Odp: [Sesja 1.1] Tales of one and maybe two nights
Odpowiedź #147 –
Wszyscy
Plan Kohaku względnie się powiódł. Przyciągnął on bowiem zarówno jedną, tą bardziej aktywną, jak i drugą która z werwą i energią miała tyle wspólnego co wyjęta z lodówki jaszczurka. Tą drugą posłał w stronę Shijimy... i po tym wszystkim poczuł ostry ból głowy. To znak, że musi zacząć uważać i dać sobie chwilę przerwy. Pierwsza wyrywała się, owszem, ale ta druga... chyba oberwała na tyle konkretnie, że ledwo co trzymała się na nogach. W sumie to i lepiej, nie musiała się za bardzo z nią bawić. I obydwoje skierowali się w stronę balkonu. Jeżeli chodzi o wróżki to nie mieli się co obawiać - widząc swoich dowódców w rękach przeciwników zaniechały...
-Moje drogie towarzyszki-Rozległ się nagle głos na terenie rezydencji, który to na pewno nie należał do którejś z tych małych istot, chociaż był kobiecy-Ślubowałyście wierność sprawie. Chyba nie muszę mówić co nas czeka, jeśli nie dotrzymamy przysięgi? Do roboty! Wszystkie!-Chwila ciszy... gwoli informacji, hangarów było sztuk sześć. I nagle... drzwi wszystkich się otworzyły. Nie wróżyło to nic dobrego. Zacięte twarze dziewczynek również...
Z pięciu z sześciu hangarów wyjechały czołgi, natomiast z dwóch wyleciały podobne do tamtego dziwactwa wróżki. Przynajmniej teraz, jak leciały bezpośrednio na nich, mogli się przyjrzeć - był to wzmocniony pancerz okrywający całkowicie ręce i nogi wróżki, oraz częściowo głowę oraz tors. Skrzydła były natomiast wzmocnione i wydłużone nieznanym nikomu tworzywem. Podwójne działko na jednym ramieniu również nie wyglądało zachęcająco, a przy bokach miały jeszcze noże...
-Nie macie szans-Pysknęła wróżka trzymana w dłoniach Kohaku. Tuż za nimi leciała chmara wróżek... chyba ich było więcej niż wcześniej. Na pewno nie dwadzieścia. Może to dlatego, że odpuściły sobie Alstara. W sumie... chyba sześć luf + cztery mniejsze w niego wycelowanych powinno wystarczyć. Jedna nawet wystrzeliła, ale był na tyle zręczny, że skończyło się to jedynie na dodatkowym przyspieszeniu, choć trzeba przyznać, bolało.. Ale przynajmniej udało mu się uratować Cirno przed ewaporacją.
Co do mknących niczym strzała do balkonu - owszem, udało się im go zauważyć, jednak do tego musieli mknąć tuż przy tylniej ścianie.. I nawet unikać chmary pocisków za nimi, chociaż było to męczące, a Shijimie śmignął jeden tuż nad lewym uchem, naruszając delikatnie jej fryzurę. Jeszcze gorzej miał piekielny kruk, którego pasażerka się mocno szamotała, usilnie starając się sprawić, by był łatwiejszym celem... i szlag, coś mu przejechało po skrzydle, przez co na moment stracił stabilność i o mały włos, a by nie wywalił w ścianę. Jednak już za chwilkę mogli wpaść do środka...