@Mayuki, +10 & piwo, exactly my thoughts.
Dobrze by też było wiedzieć jakich kierunków rozwoju oczekujecie. Nie mam na myśli jedynie rzeczy typu "mniej gimbazy" tylko raczej coś, co faktycznie i realnie da się zmienić. Nawet sugestie wzmocnienia nakładu pracy w tak trywialnych obszarach jak "więcej papieru w kiblach" będą dla mnie coś warte.
Dla mnie największą bolączką obecnych konwentów jest odchodzenie od tematyki M&A i japońskiej popkultury. Kiedy jadę na konwent mangowy czy, jak to często pisze w reklamach, "imprezę promującą kulturę kraju kwitnącej wiśni", to chcę widzieć atrakcje związane z chińskimi bajkami, cosplayem, japońską muzyką, grami wyprodukowanymi w Japonii, a inne tematy poznać pod interesującymi mnie kątem (np. anime, a fizyka). Dla tego chcę jeździć na konwenty, a kiedy program jest tym przepełniony to szansa, że znajdę coś dla siebie, jest duża. Kiedy widzę atrakcje związane z Marvelem, LoLem, brytyjskimi serialami, ogólnie tym co
niejapońskie, to szlag mnie tafia.
Dla mnie najgorszym zeszłorocznym konwentem pod kątem atrakcyjności był Balcon: Animachina, gdzie WWFF wpadł na pomysł by rozszerzyć tematykę o bajki ogólnoświatowe. Siedzimy nad programem w kilka osób i jest rozkmina:
- Chcecie iść na panel o Cartoon Network?
- Nie...
- A interesuje kogoś Batman?
- -__-
- No to może... a nie, sorry, nie znam tego tytułu.
- To chodźmy do planszówki.
Pół konwentu tam spędziliśmy. Na Asuconie poszliśmy dla zabicia czasu na panel o bombie atomowej. Nie powiem, okazał się świetny, ale ludzi na sali było mało i aż naszła mnie refleksja: "Przyjechałem na konwent o chińskich bajkach i siedzę na panelu historyczno-wojennym? Naprawdę? Ok, bomby spuszczono na Japonię, ale tu mówi się o wszystkim przed wybuchem".
Albo nieszczęsny Doubleback II, gdzie poszliśmy sobie radośnie na kalambury, licząc na kalamabury z M&A, a okazały się ogólne.
Zapewne jest jak napisałeś, że orgowie chcą ściągnąć jak największą ilość ludzi wciskając to wszystko do planu atrakcji by dogodzić zainteresowaniom każdego uczestnika, "by każdy znalazł coś dla siebie". Ale dla mnie konwent tylko traci, staje się mniej ciekawy, rozwodniony, dla nikogo. Tani sikacz może i przejdzie przez gardło każdego, ale szkoda go pić. Na następną Animachinę nie jadę, a mam blisko.
Wolałbym, żeby ludzi na konwentach było mniej, a konwent ciekawszy (czyt. naprawdę ogólnomangowy), jeśli tak to ma wyglądać.
Właśnie, ciekawa kwestia, to plus chęć posiadania Touhou Rooma/Touhou Sleepa. Obiektywnie patrząc, fandom Touhou jest nieduży i niezbyt otwarty. Dlaczego więc uważacie, że to właśnie Wy zasługujecie na prywatną przestrzeń na konwencie, a nie grupa, która zajęłaby się dużo popularniejszą materią.
1. TH Room. Przede wszystkim dlatego, że można. Touhou jest na tyle duże i różnorodne, że można sprostać wymaganiom orgów i stworzyć 40+ godzin atrakcji, nawet jeśli wymagane są zapchaj-dziury. O rzeczach na topie, takich jak Bleach, Shingeki czy LoL, siłą rzeczy czegoś takiego zorganizować się nie da. Skoro jest możliwość, to czemu nie walczyć? Własny room jest jak miejsce w sleepie - nikt na niego nie zasługuje, ma je ten kto wywalczy.
2. TH Sleep. To już jest jedynie kwestia wygody i miłego spędzenia konwentu w gronie znajomych / ludzi o tych samych zainteresowaniach. Konwentowiczów przyjeżdża ile przyjeżdża, rzadko kiedy jest miejsce dla każdego, zagnieżdżenie się we wspólnym sleepie to rzecz trudna, ze względu na kolejki i różne czasy dojazdu. Ale to nie jest sprawa "fandomu", tylko zgrania paczki. O wspólny sleep, bądź pół sleepa jak jest mniej ludzi, można walczyć w legalny sposób, bez układów z orgami i chamskiego narzucania się się innym konwentowiczom ("to nasz kurwa sleep i chuj, wypierdalać").
Jeśli atrakcyjność konwentu można podzielić na formalną i socjalną, TH Room należy do pierwszej, a TH Sleep do drugiej. TH Sleep wynika logicznie z TH Roomu, ale w druga stronę nie jest to konieczne ;D