Odp: Seksualizacja Fandomu - Krew czy Toksyna?
Odpowiedź #1 –
Przyciężkawy, fizoloficzny temat tak naprawdę.
Z jednej strony seksualność jest niesłychanie skutecznym magnesem, tak jak w reklamach dobrze się sprzedaje, bo przyciąga uwagę (ludzie są tak uwarunkowani, aby te informacje podświadomie wychwytywać) i tutaj napewno nie jest to zjawisko negatywne (dużo fandomów powstawało na ich gruncie, rakostatki raczej nie zyskałyby takiego rozgłosu) z drugiej strony nie może ona stanowić trzonu, ponieważ po "zaspokojeniu" po pewnym czasie nie byłoby już niczego co by mogło zatrzymać na dłużej.
Co do Touhou ze swojej strony uważam, że jak najbardziej nadal pozytywne, gdyby nie wychodzące tysiącami h-doujiny, trend by się tak długo nie utrzymał (oficjalne gry wcale tak często nie wychodzą), a jednocześnie nadal ludzie się podniecają nowymi grami, zarówno oficjalnymi jak i fanowskimi, non-ero artami (choć podniecają brzmi tu dwuznacznie) i doujinami, oraz interesują się kanoniczmym tłem, a nie wyłącznie fapają do artów (nie jest więc tak, że zalewa nas sam seks i atakuje ze wszystkich stron) :D
Osobiście kocham ero i się tego nie wstydzę (przydałoby się może wskrzecić +18 dział kiedy :P ), choć pamiętam też ludzi, którzy reagowali agresją na wszelkie przejawy seksualizowania postaci/waifu (np. Alice).
Tak się zastanawiam, czy obecnie coś mnie drażnie w tym jeszcze i szczerze... o ile w reklamach bardzo, w anime też (oj słabe te serie, które wyłacznie na tym się skupiają) to dochodzę do wniosku, że aktualnie w kwestii Touhou już dawno przestało mnie to specjalnie ruszać, czy ktoś nowo poznany zaczyna od gry, czy całą swoją wiedzę zawdzięcza losowo oglądniętemu h-doujinowi, napewno prędzej czy później pozna większy obraz całości (a nie trawię tylko guro).