Hm, takie modne robienie sacrum z pralek.
Dla mnie gierki z tego czasu to po prostu okres eksperymentów, kształtowania się danmaku, lepszych i gorszych pomysłów. Prototypy.
Grafika: jak na tamte czasy, narzucać nie wiadomo czego nie mogę, ale fanem pikselozy nie jestem. Do niej mam sentyment tylko z pegasusowskich gier dzieciństwa, jak Mario, Tiny Toon Adventures, a Tołcio-98 do nich nie należy. Im lepsza grafika w danmakusach tym lepiej, jest piękniej i oczy się radują. UFO imo jest najbliżej ideału.
A jeśli chodzi o wzorki, dopiero MS prezentuje coś naprawdę super. Wcześniejsze... meh.
Gameplay: jako tako, gra się podobnie a do szybciej spadających kwadracików z bonusami da się przyzwyczaić. LLS i MS są w porządku, SoEW nie ogarniam, HRtP jest słabe, a PoDD to porażka, zresztą tak samo jak jej następczyni.
Muzyka: nie wsłuchiwałem się, jedyny utwór jaki zapadł mi w pamięci to Romantic Children (który jest taki smutny~), ale mogę powiedzieć że reszta jest jak najbardziej w porządku. Czy są lepsze od ogółu windowsówek nie wiem, nie posiadam wiedzy by to jakoś ocenić, nawet gdybym znał wszystkie na pamięć. Imo nie. Wolę myśleć że ZUN się rozwijał.
Fabuła: PoDD posiadała całkiem przyjemną historię. Resztę zaorać. Pojawia się nadmiar youkaiców - idę zniszczyć ich źródło (nawet ostateczne starcia niefajne są). I koniec. Jedynie MS miał znośne wyjaśnienie, a tak to bezcelowe afery.
Postaci: w sumie nie ma o czym mówić, większość to zapychacze bez roli i historii. Z ważniejszych, jak Mima, Yuuka, Chiyuri czy Yumemi, też w grach nikt się zajebistością czy ciekawym charakterem nie wyróżniał. Może jedynie Shinki, bogini Makai i stwórczymi wszechrzeczy. W sumie nawet ZUN je olał, w przeciwieństwie do heroin z okienek, te z pralek nie wróciły ani w mangach ani w niczym innym (poza Alice, ale to był dobry wybór by pokazać jak z loli zrobiła się seksbomba (i gościnne Yuuka)). U samych japońców reszta też dobrze się nie ma, część trzyma się dzięki stosunkom z innymi postaciami. Mai istnieje tylko dzięki podobieństwu do sami-wiecie-kogo :P
Szczególnie dziwne jest dla mnie jak Mima, podrzędny duch pokonany i zapieczętowany przez loli Reimu, może być uznawany za boginię rozpierdolu.
I, ło Jezu, ta Marisa z SoEW... gdyby nie muzyka w życiu bym nie poznał że ten paszczur to moja zwyczajna czarodziejka.
I chwała niebiosom że Reimu gdy dorosła zmieniła ciuchy i przeszła operację twarzy bo wyglądała jak wielka klucha.
Podsumowując: dobre gry, miła rozrywka, przyjemność dla uszu (bez PoDD). Ale wolę pomęczyć się ze spellcardami po raz wtóry.
Phi, teraz mają mechy.