Odp: Konwentowe problemy
Odpowiedź #12 –
Proponuję wydzielić z tego tematu co najmniej całą poprzednią stronę i wyrzucić to do nowego wątku, bo się robi ostry OT, który przy okazji okazuje się być ciekawą dyskusją. Mods, onegai?
@Mayuki: nie bardzo rozumiem, o co Ci w końcu chodzi. Nadajemy o czymś zupełnie innym. Słowem nie wspomniałem o atrakcyjności konwentów czy o socjalu, tylko o czynniku finansowym wybierania się na konwenty. Tylko i wyłącznie.
Jeśli zaś chodzi o sam socjal na konwentach, to jest to dla mnie praktycznie jedyny czynnik zachęcający do wzięcia w nich udziału. No bo co innego mnie tam ciągnie? Cosplay? Fajnie popatrzeć, ale na pewno nie będę jechał przez pół Polski, żeby ogarnąć cosplay (chyba że ktoś by robił Rozenki). Atrakcje? Mogę przyjść na to, co zgłosili znajomi, ew. jeśli jakimś cudem okaże się, że w planie widnieje coś ciekawego. Konwencja? Śmiech na sali. Jedyny konwent z naprawdę wyrazistą konwencją, na jakim byłem, to tegoroczny EZkon. Czasem dopiero na miejscu dowiaduję się, w jakiej konwencji robiona jest dana impreza. Nie, dla mnie możliwość spotkania się z fandomem jest czynnikiem decydującym. Fandom bowiem ma tendencję do bycia rozproszonym, tak że jakbym chciał odwiedzać ludzi, to jadąc na pełnym spontanie w dane miejsce Polski nie byłbym w stanie zobaczyć się naraz z więcej niż, powiedzmy, piątką osób (max). I to i tak by mi się nie opłacało, jakbym posiedział z nimi parę godzin i miał wracać do domu. Wówczas trzeba by było wprosić się na nocleg, co często jest trudne bądź niemożliwe, i powstaje sto tysięcy innych problemów podobnej materii, i tak suma summarum samodzielne wyjazdy towarzyskie na większe odległości są skrajnie nieopłacalne. Co innego impreza masowa, gdzie za opłatą (którą można zmniejszyć, robiąc właśnie jakieś atrakcje) ma się gdzie być, gdzie spać, gdzie spędzić czas, kiedy akurat nie socjalizuję się z ludźmi, gdzie mam również okazję poznać nowych ludzi, kupić stuff, a czasem nawet pograć w Touhou na projektorze. Jeżeli przy okazji konwent okazuje się nie być tak fatalny, jak tegoroczny Asucon (bo jak się człowiek nudził, to nie było naprawdę żadnego ciekawego panelu, oprócz tych, co organizowali nasi tohotardzi), to mogę go uznać za udany.
tl;dr: imho w konwentach procentowo wygląda to tak: socjal - 75%, atrakcje - 10% (bo jednak czymś by się przydało zająć w wolnym czasie), warunki (sanitarne i noclegowe) - 15% (bo na konwentach nie trzeba dużo spać, więc aż tak mocno się to dla mnie nie liczy).