Odp: Battle R0yale
Odpowiedź #9 –
Kill 10
Gdy otworzyłem oczy, nie było jeszcze siódmej. Emi również. Sądząc po godzinie, stała teraz na dworcu kolejowym. Zawsze jeździła tak wcześnie, gdy chciała być w domu przed południem. Idąc do kuchni, zastanawiałem się, co dziewczynki wyprawiały w nocy. Górna połowa Yoko leżała na podłodze, natomiast Ririka rozłożyła się na całym łóżku niczym księżniczka, widocznie zrzucając swoją siostrę na podłogę. Podniosłem Yoko i ułożyłem koło Ririki, a ta od razu przytuliła się do siostry. Doprawdy, nie wiem czy one są w trybie czuwania, oszczędności energii, czy naprawdę śpią. Pozostanie to dla mnie wielką tajemnicą.
W lodówce znalazłem ugotowany wczoraj obiad i śniadanie zrobione dla mnie oraz dziewczynek przez Emi tuż przed wyjazdem. Kochana Emi. W czasie gdy jadłem śniadanie, dziewczynki zaczęły się budzić. Wyglądało to przekomicznie, jak idąc do łazienki, widocznie zaspane, potykały się o własne nogi. Oszczędność energii raczej tak nie działa, więc zakładam, że był to normalny sen. Biorąc pod uwagę pozycję Yoko - dość mocny.
Po opuszczeniu łazienki, dziewczynki wzięły się za sprzątanie, a ja sam siedziałem przy komputerze, stukając w klawiaturę, by ekran zapełniał się kodem. We tle grał telewizor - dziewczynki sprzątając, oglądały przy okazji jakąś telenowelę, czy coś takiego. Brzydki nałóg przekazany im przez moją dziewczynę. Miałem już przerzucić się na słuchawki, gdyż lubię pracować przy muzyce, a właściwie to uważam dzień bez muzyki za dzień stracony, jednak w telewizji usłyszałem reklamę wesołego miasteczka, w którym otwarto nowy rollercoaster. Akurat to wesołe miasteczko znajdowało się w naszym mieście. Po krótkich przemyśleniach postanowiłem spytać.
,,Yoko, Ririka. Chcecie jechać do wesołego miasteczka?"
* * *
Akurat wtorek okazał się dniem wolnym. Było słonecznie, i już stojąc przed bramą Fantasy Land, można było stwierdzić, że będzie tam tłoczno. Kolejki do każdej kasy miały przynajmniej po pięć metrów długości. Gdy nadeszła nasza kolej, kupiłem trzy karnety. Zwykły i dwa dziecięce. Dziewczynki wyglądają na dwanaście lat, więc było w porządku.
Dopiero po przekroczeniu bramy zwróciłem uwagę na jedną rzecz, która jakoś mi umknęła. Ririka była bardzo energiczna. Zachowywała się jak dziecko z ADHD. Podczas gdy Riri skakała, cieszyła się ze wszystkiego i w ogóle wszędzie było jej pełno, Yoko stanowiła oazę spokoju. Z upływem czasu jednak nastrój Ririki zaczął również udzielać się ,,starszej" siostrze, ale na szczęście nie aż w takim stopniu.
Zaczęliśmy od obejścia całego miasteczka dookoła. Podczas obchodu, patrząc na wszystkie budki z jedzeniem, zrobiłem się nieco głodny. Yoko i Ririka zażyczyły sobie... Watę cukrową. Czasem naprawdę chciałbym zapomnieć, że to roboty.
Park był dość duży, więc obejście go zajmowało za dużo czasu, dlatego drugą połowę objechaliśmy kolejką linową. Na nasze szczęście ta kursowała bez ustanku, objeżdżając park dookoła. Ponownie znaleźliśmy się przy wejściu. Mając dziewczynki pod ręką, nie potrzebowaliśmy mapy, jednak by dziewczyny orientowały się w terenie musiały go zobaczyć. Nie chciałbym korzystać z satelity od GPS, więc zabawę zaczęliśmy od wizyty na wieży obserwacyjnej. Ze szczytu widać było cały park oraz spory kawałek miasta. Prócz tego było cholernie wysoko, a podłoga w obrotowej kabinie jak na złość była przeźroczysta. Jak niezbyt dumny posiadacz daru zwanego Lęk Wysokości, źle wpływało to na moje samopoczucie. Rekompensował mi to jednak widok ze szczytu wieży, całkiem przyjemny i ładny.
Gdy wysiedliśmy z kabiny, przeszliśmy do kolejnego punktu programu, czyli atrakcji o średnim poziomie intensywności. Statek kołyszący się na sporej wysokości był jedyną atrakcją, na którą byłem w stanie pójść. Twister i Enterprise okazały się być nie na mój żołądek.
Twister składał się z obrotowej platformy, na której znajdowały się ,,wysepki" z podnośnikami kręcące się w przeciwną stronę do samej platformy. Na podnośnikach znajdowały się siedzenia, które dodatkowo kręciły się bez ładu i składu zależnie od tego, ilu ludzi tam siedziało i jak działała siła odśrodkowa.
Enterprise natomiast był atrakcją, w której siła odśrodkowa odgrywała kluczową rolę. Statki pełniące funkcję siedzeń zaczynały obracać się wokół platformy, która po jakimś czasie zaczęła podnosić się do pionu, dodatkowo zwiększając obroty. W statkach nie było żadnych pasów - nie były potrzebne, bo siła odśrodkowa dosłownie wgniatała w siedzenie.
W planach był jeszcze Rollercoaster. Nazwa Devil's Hand mówiła sama za siebie. Nie spieszyło mi się ani do nieba, ani tym bardziej do piekła. Mimo wszystko - konstrukcja robiła wrażenie. Był to największy Rollercoaster nie tylko w Japonii, ale także na świecie. Wagoniki wjeżdżały na wysokość stu dwudziestu metrów, skąd zjeżdżały na dół, by po chwili - trwającej może trzy, może cztery sekundy - przejechać przez trzy pętle i spiralą zjechać na niższy poziom. Przyznam szczerze, chciałem się na tym przejechać, jednak brakło mi odwagi.
Dziewczynkom Rollercoaster spodobał się i to nawet bardzo. Jechały na nim kilka razy pod rząd. Czekając na nie, zrobiłem się głodny. Gdy dziewczynki skończyły przejażdżkę, udaliśmy się na pizzę. Dobry fast food nie jest zły. Gdyby Emi zobaczyła, co jem, nieźle by się wkurzyła. Ale czego oczy nie widzą...
Zamówiłem największą i najostrzejszą pizzę, jaką mieli. Nazywała się ,,Dyrektor" i reklamowana była słowami ,,Ostrzejsza niż twój szef". Była cholernie smaczna i odpowiednio ostra. Wszystko byłoby w porządku... Gdyby nie fakt, że nie dałem rady zjeść połowy. Dziewczynki ją skończyły.
Po obfitym posiłku, udaliśmy się dalej na atrakcje. Ja ograniczyłem się do tych mało intensywnych jak nawiedzony dom, a dziewczynki testowały wszystko jak leci, wliczając w to te najbardziej ekstremalne. Po jakimś czasie, gdy dziewczynki atakowały kolejną atrakcję, pomagającą ci zwrócić ostatnio zjedzony posiłek, ja siedziałem na ławce czytając informator.
Zawierał on plan atrakcji, krótki opis parku oraz listę odbywających się w tym miesiącu na jego terenie imprez. Jedna z takowych miała mieć miejsce dzisiaj. Był to koncert idolek - Kanom oraz M.C.Oni. Muszę przyznać, że sama nazwa nic mi nie mówiła, ale informator zapowiadał je nie gorzej niż grupę rockową, która miała wystąpić za tydzień. Trwający godzinę koncert miał się zacząć w okolicach osiemnastej, czyli za dwie godziny. Nie byłem na czasie, ani też nie jestem fanem popu, ale sądziłem, że nie zaszkodzi zostać i posłuchać.
Widząc biegnące w moim kierunku ucieszone dziewczynki, wstałem z ławki i już miałem ruszać w ich kierunku, gdy Ririka potknęła się i przytuliła asfalt, obdzierając sobie dość boleśnie kolano. O ile o samą Ririkę nie należało się martwić, bo nie czuła bólu, o tyle rana, która zrobiła jej się nodze odsłaniała metalową płytkę, przypuszczalnie część szkieletu czy jakąś inna osłonę. Dosadnie przypomniało mi to, że Ririka i Yoko, mimo iż traktuję je jak córki, wcale nimi nie są. Ba! Nawet nie są ludźmi.
Rana będzie goić się krótką chwilę, więc zrobiłem prowizoryczny opatrunek z kilku chusteczek. Powinno wystarczyć. Nagle zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu migało zdjęcie mojej dziewczyny.
,,Słucham?"
,,Coś się stało z Ririką?"
,,Nie. A coś miało się stać?"
,,Na kolanie pojawiła mi się bolesna rana."
No tak. Opowiedziałem Emi, jak spędzamy dzień i jaką niezdarą jest jej towarzyszka. Trochę ją to uspokoiło, ale też uświadomiło, że połączenie między nimi to nie żart.
,,W takim razie będę kończyć. W domu będę tak jak planowałam, czyli w niedzielę."
,,Spokojna głowa. Damy sobie radę. Masz dziewczynki do telefonu."
Po krótkiej rozmowie dziewczynek z moją lubą, udaliśmy się dalej na zabawę.
Czas na zabawie powinien płynąć raczej szybko, a mój wlekł się, jakby dziadek czas zamiast biec, potknął się i czołgał. Mimo wszystko z każdą chwilą ilość ludzi w parku zaczęła się zmniejszać. Część poszła do domu, reszta udała się w kierunku sceny, by zobaczyć koncert. Również i my ruszyliśmy w tamtą stronę.
Ku mojemu zdziwieniu ponad połowa widowni była stuprocentowymi otaku. W sumie nie powinno mnie to dziwić. W końcu to idolka, a te zawsze są otaczane przez takich ludzi, w końcu zazwyczaj przebierają się za postacie z anime. Przypomniałem sobie, co się działo, gdy wydawaliśmy Revolutionary Mahou Shoujo Meruru cztery Comikety temu. Ilość otaku otaczająca naszą cosplayerkę była ponad jej siły. I chociaż dzielnie trzymała się do końca, stwierdziła, że więcej takich roli już nie weźmie.
Tłum krzyczał wniebogłosy pseudonim swojej idolki, aż w końcu na scenie pojawiła się młoda dziewczyna ubrana w strój obsługi parku.
,,Witamy wszystkich obecnych."
Krzyki. Wrzaski. Anarchia. W sumie może nieco przesadziłem.
,,Muszę prosić wszystkich o chwilę cierpliwości. Dzisiejsze gwiazdy wieczoru trochę się spóźniły, więc koncert zaczniemy z kilku minutowym opóźnieniem. Czas oczekiwania umili wam DJ A.N.L. Expander."
Na scenie pojawił się chłopak w masce przeciwgazowej i zaczął puszczać muzykę, która przypominała odgłosy remontu. Nazywało się to schranz, czy jakoś tak. W sumie jak dobrze pamiętam, jeden z moich znajomych sam tworzył taki styl, remontując mieszkanie. Instrument, który używał nazywał się kruszarka.
Po kilku minutach tego terroru muzyk zszedł ze sceny i znów zjawiła się na niej dziewczyna z obsługi.
,,Dziękujemy za cierpliwość. Czas umilał wam DJ A.N.L. Expander."
Brawa. Nie mówicie mi, że tym otaku się to podobało.
,,Panie i panowie, przed państwem gwiazdy dzisiejszego wieczoru. Kanom oraz M.C.Oni!"
Pociągnąłem łyk napoju, lecz błyskawicznie wyplułem go, mocząc koszulę otaku stojącego przede mną. Chyba nie zauważył. Zareagowałem tak, gdy tylko zobaczyłem, kto wszedł na scenę. Wszystko jasne. Kanom - KAnzaki NOMico. M.C.Oni - Monica.
Ririka bardzo chciała wszystko widzieć, więc musiałem wziąć ją na barana. Nie mogłem powiedzieć złego słowa o ubiorze dziewczyn na scenie. Zaczynając od mojej siostry, miała na nogach białe buty prawie do kolan z zielonym trójkątem na przodzie, na lewej nodze zielono białą opaskę. Do tego różową krótką spódniczkę. Stojący pod samą sceną fani zapewne widzieli jej majtki. Miała na sobie również różową rozpiętą kureczkę, czy może raczej kamizelkę, która odsłaniała... Hm... Jasnoniebieski stanik. Na jej uszach spoczywały słuchawki z migającym na nim napisem ,,Kanom". Był doskonale widoczny w telebimie umieszczonym za sceną.
Monica natomiast ubrana była w czarne skórzane buty do kolan i pasiaste pończochy, które wraz z ciemną krótką spódniczką tworzyły idealne zettai ryouiki. Góra stroju była identyczna jak u Nomico, różniła się tylko kolorem, gdyż stanik (przyznam - jej niepotrzebny) był koloru czerwonego, a kurtko-kamizelka czarnego. Głowę natomiast zdobiła czapka z daszkiem obrócona na bok.
,,Jak się macie?"
Zaczęła się seria pytań od Nomico do fanów, na które wszyscy odpowiadali zgodnie. Nagle Monica wyszeptała coś do ucha swojej właścicielce. Ta natychmiast rozejrzała się po tłumie, odchrząknęła i podniosła mikrofon do ust, a Monica ruszyła z drugim mikrofonem w naszą stronę.
,,Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić obecnego tutaj mojego starszego brata oraz urocze kuzynki!"
Cały tłum odwrócił się w stronę wskazaną przez Nomico - w moją. Wszyscy wyglądali, jakby chcieli mnie zabić. Doszła do mnie Monica i podała mi mikrofon.
,,Kocham cię, bracie!"
,,Tak, jak ciebie też. I dziewczynki również."
Teraz tłum na pewno mnie zabije. Oddałem Monice mikrofon i czekałem cierpliwie na zlinczowanie. Tłum jednak stracił zainteresowanie moją osobą.
Monica wbiegła na scenę i ustawiła się za konsolą.
,,Mam nadzieję, że jesteście gotowi. Kanom, dajemy czadu!"
* * *
Po koncercie Nomico i Monica dołączyły do nas. Ruszyliśmy w stronę wyjścia z parku.
,,Nie wiedziałem, że jesteś idolką."
,,Nie wiesz o mnie wielu rzeczy."
,,A ty o mnie za dużo."
,,Słuchaj, miałbyś coś przeciwko, gdybym dzisiaj spała u ciebie?"
Pytanie zupełnie mnie nie zdziwiło. Dom Nomico znajdował się na drugim końcu miasta, podczas gdy mój - dziesięć minut metrem. Dokładniej - dwie stacje.
,,Ale ostrzegam, nie mam piw!"
,,O to nie musisz się martwić."
Nomico poklepała się po plecaku. Ona mnie dobijała. Dodatkowo jej uśmiech teraz przywodził mi na myśl idiotę w pomarańczowym dresie z pewnego starego anime.
Idąc w stronę domu, sam zresztą czułem się jak bohater anime. I to haremówki. Trzy loli i dorosła kobieta. Wszystkie ładne. Miałem ochotę założyć okulary przeciwsłoneczne i krzyknąć "YEEEEEEE". Dodatkowo spojrzenie na idącą przede mną Nomico... DAT ASS!
Kurczę. O czym jak myślę? To w końcu moja siostra. A moje życie to nie anime z gatunku hentai incest. Ale... Przypomniało mi się anime, w którym główny bohater ,,gwałcił" własną siostrę tym, że mył jej zęby.
,,Nomico, czekaj. Wstąpię do sklepu. Emi jest u rodziny, więc nie bardzo jest co jeść."
,,O, dobrze. Masz tu listę. Kup to. Zrobię dzisiaj dobrą kolację."
,,Świetnie."
Lawirując między półkami, doszedłem do wniosku, że takie świetne to nie było. Przekonała mnie do tego cena, jaką usłyszałem, stojąc przy kasie. Za te pieniądze miałbym jedzenia na cztery dni. Na szczęście Nomico zwróciła mi połowę kasy.
Do domu doszliśmy po dwudziestej. Yoko, Ririka i Monica poszły zrobić wanna-party, czyli wykąpać się, Nomico zabunkrowała się w kuchni, a ja zatopiłem się kompilacji Kimontonkou 3.5 - czyli najnowszego silnika do naszych gier. Nazwałem go po działaniu ataku o tej nazwie z jakiejś gry. Był jak atak - szybki. I o to chodziło.
* * *
,,Ah, żyć, nie umierać."
Nomico opadała na kanapę, otwierając piwo. Mimo protestu i tak wcisnęła mi jedno. W plecaku miała dwie zgrzewki, drugie tyle miała Monica. Jaki tryb życia ona prowadziła? Przypomniało mi się, o co miałem spytać dziewczynki.
,,Yoko, jesteś robotem bojowym. Masz jakieś parametry z tym związane?"
,,Oczywiście. Jest to prosty system punktowy. Nasz potencjał bojowy wynosi sto punktów. Jest to połowa całości. Druga połowa zależy od właściciela. Dokładniej wiedzy, kondycji i umiejętności. Na chwilę obecną moja siła wynosi sto sześćdziesiąt cztery. Siła Ririki to sto dwadzieścia siedem."
,,Moja to sto siedemdziesiąt trzy. Maksymalnie może być dwieście."
,,Baza danych mówi, że można przekroczyć dwieście... Ale nie mówi, jak to zrobić."
Zaniepokoiła mnie wartość pary Emi-Ririka.
,,Riri jest z nas najsłabsza, ale wcale nie oznacza to, że od razu skazana jest na porażkę. Umiejętności taktyczne, przebiegłość i umiejętności kamuflażu nie są w to wliczone. Dodatkowo jest to liczba poglądowa. Nie należy jej brać w całości na poważnie."
Impreza trwała dalej. Kończyłem trzecie piwo, podczas gdy Nomico piła siódme. W końcu przerwała ciszę.
,,Słuchej no, synek. Jako ci tam z towja dziołszka ida?"
,,Dialekt Kansai?"
,,No ja. Mieszkoła jo w Kobe za młoda. No synek, opowiadoj."
,,Zawsze tak jest, jak wypije za dużo. I klei się do wszystkich po... Ugh..."
,,Tyś je mojo dziołszka. Jo cie zaroz gryfniejszo i szwarniejszo zrobia. Kaj jo mom upińkniocze."
,,Pomocy!"
Monica była już stracona. Dodatkowo Yoko i Ririka przyłączyły się do Nomico. Gdy dziewuchy się szamotały, ja udałem się do łazienki. Dzisiaj miałem ochotę na szybki, zimy prysznic.
Po wyjściu zastałem ciekawy widok. Yoko, Riri, Monica i Nomico śpiące razem na kanapie. Monica z twarzą pomalowaną w kolory tęczy zestawem szminek, pudrów i kto wie czego jeszcze.
Skoro dziewczyny już spały, to i ja udałem się do sypialni.