Odp: [2.1] Stary człowiek i morze
Odpowiedź #6 –
Książka przypadkiem otworzyła się na poematach rycerskich. Piękne bajeczki i cudowna próba przypisania swoim wzorcom nadludzkich cech i dokonywania czynów, które leżą poza zasięgiem zwykłego śmiertelnika. Oczywiście nie może zabraknąć ubarwienia tych historii różnymi potworami, demonami i magicznymi istotami, które ów bohater musiał pokonywać. Tak, ta potrzeba szukania sobie wyidealizowanych wzorców bardzo dobrze wpisywało się w ludzką naturę i była na swój sposób zabawne. Szczególnie w sytuacji, gdy ktoś, próbując podążać ślepo za słowami bardzo przerysowanych pieśni i poematów, śpiewanych przez trubadurów, bądź zapisywanych w księgach, doprowadzali swoją pasję do granic szaleństwa, a niekiedy, z odrobiną mojej pomocy, ją przekraczali. Zaśmiałam się cicho przypominając sobie szalonego rycerza masakrującego niewinnych wieśniaków tylko i wyłącznie dlatego, iż święcie wierzył w ich powiązania z siłami nieczystymi. Ach, to były piękne czasy...
Moja nocna lektura została jednak przerwana przez pewną niezdarną istotę, którą aż pycha zżerała od środka. W pierwszej chwili miałam ochotę skwitować ją paroma ciętymi uwagami i zapewnić jej bardzo ciekawych doznań umysłowych, które pewnie zapamiętałaby na długo. Przed taką reakcją powstrzymała mnie jednak jedna rzecz. Ona jest świadoma mojej demonicznej natury. Uśmiechnęłam się szeroko. Kontrakty ludzi z demonami były mi dobrze znane i, chociaż tutejsi mieszkańcy różnili się kulturowo od starej Europy, to chyba jednak kwestia powinna zostać potęgi. Człowiek, będący na tyle odważnym, bądź szalonym, żeby przyzywać piekielne istoty, chciał coś od nich otrzymać, a jej słowa zdawały się to tylko potwierdzać. Dobra... zabawię się w twoją grę, może to być bardzo ciekawe. A gdy już będzie ci się wydawało, że uzyskałaś ode mnie tego, czego chciałaś, ty zabawisz się w moją.
Wstałam i ukłoniłam jej się, kładąc prawą rękę pod piersiami.
- Witaj, o wielka Mononobe no Futo! - słowa wymawiałąm bardzo uprzejmie, aż do przesady. Bardziej inteligentna osoba pewnie by wyczułą w moim głosie nutkę ironii. - Jakiż to zaszczyt mnie spotkał, że mogę tobie służyć! Czego więc oczekujesz ode mnie. Życia wiecznego? Miłości? Czy władzy? Bo o to przecież ludzie zazwyczaj proszą demony, czyż nie?
Wyprostowałam się i spojrzałam jej prosto w oczy. Chciałam zbadać siłę jej umysłu w delikatny i subtelny sposób próbując wytrącić go na krótką chwilę z równowagi. Nie zależało mi, żeby zarazić ją teraz szaleństwem. Było na to zdecydowanie za wcześnie. Musiałam jednak wiedzieć, na czym stoję, żeby spokojnie zaplanować swoje dalsze posunięcia.