą buddyzmu indyjskiego zderzonego z innym już od niego buddyzmem starożytnych Chin, odpowiedzialnym za narodziny pojęcia Wielki Wóz ze względu na szeroką rozpiętość nauk i dróg do oświecenia przez niego proponowanych
- i w końcu buddyzmem japońskim, który znamy jako buddyzm Zen, zupełnie już oderwanym od pierwotnej doktryny i stanowiącym zupełnie inną religię niż wcześniej wymienione.

Buddyzm japoński wydawałby się najbardziej naturalnym dla ZUNa do poruszania w grach, w rzeczywistości jednak nasz ulubiony sadysta zmuszający nas do masochistycznego przeklinania siebie, naszego peceta a nawet nieodpowiedniej gęstości powietrza podczas 1004 przejścia Touhou 12 na hardzie, by dobrnąć w końcu do tego pie... to znaczy upragnionego Extra Stage'a, wplata do swoich gier stopniowo każdą z odnóg tej wielkiej religii. Nietrudno zatem zrozumieć dlaczego ,,w Internetach" toczą się zażarte spory osób, które coś tam kiedyś słyszały o buddyzmie z wyznawcami czy po prostu znawcami tej czy innej doktryny (choć w tym wypadku bardziej zasadne byłoby użycie wyrazu ,,ścieżki") o to czy ZUN kreował daną postać na wzór tego czy tamtego ,,świętego", bohatera mitologicznego czy twórcy danego odłamu tej religii. Bo znając pewne podstawowe fakty nie trudno znaleźć symbole czy podobieństwa pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami, miejscami czy postaciami, a naszymi ulubionymi shooterami. Daje to źródło przeróżnych interpretacji wydarzeń przedstawianych w grach jak i odbiorów poszczególnych postaci, ich motywów postępowania czy celów, które pragną osiągnąć. Owocem tych wszystkich sprzeczności i domysłów są liczne doujiny, kompozycje muzyczne opatrzone wymownymi tytułami i okładkami płyt, opowiadania, żartobliwe komiksy sieciowe i cała pozostała twórczość fanowska, w której niejednokrotnie zobaczymy takie lub inne przedstawienie naszych ulubienic (i ulubieńców, pozdrawiamy wąskie grono Panów w Gensokyo!) czerpiące z postrzegania ich jako odpowiednika tego czy tamtego bóstwa, świętego, bodhisattwy, dakinii, Yamy, etc.

I właśnie za tą różnorodność, tajemniczość i szerokość interpretacji kocham twórczość ZUNa, śledząc jego karkołomne poczynania próbujące za pośrednictwem medium gier komputerowych przekonać Japończyków (a może nie tylko ich?) do pogrzebania we własnej historii, korzeniach i religijności. Te wszystkie niedopowiedzenia przy gigantycznych zasobach wskazówek i aluzji zawarte w naszym ulubionym cyklu danmaku sprawiają, że wciąż chcę więcej, wciąż będę czytał i dłubał, szukał i rozmyślał nad źródłami, którymi tym razem posłużył się przebiegły Kannushi z Kraju Kwitnącej Wiśni. I czerpał z tego radość taką samą jak w dzieciństwie z zaczytywania się mitami. Tego samego życzę Wam wszystkim - przyjemności z różnorodności rozrywek i radości jakie zapewnia nam Touhou.

Kłaniam się,
MevCore Hearn

PS. Skończyliście właśnie czytać pierwszy artykuł wprowadzający do cyklu ,,O Gensokyo słów kilka", który zapewne nieregularnie, ale konsekwentnie planuję kontynuować na łamach Touhou.pl. Kolejny tekst będzie kontynuował wątek buddyjski, będzie dotyczył części TH10.5 i to co właśnie przeczytaliście jest zasadniczo wprowadzeniem do niego. Koniecznym bo ciężko by było pisać o buddyzmie bez powyższego wstępu. Mam nadzieję, że za zgodą administracji wspomniany cykl będę mógł poszerzyć moderowanymi debatami na forum, zatytułowanymi ,,Podyskutujmy o Gensokyo".
10
Touhou / Ghostly Field Club 02 - Niebianie
Za namową Raiona sugerującego mi, że nikt nie zauważył/nie znalazł artykułów, o które się ostatnio pokusiłem przenoszę je na forum.
Znów się z tym dłuższą chwilę wahałem, ale miniwykład Archi'ego o mechanice i fizyce w Touhou w RTT tak się wszystkim podobał że postanowiłem w miejscu, gdzie można zamieścić komentarze umieścić  mój wykład na temat Niebian oraz Tenshi Hinanawi.
Artykuł w przypuszczalnie wygodniejszej do czytania formie dostępny jest już pod adresem:
http://www.touhou.pl/?site=articles/celestiale
Brak komentarza jest jednak dla mnie o tyle niewygodny, iż jestem zainteresowany waszymi opiniami w poruszanym temacie. Pozdrawiam i miłej (acz długiej jak na 1,5h wykład przystało) lektury.


A zatem :


Celestiale - czyli o mocodawcach Tenshi Hinanawi słów kilka....

Wybór tematu na tyle ciekawego i zarazem stosunkowo kiepsko rozumianego przez wielu fanów Touhou tak w Polsce jak i na świecie, który stanowiłby interesujący początek cyklu artykułów ,,O Gensokyo słów kilka" nasunął mi się niemal natychmiastowo. W chwili gdy zastanawiałem się nad treścią mojego pierwszego artykułu nachalnie, niczym ulotki w mojej skrzynce pocztowej męczyła mnie kwestia wybitnie niecelnych przekładów, które można znaleźć na łamach wademekum wielu szanujących się touhou-maniaków, czyli Touhou Wiki. Postanowiłem jednak zamiast podejmować suche dysputy nad błędami obecnymi w stronie uważanej przez wielu za podstawowe źródło wiedzy i często jej wykładnię przedstawić problem na konkretnym przykładzie. Uznałem, że da mi to świetną okazję nie tylko uczulić nowych pasjonatów Touhou, że tworzona przez fanów tematyczna wikipedia nie jest zawsze w pełni rzetelnym źródłem informacji i nie każda informacja w niej zawarta jest poprawna czy wiążąca, ale również pozwoli poszerzyć wiedzę wielu z Was w dość trudnej tematyce kosmologii buddyjskiej, którą ZUN wykorzystuje regularnie w swoich grach. Uczulam jeszcze na początku wszystkich czytelników, że gdy będę pisał sekta buddyjska, posługuję się skrótem myślowym i nie chodzi o sekty w naszym europejskim, negatywnym znaczeniu. W terminologii religioznawczej sekta to w tym wypadku raczej odłam, zgromadzenie, grupa ludzi podzielających jakieś określone poglądy pozwalające wyróżnić ją na tle innych wyznawców tej samej religii. Najprościej porównując można to rozumieć trochę jak w chrześcijaństwie: mamy katolików, wśród których wyróżnimy wyznanie rzymsko-katolickie i greko-katolickie, czy protestantów, a pośród nich luteran, kalwinów, adwentystów, i długo tak jeszcze wymieniać. Przypuszczalnie użyję również terminu ,,sangha" co oznacza mniej więcej tyle co wspólnota, choć językowo będzie to raczej ,,zakon/kościół" to znaczeniowo bardziej coś w rodzaju parafii, czyli zakonu buddyjskiego wraz z ludźmi z okolicy dla których sprawuje on posługę, a którzy w zamian utrzymują go z jałmużny.

W poprzednim artykule (dostępnym tutaj : http://www.touhou.pl/?site=articles/dalekowschodnia_propaganda_religijna)wspominałem o nawiązaniach religijnych. Poruszałem temat, które gry poświęcone są jakiej wielkiej tradycji, a wszystko to miało stanowić swoiste wprowadzenie do cyklu rozważań nad poszczególnymi częściami gry, nad którymi będę się pochylał i nakłaniał Was do późniejszej dyskusji i zdawania kolejnych pytań, które mnie samemu do głowy nie przyszły. Aby uczynić podróże po grach które już lepiej bądź gorzej znacie ciekawszymi postanowiłem zacząć od odkurzenia tych, o których mówi się najmniej, gra się w nie najmniej i dlatego zginęły gdzieś na tle reszty serii. Bo przecież tajemnicą poliszynela jest to, że tylko były admin gra jeszcze w ekstremalnie niszowe (bądź ekstremalnie trudne) Double Spoilery, w IaMPa to mogą grać chyba już tylko psychopaci pokroju zapatrzonego w pewną Oni autora tego tekstu, a partnera do Phantasmagorii jest trudniej znaleźć niż miejsce parkingowe w centrum Warszawy czy Nowego Jorku. I dlatego dziś wzorem Seigi odkopiemy i zreanimujemy truchło ,,już przestarzałej i przydatnej tylko do importu postaci" Rapsodii. A więc zaczynajmy.

I tak jak część 12 czerpie pełnymi garściami z historii ,,przeszczepiania" buddyzmu chińskiego, za pośrednictwem koreańskim na obszar Japonii, opowiadając nam historię pewnej mniszki, o której dziś jeszcze więcej nie będę pisał, tak 10.5 sięga ku buddyzmowi pogranicza tybetańsko-chińskiego i łączy go z jego japońską adaptacją, pełną już tak charakterystycznej dla azjatów mieszanki podstawowej religii z ich lokalnymi wierzeniami. No ale miało być o Nieumarłych... to znaczy Celestialach, ale zdaniem tłumaczy z Touhou Wiki to w zasadzie jedno i to samo. Takie właśnie tłumaczenie wkradło się do przekładu ,,Perfect Memento in Strict Sense" oraz artykułów o Celestialach, które wnikliwie czytaliśmy wraz z Archim, gdy zaczynaliśmy nasze ,,badania" nad postaciami czy historią Gensokyo. Tak bardzo utkwiło mi ono w pamięci, że bez wahania postanowiłem poświęcić im swój pierwszy tekst. Oczywiście jak każdy wielbiciel serii zaczęliśmy wraz z Archim od naszych ulubionych postaci, a to zawiodło nas w końcu ku Tenshi, jako jednego z ciekawszych, a mało mi wówczas znanych wątków, w które zaplątała się moja ulubienica - Suika Ibuki. Wówczas to podczas gry, czytania dialogów oraz późniejszego opisu postaci i rasy Celestiali z Wiki zauważyliśmy, że przekład tekstu japońskiego w anglojęzycznym patchu do gry jest mocno wybiórczy. Ówczesna wersja patcha (nie wiem jak jest z obecną, jeśli była aktualizowana to szczerze przyznaję że nie sprawdzałem ze względów sprzętowych) pomijała poszczególne kwestie, oddając czasem ogólny sens dialogów, choć często pomijając istotne fragmenty. Wraz z Archim odpaliliśmy japońską wersję gry, pomęczyliśmy się z przekładem części brakujących zdań, a w końcu przy użyciu słownika zaczęliśmy sprawdzać tłumaczenie Perfect Memento, gdzie właśnie natknęliśmy się na wypominanego babola, czyli nieumarłych/zombie. Pamiętam jak z jednej strony płakałem ze śmiechu, a jak z drugiej nie potrafiłem pojąć kto popełniał tak idiotyczne błędy przy tłumaczeniu. Okazało się, że znaczna część tekstu jest przetłumaczona ,,słownikowo" na zasadzie Ctrl +c, Ctrl +v w słownik japońskiego i przestukiwania pierwszego uzyskanego wyniku. W ten sposób kanji oznaczające Bodhisattwę zostało przełożone jako nieumarły. I rzeczywiście było to pierwsze tłumaczenie wyrazu z dostępnych, ale pod nim było 5 innych. Podstawą tłumaczenia języka japońskiego jest przekład w oparciu o kontekst zdania. Wyrazy zmieniają swoje znaczenie w zależności od ,,otoczenia" w jakim występują i rażącym błędem tłumacza było przerzucanie na szybko pierwszych uzyskanych wyników, bez brania pod uwagę religijnego kontekstu tekstu. Nie chcę jednak kontynuować tej kwestii, gdyż przypuszczam, że przekładu podjął się ktoś pozbawiony jakiejkolwiek wiedzy o buddyzmie, stąd pominięcie niezrozumiałego terminu jakim jest bodhisattwa. Na szczęście oba tłumaczenia, jak i sam artykuł o celestialach zostały gruntownie zmienione i poprawione przez kolejnych użytkowników, choć wciąż można by je uzupełnić o kilka szczegółów. Niemniej widać zdecydowany progres na przestrzeni ostatniego roku.

Bodhisattwa. No właśnie, słowo klucz do zrozumienia zarówno tego kim są Celestiale, których wysłanniczką jest w TH 10.5 Tenshi, jak również jak wygląda TenKai (天界), niefortunnie przetłumaczone jako ,,Niebo" na wspomnianej swoistej encyklopedii tworzonej przez entuzjastów Touhou dla pozostałych fanów. Zanim jednak o znaczeniu tego terminu przyjrzyjmy się przestrzeni egzystencjonalnej ,,Niebian". Jaka nazwa byłaby poprawniejsza? Najtrafniejszym przekładem na język polski byłby Świat(y) Celestiali czy też mniej precyzyjnie znaczeniowo Niebiański Świat, ale dużo bliżej prawdy niż czyni to Wiki możemy przełożyć nazwę wspomnianego miejsca w oparciu wyłącznie o znaki kanji. Nazwa TenKai dotyczy zasadniczo grupy miejsc i jest bezpośrednim zwrotem odnoszącym się do tradycji religijnych - buddyzmu, ale nie tylko niego. Jeśli już mowa o buddyzmie należy sprecyzować o którym rozmawiamy - w tym wypadku najbliższa będzie tradycja chińska, gdyż właśnie do chińskich korzeni odnosi się zarówno imię Tenshi jak i TenKai. Dlaczego akurat Chiny?

Otóż w pierwotnym buddyzmie nie funkcjonuje pojęcie ,,nieba" jako takiego, występują wyłącznie stany ducha, stany egzystencji, które moglibyśmy bardziej przyrównać do Planów egzystencjonalnych, niźli do naszego chrześcijańskiego rozumienia Nieba, czy jego chińskiego odpowiednika. Jeśli ktoś kiedykolwiek miał styczność z Dungeons and Dragons albo grami z tego cyklu (choćby Baldur's Gate) powinien mieć już wypracowane ogólne pojęcie ,,planów" czy istot planarnych. Plany można porównać do wymiarów, zwykle poświęconych jakiemuś konkretnemu żywiołowi i istotom z nim związanym, częściom konkretnej kosmologii, itp. Najbardziej znane to plan materialny, czyli obszar naszego codziennego życia, rzeczy fizycznych, dotykalnych; w kontraście z nim stoi plan niematerialny - jeden z tych, na którym mają przebywać dusze. Czasem wydziela się jeszcze plan półmaterialny, dla dusz powiązanych z życiem tak mocno, że zostają duchami. I tak moglibyśmy mnożyć i dzielić plany, poświęcając temu oddzielny artykuł, na który może kiedyś się pokuszę. Tym razem jednak miały one posłużyć wyłącznie wytłumaczeniu, że coś co buddysta może postrzegać za odpowiednik naszego raju jest raczej ,,stanem bytu", ewentualnie jakimś alternatywnym dla naszego obecnego planem egzystencjonalnym, w którym dusza ma zaznać np. spokoju i ukojenia cierpienia, które prześladuje nas w świecie naszych narodzin. Dlatego buddyjską nirwanę możemy interpretować jako pewnego rodzaju formę planu/wymiaru, przypuszczalnie niematerialnego, w której nasza dusza zaznaje spokoju nie odczuwając krzywd i potrzeb życia codziennego. To tłumaczy dlaczego jedną z podstawowych ścieżek by ten stan osiągnąć jest medytacja, w niektórych sanghach zmierzająca ujmując to oczywiście w gigantycznym uproszczeniu do opuszczenia naszej fizycznej powłoki i uwolnienie ducha, by ten mógł podróżować do lepszych miejsc, nieskrępowany dłużej cierpieniami ciała fizycznego. W podobny zresztą sposób sam ZUN opisuje Celestiali w Perfect Memento, stwierdzając że są to ,,byli ludzie", Hermici - czyli mnisi-pustelnicy, którzy osiągnęli oświecenie lub/i nieśmiertelność. Jedną z cech opisanych we wspomnianej książce jest fakt, że owi Niebianie nie posiadają fizycznego ciała, co zmusza ich do ,,opętywania" cudzych, gdy chcą pojawić się na naszym świecie, który możemy na potrzeby naszych rozważań dla ułatwienia określić Planem Materialnym.

Wracając zaś do kwestii chińskich nawiązań w Scarlet Weather Rapsodhy wystarczy przyjrzeć się pochodzeniu i znaczeniu imienia niebiańskiej posłanniczki oraz miejsca z którego przybywa do Gensokyo. Otóż Tenshi co pewnie wielu z Was wie w Japonii tłumaczone jest jako anioł, lecz już na samym początku trzeba wskazać, że ,,tenshi" oznaczające anioła zapisuje się innymi znakami niż imię bohaterki SWR. 天使 to znaki oznaczające Teshi anioła, natomiast bohaterka gry ZUNa, ma imię zapisane znakami na niebo i dziecko - 天子. Wierny przekład znaków z chińskiego to zatem Dziecko Niebios. Ten wybór znaków nie jest zresztą przypadkowy, gdyż właśnie tej formy zapisu używano gdy w tekstach historycznych odnoszono się do osób Cesarzy i dotyczyło to zarówno Chin skąd ta tradycja pochodzi, jak i w późniejszych czasach Japonii. Dziecko Niebios, a zasadniczo Syn Niebios był tytułem cesarskim przykazywanym z pokolenia na pokolenie i miał on podkreślać boskość cesarzy jak ich wyjątkową pozycję społeczną. Byli oni zarówno monarchami, jak i emanacjami sił boskich na ziemi, posłańcem woli niebios. Taka pozycja wiązała się oczywiście z jednej strony z potrzebą ugruntowania niepodważalnej pozycji cesarza w państwie, wytłumaczenia ludowi dlaczego akurat ten, a nie inny jegomość ma nieograniczoną władzę. Pozwalało to również ,,narzędziom cesarza" czyli urzędnikom bezproblemowo sprawować swoje urzędy i w rzeczywistości rządzić głównie w oparciu o uznanie boskiego majestatu władcy, którego reprezentowali, bez względu czy było to 10 kilometrów od stolicy, czy kilka tysięcy dalej na obrzeżach cesarstwa. TenKai natomiast było określeniem właśnie tych sił boskich, które przystały swego posłańca/namaściły na niego jednego z ludzi, po to by przedstawił on prostaczkom ich wolę, której podporządkowanie miało zapewnić ludziom dostatnie i szczęśliwe życie. Z biegiem wieków, po pojawieniu się buddyzmu w Chinach tradycyjny system wierzeń konfucjańskich został wchłonięty lub zdaniem wielu historyków celowo scalony przez mądrych cesarskich urzędników z zasadami buddyzmu. I tak TenKai, wcześniej niedookreślone miejsce pochodzenia cesarzy stało się jedną z form czy też nazw rajów do których możemy trafić realizując buddyjskie postulaty. Religioznawcy zaznaczą tutaj, że w Chinach okresu Han (a zatem w okolicach I wieku i narodzin Chrystusa, a przed przybyciem religii Buddy z Indii) nie mówiło się w dokumentach pisanych o grupie bóstw w ,,Niebie", ale właśnie o Niebiosach o bliżej nieokreślonej formie monoteistycznej, która zamykała się właśnie w osobie cesarza, czyli Dziecka Niebios. Tenshi zatem będąc Córką Niebios jest z jednej strony posłanniczką, z drugiej imię to określa jej ,,boskie", nadzwyczajne pochodzenie, czy nawet pozycję ,,monarchy", namaszczonego by realizować wolę Niebios i sprawować władzę nad ziemią na którą zstępuje. Przedstawia nam to postać Teshi w nieco innym świetle, pozwalając zrozumieć, że nie jest to byle posłaniec, namaszczony jakimiś bezwartościowymi czy nic nieznaczącymi tytułami. Kolejny sekret zapisanym już w nazwisku posłanki, którym jest Hinanawi. W poprawnej współczesnej transkrypcji sylaba wi została porzucona i zastąpiono ją samym i, stąd czytanie Hinanai. Jednakże ZUN nieprzypadkowo używa starej transkrypcji, gdyż złożenie nawi (名居) oznacza ,,ziemię", zaś pojedyncze kanji w tym złożeniu to szacowna/dystyngowana/wyjątkowa egzystencja/istota. Przez co całe imię postaci to (szacowna) Córka Niebios i Ziemi, co rozumieć należy jednak jako Monarchini/Pani Niebios i Ziemi. I tak nasza niebiesko włosa posłanniczka z fandomowej masochistki staje się bytem szczególnym i w żaden sposób nie ustępującym postaciom takim jak shintoistyczna bogini Kanako, natchniona Byakuren czy taoistyczna nieśmiertelna Miko.

Wracając do społeczności Celestiali jako całości - pierwsza wskazówka to kwestia osiągnięcia nieśmiertelności, czy też oświecenia. To drugie sugerowałoby nam dostąpienie stanu Nirvany, natomiast wyraźnie zaznaczone jest, że poza Nirvaną można osiągnąć również nieśmiertelność. Część z Was może pewnie zadać pytanie ,,ale czy przypadkiem to właśnie Nirvana nie miała być nieśmiertelnością?", albo zastanawiać się nad popularną frazą o ,,wypaleniu, wygaszeniu (pragnień)", które daje stan Nirvany. Muszę Was jednak rozczarować, gdyż eksperci w dziedzinie buddyzmu wielokrotnie podkreślają, że dostąpienie Nirvany nie jest tożsame z powszechnym, ,,miłym" pojmowaniem nieśmiertelności. Nirvana ma ukoić doczesne potrzeby, cierpienia wynikające z ludzkich przywiązań, takich jak miłość, nienawiść czy fizyczne ciało i jego niedoskonałość, jak choroby. Nie gwarantuje nam jednak wiecznego życia w szczęśliwości, ale raczej wyjątkowy stan ,,nie-bycia", formę bytu gdy po prostu te wszystkie problemy przestają nas dotyczyć i obchodzić.

Tradycja buddyjska wymienia jednak więcej niż jedną nazwę ,,Rajów" czy też planów wiecznej szczęśliwości, które są nagrodą dla osób, które dostąpią różnorakich form oświecenia. Liczne są przekazy o rajskich ogrodach czy pałacach, które przedstawia się na barwnych okręgach mandali, a niejedno z Was zapewne słyszało już kiedyś o Szambalii. Szambala jest tylko jedną z nazw miejsc do których trafiają dusze, a czasem docierają do nich ,,żywi" mnisi wciąż ,,przywiązani" do swojego fizycznego ciała. A to wszak wykluczone jest w przypadku Nirvany. Dlatego pojawia się problem niespójności? Nie, po prostu jest więcej miejsc, do których możemy trafić czy to po śmierci po szlachetnym życiu, czy to właśnie na drodze oświecenia. Innym niż Szambala, do której nawet naziści skuszeni przez indyjskich i tybetańskich sojuszników się wyprawili, jest Bhava Agra (japońskie 有頂天, Uchoten), która to nazwa pochodzi z buddyzmu i oznacza jedną z innych niż Nirvana form raju. Bhava oznacza tyle co stan ducha związany z radością i pragnieniem dalszego życia, uwielbieniem radości, które można czerpać z egzystencji. Jest to stan tak wielkiej miłości do życia, że pozwala zerwać więzy karmana i wyrwać się z kręgu reinkarnacji, co pozwala nam na kontynuowanie życia i doznawanie jego przyjemności dalej i mocniej. Nie wgłębiając się dalej w trudną (póki co, nawet dla mnie terminologię buddyjską) Bhava to stan ciągłej ekstazy i zarazem pokoju ducha, pojednania z otoczeniem, niechęci do przemocy, czyli wszystkich pozytywnych aspektów wymaganych do oświecenia. Najwyższy stan Bhavy zapewnia nam natchnienie i oświecenie, a w konsekwencji nieśmiertelność. Agra to zaś miejscowość w której znajduje się między innymi Tadż Mahal, ale w połączeniu tworzą one nazwę Krainy Wiecznej Szczęśliwości. Nic tylko żyć i nie umierać ;-). Niby proste, ale jakoś większości ludzkości nadal się to nie udaje. Stamtąd też pochodzi Tenshi i co ciekawe mimo, że fabularnie przybycie posłanki jest wyłącznie wynikiem jej znudzenia tym całym lenistwem oraz wygodami i chęci znalezienia sobie towarzystwa i rozrywki (poprzez sprowadzenia groźby gigantycznego kataklizmu) to wszystkie odłamy religii buddyjskich zakładają pojawianie się bodhisattwów, których działania mają ułatwić innym istotom osiągnięcie stanu natchnionego. Pozostawmy jednak na boku spekulacje jak globalna masakra spowodowana kataklizmem na niewyobrażalną skalę, którą pojmować zdaje się wyłącznie Nagae Iku ma przybliżyć mieszkańców Gensokyo do Buddyjskiego Oświecenia, gdyż jak wiemy nasza biedna, zapracowana kapłanka w towarzystwie poselstw z Koumakanu i Tej Której Szparki Są Wszędzie zdołały tego dramatu uniknąć. Musimy jednak pamiętać, że sam Budda przedstawił nam 8 ścieżek na uwolnienie się od ziemskich cierpień, a medytacja, którą najczęściej określa się główną ścieżką ku Nirvanie nie jest jedynym sposobem na uzyskanie stanu oświeconego. Dlatego czasem przyjmuje się że poszczególne metody w tzw. Ośmioramiennej ścieżce mogą nas zaprowadzić do innej formy Raju i przypadek Bhava Agra zdaje się to w zupełności potwierdzać. Czerpiąc z omake do gry przygotowanego przez ZUNa dowiadujemy się, że Hisou-hihisou-ten, skracane do Hisouten oznacza tyle samo co Uchouten czyli właśnie Bhava Agra. No i tutaj docieramy do meritum naszych rozważań, czyli samych Celestiali. Nie ulega wątpliwości, iż zobrazowani przez ZUNa Niebianie są istotami, które dostąpiły pełnej szczęśliwości, czego wyrazem jest ich beztroski żywot spędzany na rozrywkach, takich jak taniec, śpiew, spędzanie dni na wędkowaniu czy w końcu windsurfing wśród chmur. Korzystanie jednak z tych wygód jest przejawem, że TenKai z którego pochodzą mocodawcy Tenshi nie jest stanem Nirvany. Z samej gry dowiadujemy się zresztą że Nirvana jest zapchana i na miejsce w tej uroczej lokacji nie ma co przez jakiś bliżej nieokreślony czas liczyć.

Celestiale w 10.5 są po prostu społecznością bodhisattwów, którzy pragną zstąpić na ziemię, a w naszym przypadku bardziej, niż do Planu Materialnego planują zstąpić na obszar Gensokyo. Kim jest bodhisattwa? W ,,panteonie" buddyjskim mamy kilka stopni ,,świętości", ,,oświecenia" i cudowności. Ktoś kto dostąpił pełnego oświecenia, którego przejawem jest uwolnienie się od wszelkich pragnień, potrzeb i przywiązań do świata fizycznego staje się buddą, równym w swojej doskonałości Buddzie-założycielowi, często oznacza to, że dana jednostka wybiera stan Nirvany. Są jednak setki jeśli nie tysiące buddów ,,niedoskonałych", którzy nie wyrzekli się wszelkich więzi ze światem materialnym. Tym co sprawia, że nie mogą stać się pełnymi buddami jest miłość do ludzi i nieprzerwane pragnienie, by każde stworzenie mogło uwolnić się z cyklu reinkarnacji utożsamianej jako wieczne cierpienie krzywd doczesności. Chcąc nauczyć zwykłych, przeciętnych ludzi jak dostąpić oświecenia, umożliwić im to dobrowolnie przyjmują na siebie przywiązanie do ludzkiej rzeczywistości. Przez to wyrzekają się (choćby tymczasowo) statusu pełnego buddy i zostają właśnie Bodhisattwami. Pomimo, że z naszej perspektywy to Ci drudzy zdają się doskonalsi od pierwszych, ze względu na swoją miłość do wszystkich istnień, to są uznawani za niedoskonałych i niższych od prawdziwych buddów. Jak pokazuje przykład Bhava Agry przywiązanie do życia rozumianego jako szczęście też blokuje nam możliwość osiągnięcia stanu buddy, ale czy ktokolwiek z czytających ten artykuł czułby się wielce pokrzywdzony stając się nieśmiertelnym, który może spędzać każdy dzień na zbijaniu bąków i wiecznych imprezach. Są jeszcze Yamy, Dakinie, Devy, itd., istoty o nadprzyrodzonych mocach i właściwościach, które mają pomóc ludziom w medytacji lub pozostałych ścieżkach i ostatecznie umożliwić dostąpienie natchnienia, ale o Yamach i Devach przyjedzie jeszcze czas coś napisać... Opierając się jednakże już tylko o szarady językowe, do których zamiłowanie ma nasz Wiecznie Danmaku Tworzący ZUN warto podsunąć jeszcze jedną możliwość kim jest Tenshi. W grze większość czasu jest określana jako Tennin (天人), czyli Człowiek Niebios, Niebianin, jednak wiele odniesień jej dotyczących odwołuje się do Tenbu (天部), czyli sanskryckich dev. Co więcej część regionalnych wierzeń buddyjskich z Indii i Półwyspu Azji Południowo-wschodniej twierdzi, że Devy, opiekunki medytacyjne, strażniczki są po prostu ludźmi, którzy sami osiągnęli już oświecenie. Jednakże uznawane są za śmiertelne, sama zresztą Tenshi wspomina o 5 oznakach śmierci Devy. Znakomicie uzupełnia się to ze scenariuszem Komachi, w którym twierdzi ona, że część z Celestiali wcale nie jest nieśmiertelna, a tylko skutecznie unika Shinigami, albo wręcz ich pokonuje. Nie stoi to wcale w sprzeczności z Bhava Agrą, gdyż niższe stopnie bhavy oznaczające początek ścieżki ku nieśmiertelności wynikającej z umiłowania do życia charakteryzują się tym, że ich adepci są śmiertelni, ale ich życia są o wiele dłuższe od przeciętnych. Co może nam sugerować, że społeczność Celestiali, którzy zamieszkują wszak więcej niż jeden Plan (Bhava Agra ma być wyłącznie jednym z fragmentów ich niebiańskiego królestwa) może składać się z Dev, Bodhisattwów, czy w końcu nawet innych oświeconych, którzy podążali jedną z 7 dróg Ośmioramiennej Ścieżki, która nie prowadzi do Nirvany.

Ostatnią kwestią którą chciałbym poruszyć jest misja z którą przybywa Tenshi, a raczej przesłanie całej gry. Moce posłanki Niebios tera-formują grunta, na których się pojawia (stąd te skałki w walce z nią), a i w dialogach z nią pojawia się kwestie sugerujące, że jej wycieczka na Powierzchnię nie jest przypadkowa, ani wywołana wyłącznie znudzeniem. To, że Tenshi przypuszczalnie przez pomyłkę trafia do Gensokyo a nie Planu Materialnego jest oddzielną kwestią, do której wrócę zapewne przy kolejnych artykułach. Warto jednak nadmienić, że część sekt buddyjskich zakłada przyjście Raju na ziemię, co miałoby mieć różne formy, choćby poprzez dostąpienie oświecenia przez wszystkich tego godnych. Mamy tu podobieństwo z naszą rodzimą religią chrześcijańską, nieprzypadkowe zresztą, gdyż część z sekt buddyjskich mogła przybrać ten dogmat właśnie z nauczań misjonarzy pracujących w Azji na przestrzeni wieków. Niemniej Tenshi jest posłańcem, a takowych posyła się by coś zwiastować, przekazać ważną nowinę lub choćby obwieścić przybycie królów. A zatem posłannictwo przed przybyciem Królestwa Niebiańskiego nie jest tu zupełnie wykluczone. Dla mnie będzie to osobiście temat do kolejnych rozważań i badań nad samą grą i jej treścią, które nasunęły mi się w trakcie pisania tego tekstu. Może z czasem pokuszę się o jego kontynuację. Co zaś uważam za rozkosznie zabawne to forma w jakiej ZUN zasugerował, że takie przyjście Królestwa Niebian miałoby nastąpić. Bo jak wspomniałem religia buddyjska zakłada, że pojawienie się takiego królestwa niebieskiego może mieć formę masowego oświecenia ludzi godnych. Iku Nagae natomiast, będąc w bliski sposób powiązana z niebianami jest zarazem przedstawicielem rodziny Youkai wywodzącej się z Wstęgorzy Królewskich, uznawanych często za legendarne węże morskie, zwiastuje wszystkim postaciom w Gensokyo pojawienie się Tenshi jako zapowiedź gigantycznej katastrofy i dramatu jaki ma wywołać nie widziane od wieków trzęsienie ziemi, które miałoby jakoby przyczynić się do wyginięcia pobratymców Iku. Po czym poznajemy powiązanie Iku i Tenshi - po jej szarfie, która mitologicznie jest atrybutem nikogo innego a samych niebian, a która wg mitów i wierzeń japońskich pozwala niebianom (i przede wszystkim niebiankom) latać po niebie (albo jak ZUN podkreśla - wyłapywać co lepsze sztuki spośród ludzi na swoich życiowych partnerów [to rajskie życie chyba musi im się naprawdę piekielnie nudzić]). Z fabuły gry wiemy, że święte kamienie, którymi się posługuje, a które umieszcza między innymi pod świątynią Reimu mają sprowadzić kataklizm w postaci gigantycznego, nie widzianego od wieków trzęsienia ziemi, które może być zgubne dla całej populacji powierzchni, bez różnicy czy są to ludzie, youkai czy inne formy bytu. W tym momencie należy zestawić perspektywę w której Celestiale, bodhisattwowie którzy doznali już ekstatycznego szczęścia i nieśmiertelności chcą przybyć na ziemie, dosłownie sprowadzając na Powierzchnię swoje królestwo, tak by ich radosny i szczęśliwy los stał się udziałem mieszkańców Powierzchni z drugą perspektywą, zgodnie z którą przybycie Niebian na ziemię równoznaczne jest z apokalipsą i zagładą dla większości żywych istnień na Powierzchni. Urocze, czyż nie? Tutaj pojawia nam się kolejny węzeł gordyjski znaczeń i mitów splątanych przez ZUNa w jedną nić. Z jednej strony mamy zgodnie ze zakończeniem scenariusza Reisen informację, że gdy tworzono Bhava Agrę czyli Szczyt Świata i tam tworzono krainę wiecznej szczęśliwości Celestiali użyto w tym celu sporego fragmentu skorupy ziemskiej. Ten kawałek miałby być sam gigantycznym ,,keystone", czyli świętym kamieniem, którymi miota w nas radośnie Tenshi. Ten fakt możemy interpretować jako nawiązanie do nauk buddyjskich, zgodnie z którymi Raj(e) są w pobliżu nas, na wyciągnięcie ręki, tylko większość z nas nie jest w stanie dostrzec możliwości przejścia do nich (do mitycznej Szambalii można dotrzeć drogą górską gdzieś głęboko w Tybecie, zaś do Gensokyo można trafić przez przypadek potykając się i nieświadomie przekraczając barierę). Z drugiej strony historię o wielkim kawałku ziemi, który zupełnym przypadkiem jest zarazem Królestwem znamy również z typowo japońskiego podwórka. Odnoszę się to do mitu o zaginionej 5 wielkiej wyspie japońskiej, czasem określanej mianem wyspy Yamato, fragmentu archipelagu który ni z tego ni z owego w czasach bliżej nam nieznanych miał sobie zniknąć i zgodnie z częścią legend i wierzeń został uniesiony w niebiosa by stać się siedzibą dla bogów japońskich i właściwej rodziny cesarskiej. Pierwsza rodzina cesarska Japonii nosiła nazwę Yamato i to właśnie oni mieli być potomkami Amaterasu. Wielu japońskich historyków i badaczy mitów spekuluje, że ziemska gałąź rodziny Yamato albo wymarła albo została wymordowana, albo żyje w ukryciu, ale niewiele ma wspólnego z miłościwie im panującą rodziną cesarską wywodzącą się z późniejszych okresów walk o tron epoki Heian i Kamakura. Ich legendarny powrót na tron ma być albo gigantycznym kataklizmem i zagładą znacznej części populacji albo Japonii, albo też globalnie całej planety. Czemu? Cóż, wyspa Yamato ma być większa masą niż cały obszar współczesnej Honsiu + Hokkaido + Kyushu + Shikoku. Czyli całego Archipelagu. I ma wylądować dokładnie na obecnych wyspach. Resztę pozostawiam Waszej wyobraźni. Z drugiej strony gdyby taki kawał gruntu rypnął w ziemię - czy groziłby nam kataklizm pokroju dinozaurów? Część Japończyków silnie w to wierzy, natomiast ja z przyjemnością posłuchałbym dyskusji czy kamień takiej wielkości, traktowany podobnie jak planetoida, ale uderzający z o wiele mniejszej odległości byłby zgubny dla ludzkości. Oczywiście mit może być również wyłącznie przejawem strachu którejś tam nowej rodziny cesarskiej przed utratą władzy odebranej rodowi Yamato, pozostał jednak w świadomości Japończyków po dziś dzień. Jako drugie skojarzenie nasuwa się samo z siebie przyjście Królestawa Niebieskiego znane nam z chrześcijaństwa. Sugeruje nam to przedstawienie herbu Tenshi z Grimuaru Marisy, przedstawiające posłańca niebiańskiego z mieczem i trąbką siedzącego na... no właśnie, na czym? Przyjmując, że większość z czytelników zna przynajmniej 2-3 formy potencjalnej apokalipsy w wydaniu chrześcijańskim pozwolę sobie przejść dalej. Kolejnym wątkiem religijnym zaplątanym wokół Celestiali i Tenshi jest istnienie tego przeklętego olbrzymiego suma powodującego zagładę dla powierzchniowców - mit staro japoński, związany z rodziną Na(w)i Ojcem Hinanawi jest Lord Na(w)i, a jest to wątek odnoszący się do klanu Na(w)i odpowiedzialnego za ufundowanie bądź opiekę nad realnie istniejącą świątyni Na(w)i w miejscowości Nabari w miejscu o nazwie Shimo-hinachi. Drugą związaną z nią świątynią jest świątynia Oomura w mieście Iga, do czego aluzją jest Kami z Oomury wspomniany w jej profilu. W jej wnętrzu możemy znaleźć znajomy nam keystone oraz Posąg Wielkiego Suma. Czerpiąc dalej z omake przygotowanego przez ZUNa możemy dowiedzieć się, że ród Hinanawi to ród kapłański, którego rolą była posługa przy i ochrona właśnie keystone (które mógłbym mało precyzyjnie ale słusznie znaczeniowo tłumaczyć jako kamienie węgielne). Święte kamienie miały chronić przed trzęsieniami ziemi, ale Oomura-no-kami, Celestial, któremu powierzono zadanie sprawowania nad nimi pieczy jako istocie wyższej od ludzi nie podołał swojemu zadaniu. Wówczas to cały klan Nawi miał zostać w sposób podobny do Sanae Kochiyi uświęcony, po to by już jako Święci realizowali swoje zadanie powstrzymywania wstrząsów. Ich świątynię umieszczono w pobliżu górskiego jeziorka (cóż za podobieństwa do Mountain of Faith), a z czasem kolejni członkowie rodu umierając stawali się świętymi bytami kontynuującymi swoją posługę. Z notatek ZUNa wynika, że ulokowanie świątyni na terenie Gensokyo było celowym zamiarem, możemy się domyślać, że była to wola albo japońskich kami, albo społeczności celestiali (wywodzących się z tradycji buddyjskiej). Ulokowanie świątyni mogło mieć miejsce nawet o wiele wcześniej niż powstała bariera Hakurei, gdyż z notatek ZUNa nie wynika, że jej umiejscowienie w Gensokyo miało miejsce po oddzieleniu go od Planu Materialnego wielką barierą. Zatem rodzina Nawi podobnie jak Sanae sprawowała posługę w innej, konkurencyjnej świątyni niż Reimu. Na długo jednak przed wydarzeniami znanymi nam z gier cały ród Hinanawi otrzymał status Celestiali za pokolenia swojej wiernej służby. Czytając dalej omake możemy dowiedzieć się, że otrzymana pozycja nie przez wszystkich celestiali była akceptowana, gdyż w przeciwieństwie do nich Nawi nie otrzymali ,,daru" i ,,bytu niebianina" przez praktykę jednej ze ścieżek, ale na drodze nagrody. W postrzeganiu części społeczności Celestiali czyniło ich to ,,gorszymi". Tak przynajmniej zdaje się sądzić sama Tenshi, dawniej dziewczyna imieniem Chiko, która otrzymała stan Celestiala jako dziecko. Z jej perspektywy rodzina była źle traktowana, a ona sama tęskniła za swobodą i urokiem życia ludzi i youkai, które mogła obserwować patrząc na Gensokyo. Trudno nie uśmiechnąć się, gdyż z jednej strony mamy tutaj uczucia dziecka postawionego w nienormalnej sytuacji, które nie potrafi docenić czy cieszyć się darem, na który bodhisattwowie czy Devy musiały pracować przez całe życie. Tenshi jest nieszczęśliwa z tego samego powodu, dla którego jej rodzina miałaby być traktowana jako mniej godna od reszty niebiańskiej społeczności - faktu, że status Celestiala przyszedł jej za łatwo. Ją unieszczęśliwiał pozbawiając radości z codzienności zwykłego życia, którego nie zasmakowała, ich obrażał ze względu na ich wysiłki. W taki sposób twórca cyklu Touhou wiąże ze sobą z jednej strony zapowiedź przyjścia Królestwa Niebieskiego (niebiańskiego) z historią młodej dziewczyny, na którą nałożono gigantyczną odpowiedzialność i rolę, do której wypełniania nie była gotowa. Możemy z jednej strony stwierdzić, że jeszcze po prostu nie dojrzała do zrozumienia posługi, którą sprawowali jej rodzice, z drugiej strony możemy uznać że jest po prostu duchowo niegotowa do bycia tym, kim ją uczyniono. Proces jaki u adeptów różnych ścieżek buddyjskich prowadził do oświecenia, wysiłki z nim związane, które zagwarantowały im status bodhisattwów czy innych istot godnych przynależności do społeczności Celestiali był Tenshi zupełnie obcy. Dlatego coś co możemy postrzegać jako kaprys małej rozpieszczonej wygodami księżniczki, może być tak naprawdę historią wielkiego dramatu tej postaci, wynikającego z tego kim się stała. W doskonałej opozycji do sytuacji Tenshi stoi w tym wypadku historia Sanae, która dokłada wszelkich starań, by odnaleźć się w nowej roli jaką obciążyły ją Kanako i Suwako. Przy dłuższej analizie historia Tenshi Hinanawi jest przejawem tego co mogłoby się stać z Sanae, gdyby nie zrozumiała i nie przyjęła na siebie swojej nowej pozycji. Z doświadczenia w dłubaniu w historiach przygotowanych przez ZUNa wiem już, że nie nawykł on łączyć faktów przypadkowo. Charakterystyczne dla niego wiązanie wielu tradycji religijnych w jeden supeł zawsze jest zamierzone. Dlatego szczególnie intrygujący wydaje mi się symbol przypisany Tenshi w Grimuarze Marisy. Jest to anioł z płonącym mieczem (odpowiadającym mieczowi Hisou z tradycji buddyjskiej) i trąbą do obwieszczeń. To o tyle ciekawe, że jest to przedstawienie posłańca niebiańskiego w chrześcijaństwie, a wiemy, że Tenshi jest posłańcem z Królestwa Celestiali. Co więcej postaciami szczególnych posłańców dzierżących taki właśnie płonący miecz (chodzi o jeden konkretny miecz, ale to temat nie na ten artykuł) są archanioł Michał, jego prawowity właściciel oraz archanioł Gabriel. Interesujący jest natomiast fakt, że Gabriel(a) często przedstawiana jest jako kobieta o długich błękitnych włosach i właśnie w takiej postaci oddawano jej część w Japonii w okresie Ukrytych Chrześcijan. Oczywiście postać Gabriel(i) i Matki Boskiej była wtedy często łączona, mylona i ich obraz mieszał się, jednak w kapliczkach poświęconych Kami ukrywano właśnie przemalowane ikony kobiety o błękitnych włosach. Jako, że ZUN odnosi się do okresu Ukrytych Chrześcijan również w innych grach swojego cyklu trudno jest mi uznać za przypadek, że Tenshi wygląda tak jak wygląda. Jak już wspominałem w pierwszym tekście będącym wprowadzeniem do tego cyklu artykułów - świat gier Touhou jest pełen podobnych szarad i tajemnic, do których wskazówki ZUN porozrzucał szczodrze w swojej twórczości.

Obie wspomniane świątynie zaś znajdują się w prefekturze Mie, a więc w niedużej odległości od siebie. Co więcej fakt ten w zupełności mnie nie zaskakuje, gdyż wyłącznie potwierdza pewną prawidłowość stosowaną przez ZUNa. Wszystkie mity japońskie, do których się odnosi zwyczajowo pochodzą z tego samego regionu, co będę się Wam starał przybliżyć w kolejnych artykułach, drodzy Czytelnicy. Podsumowując jednak kwestie przybycia Królestwa Niebian na ziemię mogłoby się ono wiązać z gigantycznym kataklizmem, w wyniku którego mogłaby zginąć większość żywych istnień. Ci zaś którzy pozostaliby mimo wszystko przy życiu mogliby się ironicznie ujmując okazać godni, by dostąpić rozkoszy i przyjemności, które są codziennością Celestiali. Czyż ta apokaliptyczna wizja nie jest łudząco podobna do wielu przedstawień chrześcijańskiego Sądu Ostatecznego? Pozostawiam Was z przemyśleniami na ten temat.

Prawdopodobnie najbliższy kolejny tekst poświęcę samemu Gensokyo, temu czym może ono być. Bo jak już wielu nawet mało spostrzegawczych dostrzeże mamy tutaj i Piekło, tak Stare jak i przypuszczalnie to nowe, mamy też sąsiadującą Makai, a wędrówka na Szczyt Góry Youkai pozwala nam bezwiednie przedostać się do jednego z buddyjskich rajów, którym jest Bhava Agra. Mam nadzieję, że ten pierwszy artykuł z cyklu zaciekawił Was i zachęcił do lektury kolejnych rozważań o ,,ukrytych" znaczeniach w Touhou.

MevCore Hearn
11
PARTY HARD / Odp: Konwentowe problemy
po odfiltrowaniu wszystkich paneli i wiedzówek dotyczących pozycji, których nie znam bądź znam tylko ze słyszenia (vide atrakcje o Bleachu, obecne na każdym konwencie, i na każdym konwencie przeze mnie z marszu filtrowane), pozostają atrakcje o tematyce yaoi, panele znajomych oraz góra 2-3 inne atrakcje, na które faktycznie bym poszedł.
Mam świetne rozwiązanie: obejrzeć/przeczytać Bleacha! Można się pochwalić na MALu najlepszą mangą i anime jakie kiedykolwiek powstały poza Rozen Maiden i jednocześnie zdobyć +2 do interesujących atrakcji na konwentach!

Dwie pieczenie na jednym ogniu

Sugerowanie że Bleach najlepsza manga i anime kiedykolwiek powstałe przedstawia mi bardzo niskie wymagania widza albo wąski zakres obejrzanych czy przeczytanych tytułów. Jestem w stanie podać przynajmniej 20 tytułów zjadających Bleacha na śniadanie. Kurde, co się będę trudził. Wykorzystam Sephi'ego.
Sephi : wytłumacz dlaczego Mahou Sensei Negima > Bleach tak manga jak i anime. xP


PS. Ok, wiem że o gustach się nie dyskutuje,  preferencje każdy ma inne, itd, więc nie łapać butthurtu, bo pisałem to pół serio.

Tak poważniej natomiast - nazywanie jakiegoś średnio ambitnego tasiemca. który dłuży się niczym godziny spędzone w kibelku kiedy męczy nas zaparcie najlepszą mangą/anime ev'a powoduje u mnie mimowolne zgrzytanie i trzeszczenie zębów, próchnicę oraz uszkodzenia psychiczne.

Bardziej akceptowalne dla mnie byłoby określenie "najlepszy pośród tasiemców". Ba, nawet bym się nie kłócił zbytnio bo konkurencja słaba. Imo, Kriss by przybył walczyć o Dragon Balla. I ktoś o D-Gray Mana...O Naruto nie byłoby komu walczyć :P
12
Świątynia Hakurei / Odp: Sugestie 4.0
Jeśli mógłbym prosić o przewidzenie w nowym layoucie miejsca na dzialik "Ghostly Field Club". W nim chciałbym umieszczać artykuły o tematyce którą zacząłem i planuję kontynuować po obronie, a także umieścić dwa inne cykle, wszystkie jednak wiążące się z GFC - pierwsza, zaczęta seria artykułów zajmuje się po części kwestiami, które interesowały Renko i Maribeal; drugi set artykułów będzie przypuszczalnie dotyczył ich samych i w końcu trzeci ... to niespodzianka :D

Wiem, że można by to było umieścić wśród innych tekstów w dziale artykuły, ale GFC miałoby mieć raczej charakter kącika i periodyka, a nie samodzielnych tekstów, więc gdyby dało się umiejscowić je w oddzielnym menu z odsyłaczem do artykułów tylko związanych z tym kącikiem byłbym więcej niż szczęśliw. ;)

Sugestia 1: możliwość komentarzy pod artykułami
Sugestia 2: odsyłacz (link) do tematu na forum związanym z artykułem pod samym artykułem.

Dziękować, dziękować szanowne administratory xD
13
PARTY HARD / Odp: Konwentowe problemy
Wystarczy zamiast na fajki, browary i [tu wpisz, na co tam jeszcze złota młodzież wydaje kieszonkowe] odłożyć parę złotych i ma się hajs na konwent. Simple as that.

No ale tak jakby się robi OT.

A Kotori zapewne wydaje pieniądze na takie rzeczy.... [ironia - przyp.tłum. dla nie czujących] Zebrać 40 zł nie mając żadnego źródła dochodu, czyli nie dostając nawet na przysłowiową bułkę od rodziców, a przy tym nie mając pracy - to jest spore wyzwanie. Miałem okazję przekonać się gdy zobaczyłem sytuację finansową znajomego.
14
Świątynia Hakurei / Odp: Przedstaw się
O, witaj Mev. No i tak się przy okazji zapytam... jak tam moja koszulka? xD

Przyznam szczerze, że absolutnie nie miałem czasu się nią zająć. Przechodziłem świeżą rekrutację na dalsze studia, a w chwili obecnej cały czas szlifuję i poleruję swoją pracę magisterską, którą miałem bronić w przyszły poniedziałek. Co za tym idzie nie miałem chwili czasu wolnego na rozrywki, ani na zlecenia sklepowe znajomych. Słowem - leży to i czeka, aż się obronię. Czyli przynajmniej do 8 października, bo na wtedy mam wyznaczony nowy termin.
15
Touhou / Odp: Ulubione Postacie v.2
Ale ja szczerze mówiąc nieszczególnie chcę sortować. Łatwiej byłoby mi wymienić postaci których nie lubię albo za nimi nie przepadam, ale mam też wiele postaci które lubię tak samo. Dlatego mam z tym niemały zgryz. Z drugiej strony ja często postrzegam bohaterki jako pary albo grupki z których wyławiam swoje faworytki :P