Zaczęło się banalnie: chłopak rzucił Ninę po dwóch miesiącach chodzenia.
,,Biedna dziewczyna", myślały wszystkie koleżanki. ,,Co za drań", mówiły. Wiedziały, co to dla niej znaczy - wszystkie przecież z nim wcześniej chodziły. A był to największy przystojniak w piątej klasie - wysoki brunet, piwne oczy i uwodzicielski wzrok. Do tego zawsze pięknie ubrany. Krótko mówiąc, bożyszcze wszystkich dwunastolatek takich jak Nina. To wydarzenie zapoczątkowało wielkie zmiany w psychice załamanej dziewczyny.
Od tamtego wydarzenia minęły trzy lata. Nina na pozór nie zmieniła się zbyt mocno przez ten czas, a przynajmniej zmiany, które jej dotknęły, nie dotyczyły wyglądu. Wciąż miała długie, rude włosy, niewyróżniającą się twarz, a na niej sporo drobnych piegów, w gimnazjum doszły jeszcze tylko niezbyt liczne, ale duże pryszcze. Była niewysoka i dość chuda, jednak znacznie bardziej umięśniona od swoich koleżanek. Miała też piwne oczy. Nie uchodziła za szczególnie ładną - ot, po prostu zwykła nastolatka, i choć bez wątpienia uważano ją za najmniej atrakcyjną dziewczynę w klasie, nie można by tak naprawdę nazwać ją brzydką. Ot, nieszczególnie urodziwa gimnazjalistka. Nigdy też nie ubierała się w żaden odznaczający się sposób - wciąż te same od kilku lat jeansy i jakaś zwykła koszulka na co dzień. I trampki. Właściwie to pod tym względem była tak zwyczajna, jak się tylko da.
Znacznie większe zmiany zaszły od czasów podstawówki w jej charakterze. Na ogół była miła wobec ludzi, jednak od piątej klasy zaczęła coraz częściej zachowywać się złośliwie, ironicznie i wrednie. Ku zdumieniu nauczycieli i dawnych przyjaciółek ze szkoły podstawowej, stała się też bardzo waleczna, żeby nie powiedzieć - agresywna. Agresja ta odnosiła się głównie do chłopców, co do których miała przykry zwyczaj kopania ich po najbardziej bolesnych częściach ciała, a szczególnie po kroczach. Kopniak trampkiem Niny stał się już legendarny wśród męskiej części gimnazjum, do którego uczęszczała, i w świadomości pozostałych uczniów wyrył się jako symbol czegoś, czego boi się każdy (nawet najodważniejszy) gimnazjalista. Nieliczne koleżanki dziewczyny odczuwały jednocześnie zdegustowanie i fascynację preferowanym przez Ninę sposobem ,,konwersacji" z chłopakami, same bowiem miały zazwyczaj tylko dwa ich schematy: ,,rozmowa z chłopakiem, z którym chodzę" i ,,odczep się ode mnie".
Również słownik Niny uległ diametralnej zmianie. Przede wszystkim pojawiło się w nim więcej wyrazów na ,,j", ,,ch", ,,p", ,,k" i ,,s". Często też powtarzały się w jednym zdaniu. Zaskakiwała tym nawet najbardziej wulgarnych kolegów, gdy zdumieni dowiadywali się, co mają sobie wsadzić gdzie, tudzież o genealogii swoich rodziców, zwykle zajmujących się - według jej słów - praktycznie samymi hańbiącymi rzeczami. Sama też bywała celem chamskich zaczepek i wulgaryzmów ze strony kolegów, jednak nigdy nikomu z nich nie przepuszczała i agresorzy sami byli przez nią następnie poniżani. Wynikiem tych potyczek słownych były, w większości przypadków, potyczki fizyczne, w których - mimo odniesionych ciosów (chłopcy dawno nauczyli się, że przed Niną jak najbardziej trzeba bronić się fizycznie, samemu stosując atak - w przeciwnym razie groziło to śmiercią lub kalectwem) zwykle wychodziła z nich zwycięsko.
Nie można było jednak o niej powiedzieć, że była zła. Przeciwnie, poza szkołą uchodziła za bardzo miłą, zabawną, dowcipną i swobodną dziewczynę. Zachowywała się też uprzejmie wobec nauczycieli i dobrze się uczyła. Jednak z chłopakami jej się jakoś nie układało, i to wszystko. Od piątej klasy z nikim o nich nie rozmawiała, nie wdawała się w żadne związki i nie polubiła ani jednego nowego kolegi, zerwała też znajomości z dawnymi znajomymi. Teraz trwała jej niezrozumiała przez nikogo poza nią krucjata - nieustająca walka przeciwko płci męskiej.
Na początku nowego roku szkolnego stało się coś ciekawego. Mianowicie do klasy Niny zaczął uczęszczać chłopak, który przeniósł się do jej gimnazjum z innej szkoły.
- Poznajcie nowego kolegę - rzekł wychowawca klasy II ,,c" i nauczyciel matmy, pan Grzegorz Kusierski, znany powszechnie jako Kusy.
Uczniowie przyjrzeli się z uwagą nowemu. Pięciosekundowa analiza sklasyfikowała go u większości jako lalusia, jednak niektóre dziewczyny wpatrywały się weń z zachwytem. Obiekt był średniego wzrostu, miał sięgające prawie do ramion przylizane blond włosy, niebieskie oczy i czarujący uśmiech, był też dobrze zbudowany i umięśniony. Jednym słowem typowy kobieciarz i frajer (według ogólnoświatowych szkolnych standardów).
Nina spojrzała na nowego, po czym postanowiła go obserwować. Znana ze swej złośliwości wobec chłopaków, prowadziła jakby akta każdego z nich w swojej głowie, a że ten wydał jej się wyjątkowo dziwny, zwracała na niego od tej pory baczną uwagę.
Teraz powinien być opis niesamowitych wydarzeń związanych z nowym kolegą z klasy Niny. Powinna się wydarzyć jakaś wyjątkowa heca związana z jego osobą, jak również naszą bohaterką, z czego wyniknie - jakżeby inaczej - wielka miłość, a po gimnazjum, liceum i studiach - ślub i czwórka dzieci.
Jakież byłoby to banalne, prawda?
Tymczasem stało się zupełnie inaczej. Przez pół roku nie działo się absolutnie nic. Minęła jesień, minęły święta i karnawał i nastał luty. Piękna, zimowa pogoda budziła radość w sercach dzieci i młodzieży, również z gimnazjum, w którym dzieje się akcja naszego opowiadania. Jednak w przypadku Niny mroźna pora roku odzwierciedlała tylko temperaturę jej serca.
- Co powiedział? - spytała z niedowierzaniem swą koleżankę. Miała na imię Zośka i - jak się okazało - od listopada chodziła z lalusiem. Gdyby nie przykrość, którą sprawił swej dziewczynie, Nina prawdopodobnie przez tydzień manifestowała swoją pogardę wobec kogoś naiwnego na tyle, by wdawać się w związki, nawet jeśli byłaby to dobra koleżanka. Tym razem jednak cały gniew był
adresowany w stronę nowego chłopaka.
- Powiedział... powiedział, że już mnie nie kocha... i że - wytarła głośno nos - nie możemy być dłużej razem. I nic więcej. Tak po prostu się odwrócił i poszedł.
Choć i według Niny wypowiedź ta zasługiwała na Złotą Żyletkę w konkursie na emo roku, poczuła współczucie do Zośki. Cała złośliwość, jaką ją darzyła w czasie trwania jej związku, nagle zniknęła. Była to dobra dziewczyna. Może niezbyt inteligentna, ale za to bardzo sympatyczna, no i nie komentowała nietypowego zachowania Niny wobec chłopaków. Chociaż od początku roku minęło sporo czasu, Nina nie zamieniła z lalusiem jeszcze ani jednego słowa, starając się nie poświęcać mu uwagi.
- A to sukinsyn - mruknęła. - Chcesz, to się nim zajmę.
- Co? Nie! Naprawdę nie musisz! Ninuś, proszę cię...
Ale było już za późno. Nina zerwała się i poszła dokonać zemsty za krzywdę przyjaciółki.
Rozmowa zaczęła się standardowo:
- Hej, chodź tu, ty tępy kutasie!
Jak przed chwilą lalusiowi towarzyszyło kilku kolegów, tak teraz został zupełnie sam. Instynkt przetrwania wśród męskiej części gimnazjum stał na naprawdę wysokim poziomie (przede wszystkim dzięki Ninie).
Chłopak odwrócił się w jej stronę. Zauważył groźną minę dziewczyny i rzekł niepewnie:
- Eee... cześć. Coś się stało...?
Nie zdołał powiedzieć nic więcej, ponieważ oberwał potężną pięścią Niny w twarz. Wokół ustawiała się już spora widownia - zapowiadało się niezłe widowisko.
Mimo szczerych chęci dyplomatycznego rozwiązania niejasnego konfliktu z rudowłosym aniołem śmierci, chłopak oberwał jeszcze w kilka newralgicznych części ciała (wliczając w to brodę i żołądek), a choć w głowie postała mu rozpaczliwa myśl o obronie, cios w plecy zbyt zajął go, by dalej analizować taką możliwość. Próba ucieczki zakończyła się schwytaniem za włosy i posłużenie
się nimi przez agresorkę w celu powalenia ofiary napaści w wielkich bólach na podłogę. Kolejny nieudolny pomysł atakowanego, czyli próba wstania, zakończyła się zaś kopniakiem w żebra. W końcu jednak nieszczęśnik zdołał podnieść się na nogi, za co spotkała go kara w postaci plaskacza. Następnie Nina obróciła się o pełne 360 stopni i zgrabnym ruchem ślicznej nóżki trafiła trampkiem prosto w krocze chłopaka. Ten nieprzyjemny cios stanowił jednocześnie finisz bijatyki, co publika przyjęła jednocześnie z ulgą i rozczarowaniem, natomiast lalusiowi dostarczył wrażeń na resztę dnia, to jest: nieustanne kulenie z powodu odczuwanego bólu i niewyjaśniony strach przed sikaniem.
- To za to, co zrobiłeś Zośce, chuju jebany - warknęła nad kłębkiem bólu, jakim stał się obiekt zemsty. Tekst był może mało oryginalny, ale wywarł niezatarte wrażenie na klasowym lalusiu.