Tutaj ogółem także jestem w stanie stwierdzić, że ZUN zdecydowanie stanął na wysokości zadania i stworzył jeden z wyraźniejszych castów. Większości z dziewczynek z tej gry nie nazwałbym sympatycznymi, ale ich motywacje, ich dość radykalne metody działania, interesujące moce i charakterność sprawiają że mam wobec nich mocniejsze poglądy i emocje niż wobec choćby takiej Miko z grupą taoistów - których lubię jako indywidua ale moja reakcja na ich jakże ambitne plany sprowadzała się do "lol... ok, why not?"
Seiran - Biorąc pod uwagę jej bycie traktowanym dosłownie jako mięso armatnie do infiltracji za głodową pensję, jej problemy z utrzymaniem konwersacji z innym królikami, jej poświęcenie pomimo tego, jej pecha z natrafieniem na protażki akurat podczas przerwy na ubijanie mochi, fakt że jest dość naiwna ("nigdy Ci nie powiem o naszej bazie nad jeziorem na Górze Youkai bo mnie zabiją!") i jej uroczą aparycję mam z jakiegoś powodu chęć dać jej huga i pozwolić się wyżalić. Randomek jak randomek, ale to jedna z najsympatyczniejszych bossów stage 1. Jej umiejętność jest dość dziwna (interpretuję "sprowadzanie pocisków z innego wymiaru" jako po prostu lepszy magiczny odpowiednik strzelby), ale ma ładne danmaku więc nie narzekam. Oby Lunarianie traktowali swoich podopiecznych trochę lepiej.
Ringo - W przeciwieństwie do Seiran, tej to dobrze - jako specjalistka od informacji ma wysokie stanowisko i dużo swobody, przez co bardziej bije od niej wyjebanie. Do walki z wrogami podchodzi wręcz z radością i jest bardzo pewna siebie, tym bardziej że jak na pionka jest całkiem mocna i wie że nie musi wygrać. Poza tym jej podejście do protażek sprowadza się do "nothin personnel, kid", a po pokonaniu po prostu chwali oponentkę, naprowadza ją dalej (aby samemu zaspokoić ciekawość nie musząc narażać się Lunarianom sama) i z żołnierza nagle decyduje się zostać turystką w Gensokyo i posiedzieć tam dłużej (choć jako sługa ma wyjebane na nieczystość na Księżycu).
Choć osobiście dość nie przepadam za jej designem (głównie za tymi kretyńskimi pantalonami, bo poza tym nie jest taka brzydka i beret fajnie podkreśla imidż partyzantki) i uważam jej danmaku za nadmiernie katorżnicze jak na drugą planszę (plus jej umiejętność dostawania power-upa od dango, a la Papaj i szpinak jest durna w chuj), to jednak z jakiegoś powodu nie jestem w stanie znielubić kogoś kto ma tak lajtowe podejście do wszystkiego. Na pewno nie będę jej tardził, ale nie mam nic przeciwko niej.
Doremy - Smug-chan fajna postać. Lubię ją za wygląd, który łączy cechy elegancji i nietypowości w kierunku goth-loli, za ogon, za jej czapeczkę która jest nawiązaniem do długiej trąby baku, za to, że jej ciuchy są tak mięciutkie i przestrzenne i podobnie jak w przypadku Patchouli dają nieskończone pole do popisu wyobraźni co do tego jak seksowna jast pod nimi (albo w przypadku czapki, jak naprawdę wygląda jej fryzura). W skrócie, jej wygląd jest pełen potencjału. Z drugiej strony mamy jej charakter, który trochę przypomina Ringo - Doremy też nie ma nic osobistego [size=50]psssh[/size] do protażek i też wykonuje swoje zadanie od Sagume, którego ma powoli dość (stąd też nie ma nic przeciwko temu, że protażki polecą dalej i nawet je ostrzega). Poza tym ewidentnie czuje się jak ryba w wodzie jako administratorka snów i także bije od niej wyjebanie. Chciałbym ją widywać w snach ( ͡° ͜ʖ ͡°).
Sagume - postać, co do której nie jestem do końca przekonany. Lore wydaje się ją propsować jako księżycowego mędrca. Jej działania w postaci próby wykorzystania Occult Balli do zniszczenia Gensokyo i przyzwania w jego miejscu nowej Księzycowej Stolicy są radykalne, ale zrozumiałe - jest postawiona między młotem a kowadłem, w sytuacji w której *cały jej gatunek* jest zmuszony uciekać ze swojej planety aby zachować czystość i długowieczność i Sagume jest postawiona przed dwoma złymi wyborami: pozwolić umysłom księżycowych uchodźców się wykruszać przez długotrwały pobyt w schronie w Świecie Snów lub zaatakować Gensokyo. Oczywiście jest to okrutne wobec ziemian, ale dialog z Sagume ewidentnie wskazuje że nie planowała tego jeszcze robić (tylko w ostateczności) i nie wiedziała o tym, że Sumireko omal sama tego nie zrobiła, a gdy protażka daje jej alternatywę, Sagume od razu zaprzęga ją do roli bohaterki Lunarian.
Z charakteru jest kontrowersyjna i po części rozumiem jej podejście. Natomiast z designu generalnie jej nie lubię. Jej strój kolorystycznie się gryzie między brudnym białym a ciemnym fioletem, a co do niej samej to nadal nie jestem przekonany że nie jest facetem. Ta spódnica niby pije do jej natury jako oryginału amanojaku, ale te zęby na krawędzi przywodzą mi na myśl odpadki z rewii mody niekonwencjonalnej. Moc też jest jedną z WTF-tier: niby rzeczywistość jej nienawidzi i dzieje się odwrotność wszystkiego co powie, przez co powinna być game breakerem. Jednak efekt jest subtelny i na pewno nie absolutny (co widać po tym, że nicz nie może zrobicz Junko), przez co ta moc jest tak samo niejasna i narracyjnie nieporęczna jak rzekoma manipulacja przeznaczeniem Remi. All things considered, Sagume jest dobra do roli kluczowej postaci jaka została jej przypisana i pomijając jej moc jest wiarygodnie napisana, ale jakoś nie pałam do niej miłością - tym bardziej że w jej tonie wyczułem zalążki domyślnej arogancji Lunarian wobec innych. No i powinna była schować dumę w kieszeń i pomyśleć nad metodami typu prośba o pomoc o Hourai Elixir albo moc zamrażania czasu Kaguyi by zachować czystość Stolicy.
Clownpiece - hoo boy. Stopień, do którego podbiła serca fanów trochę mnie zatkał, ale nie jestem w stanie nie zgodzić się że Murica-chan to jeden z najlepszych pomysłów, które ostatnio przyszły ZUNowi do głowy. Co jest tym dziwniejsze, bo jej dialogi są bardzo proste - ot piekielna wruszka, która dostała od swojej pani Hecatii rozkaz przenieść się na księżyc (który w porównaniu do piekła jest jak niebo) i bawiąc się roznieść tam nieczystość życia i przegonić tym samym Lunarian, po czym otrzymała buffa od Junko w postaci oczyszczenia jej mocy życia. Ot postać fabularnie definiowana jedynie tym czym jest a nie jej czynami, prosta jak drut w swoich motywacjach - w swoim przekonaniu o byciu niepokonaną i z lojalności do Hecatii rzuca bohaterce wyzwanie, a po porażce najpierw się denerwuje, a potem mówi do protażki per Pani, poddaje się i idzie spać. Nic czego by nie można się spodziewać po zwykłej low-level wróżce - i w prostocie spoczywa urok jej charakteru: Clownpiece to mentalnie urocze, niewinne i psotne dziecko któremu dano trochę zbyt mocne zabawki i w przeciwieństwie do innych high-level postaci z tej gry nie jest manipulantką ani chessmasterką. Szkoda tylko, że jej moc to właściwie z tego co rozumiem wersja lite Reisen (też wywołuje szaleństwo, ale nie ma kontroli nad falami typu światło czy dzwięk), której w grze używa jedynie by "podkręcić" atakujące wróżki.
Jej design jest tak bezczelny, kretyński i tandetny, że aż genialny - wyciąga lulzów ile się da że swojej śmiesznej czapki błazna, który świetnie się komponuje z ciskaniem we wrogów minaturowymi księżycami, jej amerykańską flagą i pochodnią statuły wolności w całość, której po prostu nie da się traktować poważnie, i widzowi pozostaje podziwiać jej kreatywność i oryginalność (tym bardziej biorąc pod uwagę, że mogła tak się ubrać by wkurwić Lunarian amerykańską flagą). Poza oryginalnością jej wygląd ma też tą drugą cechę - z początku przycmił mi to ZUNart, ale długie blond włosy + rajstopy na długich nogach gołych stópkach, kończące się na nieokreślonej wysokości + czerwone oczy = kościej. Idę o zakład, że gdyby nie pojawiła się tak późno, to spokojnie zostałaby jedną z wizytówek serii jak Flandre. Zaryzykowałbym też stwierdzenie że ZUN celowo chciał wykorzystać zuchwałość stroju Clownpiece żeby trochę zagrać na fetyszach w swoim stylu - mam przed oczyma podobny proces kreatywny, jaki stał za projekcją egzotycznego stroju Shimakaze (z tym że ZUN ma granicę dobrego smaku o jakiś kilometr wcześniej niż Kadokawa). Cóż, jej największym appealem jest jej design, ale i tak jest świetną postacią w całokształcie.
Junko - Wielka Zła i osoba która pierwotnie pchnęła kostki domina, a przy tym jedna z najbardziej nietypowych postaci w serii. U podstaw jej roli leży motywacja, której pobudki są zrozumiałe, aczkolwiek bardzo trudno jest się z nimi zgodzić - ot pewnego dnia dowiaduje się, że jej mąż (prawdopodobnie Hou Yi, aczkolwiek kanon nic o nim nie mówi) zamordował jej syna i pierwsza osoba, która jej przychodzi do głowy, to jego druga żona, która wypiła eliksir nieśmiertelności i poleciała na Księżyc. Absolutnie pewna swoich przeczuć co do winy Chang'e, Junko jest pochłonięta przez żądzę zemsty, co pcha ją do kolejnych prób zemszczenia się na rywalce, pomijając takie szczegóły jak fakt że to jej mąż dokonał mordu i że osoba którą chce zabić jest dawno nieśmiertelna i przetrzymywana na Księżycu właśnie za wypicie Eliksiru Hourai - nic to dla niej nie znaczy w kolejnych planach zemsty na Chang'e, z których ostatni zawierał takie elementy jak wciągnięcie w zemstę władczyni piekieł - Hecatii i przegonienie Lunarian z ich własnej stolicy zatruwając ją nieczystością życia, która odbierze Lunarianom długowieczność, poprzez zbliżenie do Stolicy oczyszczonych przez Junko do czystej esencji życia piekielnych wróżek z Clownpiece na czele - tylko po to, aby przy okazji odebrać z ich rąk Chang'e i wymierzyć jej zemstę.
Z powyższego akapitu można by wysnuć mniej więcej taki wniosek jak ja na początku - Junko to wredna szmata, której chora chęć zemsty robi rozpierdol Bogu ducha winnym ludziom. Bo obiektywnie tak właśnie jest i Junko nie jest postacią, z której motywacjami mamy sympatyzować. Jest to natomiast świetna postać tragiczna - zwyczajna kobieta (której jedyną nietypową cechą jest moc "oczyszczania" czegoś, to jest rafinacji, wzmacniania jednej konkretnej cechy danej rzeczy) nagle traci ukochane dziecko, a jej umysł podpowiada jej oczywisty scenariusz. Jej własna moc amplifikuje w niej nienawiść i rozpacz do tego stopnia, że z czasem przestaje być człowiekiem i zostaje po niej boski duch w postaci uosobienia nienawiści. Od tamtego czasu jedynym sensem jej pustej egzystencji jest metodyczne i wyniszczające oddawanie się jedynej rzeczy, jaka jej pozostała - zemście. Jej dialog w Extra Stage o tym, że na jakiś czas jest usatysfakcjonowana potwierdza że jej cała egzystencja kręci się wokół Chang'e - możemy sobie tylko wyobrazić jej stan umysłu poprzez analogię do sytuacji Mokou i Kaguyi, z tą kluczową różnicą przez jej moc, nienawiść Junko nigdy nie zagaśnie do swego rodzaju rywalizacji, którą mają między sobią te dwie, a raczej będzie podsycała kolejne plany zemsty bez względu na okoliczności czy ofiary - do tego stopnia, że oryginalna tragedia jej dziecka przestała już się dla niej liczyć. Tylko pozazdrościć sytuacji, co nie?
Patrząc na Junko w takiej perspektywie wydała mi się nieskończenie bardziej interesująca jako osoba i znacznie bardziej godna pozycji final bossa. Jej sytuacja przywodzi mi na myśl typową wielką złą wiedźmę z Sailorek, która w innych okolicznościach mogłaby być dobrą osobą. Świetnie odgrywa rolę takowej - ma gadane jak prawdziwa zła dama i nawet przebija się przez nią sadystka na Legacy, a i jej fasada umiejącego przegrywać stratega kruszy się gdy wzbiera w niej złość na Pointdevice i klnie na swój los. Gdyby w kanonie Windows miałaby wrócić Mima, to taki właśnie charakter powinna przedstawiać by być zajebista. No i po Extra Stage nieporozumienie zostaje wyjaśnione, a Junko mówi wprost że nie ma nic do Gensokyo i nie wiedziała, że Lunarianie wzięli Gensokyo jako zakładników. Jej moc też jest jedną z najfajniejszych w serii - co prawda ma bardziej zastosowanie narracyjne, niż bitewne, ale nie łamie zawieszenia niewiary (pomijam tu asspull że wygrywa z protażką dzięki temu, że ta zebrała na sobie nieczystość śmierci na Legacy), a kreatywne zastosownia tej mocy są nieskończone. Jedno co mi się wprost nie bardzo podoba w niej to wygląd - zdecydowanie za dużo czarnej plamy i spodziewałem się czegoś ciekawszego po jej "ogonach".
Hecatia - zdecydowanie najbardziej tajemnicza z nowodziewczynek. Oczywiście jako pierwszy przykuł moją uwagę jej nadzwyczaj odważny i zuchwały jak na tą serię wygląd - pomysł z planetami jest tak kretyński, że wyczerpuje definicję "śmiesznej czapki" kilka razy w te i we wte, a jedyne co dzieli jej gotyckie ciuchy od wprost ecchi jest kreska ZUNa. Na domiar złego jej napis na t-shircie, przez który już całkiem wydaje się flirtować z graczem. No i jest w trzech kolorowych wersjach i gada potocznym językiem niczym gimbuska. Czego tu nie lubić?...
...Jak to? Ona jest mistrzynią Clownpiece? A do tego jest
administratorką piekieł? No fucking way! Przecież ona zachowuje się młodziej ode mnie! No i to Junko namówiła ją do wspólnej zemsty na Chang'e - za to, że syn Chang'e, Apollo, zestrzelił z nieboskłonu słońca, przez co w piekle nie ma już światła pośród ciemności? Kurwa, prawie pomyślałbym że faktycznie poleciałem do gimnazjum, gdyby nie to, że teksty Hecatii brzmią dość dwuznacznie:
Hecatia: So we're finally gonna get revenge on Chang'e, huh? My fingers are so itching!
http://en.touhouwiki.net/wiki/Legacy_of_Lunatic_Kingdom/Story/Reimu%27s_Extra[/url]"]Reimu: Let the people of the moon go this instant! If you don't, I'll grind you into the dust right here!
Hecatia: All right. You're a cute little thing, so I'll play with you a bit. Usually, I'd rather not fight the likes of a human, but... "You used some rude language towards me." For that reason alone, I'll drop you into hell. For that reason, and no more! Now, suffer even in death!
http://en.touhouwiki.net/wiki/Legacy_of_Lunatic_Kingdom/Story/Marisa%27s_Extra[/url]"]Hecatia:Yes, I'm the one keeping the moon's people tied down in the dream world. They're totally defenseless while they're in here. It was easy. Okay, my mind's made up! Usually, I'd rather not fight the likes of a human, but... "You fought back against my friend." For that reason alone, I'll drop you into hell. For that reason, and no more! Now, suffer even in death!
http://en.touhouwiki.net/wiki/Legacy_of_Lunatic_Kingdom/Story/Reisen%27s_Extra[/url]"]Junko: Ah, no. Your enemy is the rabbit before you, not the moon's people.
Hecatia: Rabbit? You mean a moon rabbit? One of Chang'e's minions? Sure can't let her escape, in that case.
(...)
Junko: She's no ordinary rabbit. She was the trump card of the moon's people. It's thanks to this rabbit that we were defeated, albeit only halfway.
Hecatia: Whaaaat? How'd she do that...? I can't believe a single rabbit could ruin our whole plan. Welp, nothing else to do. Gotta get rid of her.
Reisen: So it's come to this after all. I'm not even a moon rabbit any more, though...
Hecatia: Moon rabbits are minions of Chang'e, my long-standing rival. There's no way I can let this rabbit return alive. I'll give you a real fun choice! The moon, the Earth, or the Otherworld...? Pick whichever body you want to be killed by!
Właśnie to jest dla mnie najbardziej niepokojącą cechą w Hecatii - nie mogę jej za diabła odczytać w jakims stopniu jej słodka gra i bycie "na czasie" jest prawdziwe i czy przypadkiem nie kryje się za nimi piekielna sadystka. Mimo wszystko jednak nie jestem w stanie jej znienawidzić - po samym stylu bycia wydaje się osobą, z którą zabawa jest przednia - a choć jej pozycja implikuje że zdecydowanie jest jedną z grubych ryb w serii, tak faktem jest, że ewidentnie jest oparta na greckiej bogini Hecate - która jest jednak bardziej dobrą osobą niż nasz stary znajomy Lucyfer. No i nie wiemy ile z jej zachowania w grze to wpływ Junko - sama Hecate jest uradowana że w Gensokyo jest tyle silnych ludzi i bardzo chce spotkać Eirin i innych mieszkańców Gensokyo.
All in all, pomijając jej skomplikowane korzenie (władczyni ziemskiego piekła, księżycowego piekła i piekła świata snów?) i trochę nie-kreatywną moc (jakakolwiek mechaniczna reprezentacja jej trzech ciał będzie właściwie kalką trzech mask Kokoro), to polubiłem ją od pierwszego wejrzenia i jestem w stanie przymknąć oko na to, że jej urocza fasada jest trochę sztuczna (bo i niepewność w sumie dodaje pikanterii postaci), więc mam też nadzieję, że będziemy mieli więcej okazji przyjrzeć się jej codziennemu zachowaniu i temu jak się bawi w przyszłym kanonie - bo wydaje się osobą, która umie się bawić. No i propsy dla ZUNa że ma tyle dystansu że mógł stworzyć postać o tak odważnym i ciekawym stylu - nadal wydaje mi się bardziej w dobrym smaku i jednocześnie bardziej oryginalna niż przeciętna dziewczynka w Kancolle xD.
Ogólnie, postaci w LoLK są, podobnie jak fabuła, bardzo wyraźne. Mamy prostolinijne króliki, które najchętniej by się obijały, zbazowaną władczynię świata snów, Lunariańską chessmasterkę, loli wruszkę, wcielenie gniewu i wielką niewiadomą Władczynie Piekieł. Nie tylko designy są seksowniejsze niż parę przekombinowanych ostatnich części (damn, Doremy, Clownpiece), ale i ich zachowania wywołują mocniejszą reakcję u gracza i zmuszają do zastanowienia która z nich jest suką a która jest uzasadniona w swoich poczynaniach. All in all, na tą chwilę jestem wręcz gotów dać tej części drugie miejsce pod względem fajności castu zaraz po MoFie, ale odczekam z tym żeby stwierdzić bardziej na chłodno.