Odkopuję ponieważ drugi odcinek z napisami i dubbingiem.Epizod okazał się być zupełnie inny od tego czego się spodziewałem - konkretnie Wojny Suwa i jej wpływ na obecny ród Moriya, czyli coś pokroju zajebistego
Through the Wind Cries. Jakież było zatem moje zdziwienie gdy zamiast tego otrzymałem interpretację tego jaką Kyoto Fantasy Troupe mają interpretację przeszłości Sanae... Przez pryzmat OC stworzonej na tą potrzebę.
Jakkolwiek źle by to powyższe nie brzmiało, widać że KFT starało się jak mogło żeby postać Yayoi była zarówno interesująca jak i wiarygodna. Mamy przydługi wstępniak z podekscytowaną Renko i tsukkomi Maribel - z których szczególnie ta pierwsza wypadła sympatycznie w swoim ADHD. Potem wchodzi tajemnicza staruszka, z którą dialog jest z początku na tyle kryptyczny i przeciągnięty, że akurat zdążamy odczuć ciekawość tuż przed tym jak dostajemy na twarz tym, kim jest naprawdę.
Sposób w jaki przedstawiana jest opowieść świetnie działa na wyobraźnię. Jako iż ktokolwiek obeznany z kanonem zna zapewne całkiem dobrze charakter Sanae, tak skupienie się na przeżyciach niechcianej Yayoi i flashbackach z jej perspektywy było strzałem w dziesiątkę.
W zaledwie kilku dialogach mamy świetnie zakreśloną niewinność siostrzanej więzi, ich idyllę z dziadkiem oraz ból rozłąki i chłod społeczeństwa wobec dziewczynki która rozłączyła się na zawsze z osobą która była dla niej całym światem i gdy zmuszona była odgrywać rolę swojej siostry gdy ta udała się do Gensokyo, byle tylko świat o niej nie zapomniał.
Całość kulminuje się w radości Sanae z wizji tego że jej siostrze dobrze się wiedzie - sparowanej z głębokim żalem Yayoi z tego że zazdrość pochłonęła ją na tyle że porzuciła nawet ukochanego dziadka... Po czym dostajemy endingiem z naszkicowanymi scenami z dzieciństwa rodzeństwa ze spokojną piosenką. Z niedowierzaniem przyznaję, że fanime Touhou to była ostatnia produkcja po której bym się spodziewał że będzie mi tak trudno utrzymać łzy po seansie. I to nie tylko dlatego że identyfikuję się z niemożnością spotkania Sanae.
Chociaż powyższe wystarczająco opisuje kunszt z jakim wyreżyserowany został odcinek, to grzechem byłoby nie wspomnieć o tym, jak dobrze KFT zrobiło research w kanonie - od smaczków typu napój o nazwie
Dr. Latency czy o
wersji Symposium of Post-Mysticism która prawie idealnie oddaje
kanoniczną stronę na temat Sanae - po opis wszelakich nieścisłości na temat legendy o Wojnie Suwa którą znamy my i tego co się wydarzyło naprawdę pomiędzy Kanako a Suwako.
Wreszcie, charaktery postaci. Jak już wspomniałem, Renko wypadła sympatycznie i zdecydowanie bardziej bym ją lubił widząc taki charakter w kanonie. Marry sobie po prostu była. Yayoi wypadła doskonale jak na OC i widać, że zamysł twórców na nią był ambitny. Suwako była słodka, a głos Yuki Iguchi mi się cholernie podobał, natomiast Kanako ledwie się pokazała. Jak na ironię, całokształtem najgorzej wypadła chyba Sanae - ale to bardziej wina założeń do których nagięty musiał być jej charakter aniżeli braku umiejętności charakteryzacji. Całkiem zabrakło cechującej jej kanoniczną osobowość ekscentryczności, więc wypadła bardziej jak typowy słodki aniołek bez skazy, cynamonowa rolka zbyt dobra dla tego świata, o tier lepsza niż chodzący plot device. Głos Nao Toyamy tylko to podkreślał. Po prostu nie było miejsca na typowe Gensokyo Antics™, w których Sanae czuje się najlepiej. W sumie najbliżej by jej było do Hermitowej inkarnacji, jeno mniej ciekawej.
Podsumowując, odcinek jest animowaną wersją typowego backstory fanfica z powiązaną z kanoniczną postacią OC - tylko tyle i aż tyle. Fanfica który jest naprawdę dobrze napisany pod względem postaci i świetnie zanimowany - nawet jeśli kogoś nie interesuje Sanae, to polecam choćby jednorazowy seans, bo to dość mocna bomba feelsowa. Sam też bym wolał coś bardziej w temacie przeszłości Kanako i Suwako, z pierdolnięciem jak EP1. Ale jak na to co jest to spokojnie mogę dać odcinkowi solidne
8/10, a i to tylko dlatego że więcej mogliby zrobić z samą Sanae. No i
niektóre momenty były tak cholernie słodkie, że rozpłynąłem się w kałużę cukru. Gag na koniec też był całkiem zabawny. :3