To wtrącę coś od siebie jeszcze: z reguły patrzę co jest na konwentach i jak dla mnie to wygląda tak, że jeśli ktoś nie jedzie dla socjalu (ew. dla stoisk, burżuazja i te sprawy), to musi być nowoprzyjacielem konwentowym albo jarać się większością tasiemców, żeby się nie nudzić w natłoku takich oryginalnych i ciekawych atrakcji. Nie wiem, czy już nie te lata, czy jestem aż tak nudną osobą, ale zazwyczaj liczba interesujących paneli mieści się na palcach jednej ręki.
Tak bardzo podzielam tą opinię. Powiem szczerze - jeśli nie jestem ze swoim stoiskiem, albo z własnym blokiem atrakcji to po przejrzeniu listy tych "jakże oryginalnych" atrakcji, które są nie raz na forum zachwalane, to uśmiecham się w duchu że nie wyrzuciłem do śmieci swoich 50-60 zł.
Prawdę mówiąc poziom oryginalności atrakcji (jeśli ktoś nie jara się tasiemcami, albo co gorsza "hyperowanymi" seriami jak Shingeki no Miernota/Przeciętniak) tak bardzo zniechęca do wyjazdów, że to aż smutne.
Co więcej - jestem starym wyjadaczem. Znam 90% starych organizatorów konwentów, czy to z przyczyn zawodowych (sklepu) czy prywatnych relacji, sympatii, wyjazdów i imprez...i znam ich własne opinie tak o nowych formacjach w ich grupach, o obecnym stanie konwentów, itd - no i różowo nie jest. Jeśli już sami orgowie albo eks orgowie mówią że jest źle, jeśli nie tragicznie i wybierają atrakcje z list i od uczestników, którzy zawsze szli do kosza, ze względu na mierny poziom prowadzenia czy treści atrakcji - to chyba jest problem.
Z drugiej strony - na co mam się wybrać jako eks-recenzent, byłe "media", były wystawca, organizator atrakcji, czy bloku kulturowego w ogóle...? Idę na kulturówkę na nowych konach i albo mniej lub bardziej świadomie rozpierdalam komuś panel, albo jestem zmuszony poprawiać prowadzącego co 2 zdania. Idę na atrakcje konkursowe i słyszę setny raz te same pytania, mało kiedy zmienia się prowadzący. I cały czas jeszcze trafia się faworyzowanie albo chaos w prowadzeniu. Idę na cosplay... i tutaj chyba wszyscy mieli okazję poczytać. Na stoiska nie idę bo zaraz są pytania, na które nie zawsze mam ochotę odpowiadać.
Jako sklep w zawieszeniu czuję się zresztą ogólnie źle na konach...bo czuję się taki zawieszony w niebycie... mogę się tylko uśmiechać w duchu jak znajomi narzekają mi że idzie jeszcze ***jowiej niż zanim zawiesiłem działalność.
Kretone jakiś czas temu powiedział że chyba jest już za stary na konwenty. Czasem jak sam na takowy idę, albo wyrywam się ze stoiska - to sam się tak czuje. Na Krakonie miałem przynajmniej fun z prowadzenia atrakcji.. ale już przed szkołą na B - godzina stania i spotkałem 3 znajomych, w tym 2 sprzedawców.
Potrzebuję nowych bodźców lub znajomych na conach, albo faktycznie jestem na nie za stary.