Przejdź do głównej treści

Aktualności

  • Atak spam-botów... i po co...
    W razie problemów w rejestracji prosimy i info na IRC.
  • Rejestracja tymczasowo włączona (prosimy także o kontakt na IRC) ...

Temat: Wyimaginowana Imaginacja (Przeczytany 15224 razy) poprzedni temat - następny temat

0 Użytkownicy i 1 Gość przegląda ten temat.
Wyimaginowana Imaginacja
No to skoro mamy nowy dział, postanowiłem odkurzyć moją twórczość sprzed dwóch lat (ależ ten czas leci, naprawdę mogłem kiedyś nie być no-lifem i pisać opowiadania?). To ostatnie z mojej małej serii randomowych opowiadań, które onegdaj wydawały mi się świetne, dziś... trochę pisane jakby dziecięcą ręką, chociaż minęły raptem dwa lata. Daję to, bo o ile wcześniejsze wydają mi się naprawdę kijowe, to... jest troszkę mniej kijowe. No dobra, ssie. Ale mniej niż poprzednie części.
A z resztą chuj z tym. Enjoy.
PS pamiętajcie, że to 'dzieło' jest sprzed dwóch lat - ważne dla uwzględnienia ówczesnej sytuacji społeczno-politycznej.

Spoiler (pokaż/ukryj)
Jak powszechnie wiadomo, media kłamią. Telewizja kłamie, gazety kłamią, radio robi nas w balona, a portale informacyjne - w butelkę. I nikomu by to nie przeszkadzało, gdyby nie protest szklarzy w centrum Warszawy, którym internet zabrał monopol na korzystanie z prawa do produkcji pojemników szklanych. Żądają od owych portali odszkodowania w wysokości tysiąca pięciuset stu dziewięciuset złotych i oficjalnych przeprosin. "Przez tych wrednych kapitalistów tracimy stanowiska pracy i pieniądze na chleb, ci szubrawcy poprzez swój wredny monopol chcą zlikwidować nasze małe spółki i przejąć rynek produkcji butelek!" - grzmiał dyrektor szklarni w Szklarskich Porębach. Właściciele tychże mediów bronią się jednak zaciekle. "A co z plastikowymi butelkami, tymi bez kaucji, a? A ich producenci to pies? To oni zabierają wam chleb". W tym momencie "plastikowcy" - którzy akurat gotowali się do własnego strajku spowodowanego brakiem papieru toaletowego w łazience zakładowej - nie mogąc znieść tych straszliwych obelg, zaczęli obrzucać zgromadzonych szklarzy balonami, co wywołało z kolei protesty pracowników placówki szumnie nazywanej Polskim Radiem. W tym momencie wszelka logika kapituluje i składa broń. Tak zdemilitaryzowana została idea trzymania się własnych zajęć i nie zajmowania się tym, co nie należy do własnych obowiązków. Co prawda miała być storpedowana, ale wojska nie stać było na torpedy - wszystkie zostały zużyte podczas strzelania do kaczek zarządzonego przez lokalnego majora, co z kolei wywołało oburzenie rodziny prezydenckiej i premierskiej.

A Mama Muminka nie ma z tym nic wspólnego. Naprawdę. Tym mniej zrozumiałe jest, dlaczego została siłą zaprowadzona na komendę policji razem z awanturującymi się wytwórcami butelek. Prawdopodobnie znalazła się w niewłaściwym miejscu i w niewłaściwym czasie - gdyby bowiem była wówczas dziesięć minut wcześniej i dwieście metrów dalej, trafiłaby na pochód wielbicieli Teletubbies (z obowiązkowymi czerwonymi, homoseksualistycznymi torebkami). Spłonęłaby wówczas ze wstydu, bowiem jej torebka jest zwyczajna, niemodna i - przede wszystkim - czarna. W tej sytuacji nabawiłaby się nie tylko zarzutów o homofobię, ale jeszcze o rasizm - z czego wszak, zapytuje logika (która w międzyczasie rozpoczęła rekonwalescencję w pobliskim szpitalu po ostatnich, rujnujących jej zdrowie wydarzeniach opisanych wyżej) może być wykonana CZARNA torebka? Albo inaczej - z CZYJEJ skóry?

Tak czy inaczej, Muminek będzie miał rodziców z kryminalną przeszłością (Tatę łatwo będzie zgarnąć - nielegalna hodowla tytoniu i marihuany w ogródku świadczą przeciwko niemu). A w tej sytuacji nie będzie mógł zostać prezydentem. Będzie mógł za to zostać emo i pociąć się żyletką, ale to nie zapewnia przecież tak samo wysokiej pensji. Otworzy za to drogę do kariery takim osobnikom jak Kubuś Puchatek, który zdobył sławę za cenę operacji zmiany płci i jest teraz z powrotem kobietą. Tak samo jak Kopernik, która odkryła, że Ziemia jest okrągła, piłka jest jedna, bramki są dwie, a Leo Beenhakker jest beznadziejnym trenerem. Skorzysta również na tym Prosiaczek, który z oczywistych względów będzie miał oczywiste zyski płynące z faktu, iż jego najlepszy przyjaciel... najlepsza przyjaciółka dorobi się władzy i pieniędzy (a w dodatku już nikt nigdy nie nazwie ich pedziami). Już nie wspomnę nawet, jak wpływowy będzie monopolista budowlany - Bob Budowniczy, amerykański, krwiożerczy kapitalista, przy którym nawet nasze rujnujące spółki szklane media zdają się być dobrymi wujkami polskiej gospodarki.

Ale nie przejmujcie się. Mimo że ten cały cyrk nie byłby możliwy, gdyby nie to, że dzieje się to w naszym Jakże Pięknym Kraju, to Muminek ucieknie z domu dziecka i wróci do domu wraz z rodzicami, zwolnionymi z racji przepełnienia zakładów karnych, co też jest wynikiem umiejscowienia akcji tych wszystkich wydarzeń w tym a nie innym miejscu. Prezydentem zostanie zaś Ryjek, dyskredytując Puchatka w swej agresywnej kampanii wyborczej, Bob Budowniczy utworzy filię w Finlandii i wycofa wszelkie inwestycje w Europie Centralnej, Prosiaczek zaś otworzy własną rzeźnię. Wszyscy będą więc zadowoleni, a zadowolenie Polaków jest czymś, co cementuje gmach polskiej gospodarki. Gorzej, gdy cement jest turecki...

Odp: Wyimaginowana Imaginacja
Odpowiedź #1
Coś ty brał pisząc to ?

Odp: Wyimaginowana Imaginacja
Odpowiedź #2
Kreton, nerwica powiązana z derpresją oraz odrobina zjebanego humoru to świetny kwas. Believe me.

  • Ignuss
  • [*]
Odp: Wyimaginowana Imaginacja
Odpowiedź #3
Nie no, nawet zabawne. Porypane, ale zabawne.

Odp: Wyimaginowana Imaginacja
Odpowiedź #4
Ostatnio miałem jakąś fazę i zrobiłem małego spin-offa do swojej serii - pojedyncze opowiadanie pt "Imaginacja tu sentencyjna". I wasn't even drunk when writting, I swear.

Spoiler (pokaż/ukryj)
Wsi spokojna, wsi wesoła! Nie ma lepszego miejsca na ziemi, niż teren zamieszkany acz niezurbanizowany, miejsce codziennej pracy rolników, kraina mlekiem i gnojem płynąca. Choć smutną prawdą jest, że coraz częściej można zobaczyć tam willę burżuja z miasta, niż skromną, wiejską chałupkę, tandetny ogródek zamiast kawałka pola uprawnego czy też Volkswagena od kucyka... wróć, te ostatnie można właściwie ujrzeć dziś praktycznie wszędzie. Małe, słodkie, kolorowe, kochające tęczę zwierzaczki z popularnej ostatnio bajki ,,My Little Pony" rozpanoszyły się w umysłach dzieci i młodzieży jak gimnazjaliści na szkolnej wycieczce w McDonaldzie. A za umysłami poszły figurki, plakaty, koszulki, obcinarki do paznokci i Bóg wie co jeszcze, zawierające podobizny ich animowanych ulubieńców. Chińczycy już zacierają ręce z myślą o nowym transporcie tej całej tandety, która jest produkowana, oczywiście, w ich ojczystym kraju. Ma się rozumieć, ręce zacierają tylko dorośli obywatele Państwa Środka - ich dzieci są zbyt zajęte składaniem długopisów.

 A moja babcia nie ma zielonego pojęcia o technice. Zapytany ostatnio, czym jest płyta znajdująca się na moim biurku, odpowiedziałem, że to gra. Zdumiona babunia, chcąc sprawdzić, czy faktycznie gra, próbowała włożyć przedmiot do gramofonu. Jak się to zakończyło - nie muszę chyba opowiadać. Próbowała też potrząsać moją komórką (,,bo dzwonek"), oraz dokładać drew do piecyka gazowego. Apogeum swej nieporadności technicznej osiągnęła zaś, gdy krzesiwem (zapałki i zapalniczki są dla niej zbyt nowoczesne) próbowała podpalić pokojową lampę. Tłumaczyła się później, że chciała tylko zapalić światło...

 Było sobie miasto w chmurach. Ale czy kogokolwiek zastanawiało, co musiał czuć Chewbacka, niosący niekompletnego C3PO pod koniec piątej części ,,Gwiezdnych Wojen"? Z pewnością nie było to przyjemne zajęcie - ściskać ileśtam kilogramów zimnego, nieczułego, rozgadanego metalu. Na pewno wolałby zamiast tego tulić małą dziewczynkę. To jednak nie przeszłoby w dzisiejszych czasach, gdy każdy akt fizycznego kontaktu dorosłego z dzieckiem jest od razu rozpatrywany przez pryzmat szeregów zboczeń i dewiacji. Tym bardziej smutne jest to, że te zboczenia i dewiacje z czegoś przecież wyrosły, a co mogłoby być ich źródłem, jeśli nie nasze własne dziwactwa? Czyż krytyka ta miałaby miejsce, gdybyśmy wolni byli od własnych zapatrywań i skojarzeń ze zwykłym dotykaniem nieletnich? Dochodzimy w ten sposób do konkluzji o tyle niewygodnej, co zastanawiającej: każdy z nas, głęboko w sercu - tak głęboko, że nawet nie zdaje sobie z tego sprawy - czuje ukryty pociąg do małych dziewczynek.

Odp: Wyimaginowana Imaginacja
Odpowiedź #5
To jednak nie przeszłoby w dzisiejszych czasach, gdy każdy akt fizycznego kontaktu dorosłego z dzieckiem jest od razu rozpatrywany przez pryzmat szeregów zboczeń i dewiacji.
Wyżalenia Pooky'iego cz.1

  • Ignuss
  • [*]
Odp: Wyimaginowana Imaginacja
Odpowiedź #6
każdy z nas, głęboko w sercu - tak głęboko, że nawet nie zdaje sobie z tego sprawy - czuje ukryty pociąg do małych dziewczynek.

:3

  • Deid
  • [*]
Odp: Wyimaginowana Imaginacja
Odpowiedź #7
Przeczytałem dwa linijki... na wiecej nie moge sobie pozwolić z racji ze mały brat u mnie spi xD
Ale początek jakby głw. bohater 1984 Orwella popadł w paranoję połączoną z lsd i i zamiast pisac pamiętnik pisał so myśli o swiecie.
Ogarnę reszte później , bo zapowiada sie ciekawy dramat xD

  • Blanchefleur
  • [*]
Odp: Wyimaginowana Imaginacja
Odpowiedź #8
pierwsze - tl; tylko na szybko przeczytalem co drugie/trzecie zdanie
drugie - ladne, ladne

pisz wiecej zabawnego stuffu

Drewko> Spierdalaj, Twoje prawdziwe nazwisko brzmi Houraisan i to jest powód dla którego nie mam zamiaru Ciebie słuchać :<
how cool is that

Odp: Wyimaginowana Imaginacja
Odpowiedź #9
Dobra, to jest jedno z nie-najlepszych (czytaj: bardziej zjebanych) opowiadań z głównej serii, o numerze trzecim. Wstawiam, by po części chociaż zadośc uczynić prośbie Modrzeja - pisać tego typu rzeczy już raczej nie będę, nie mniej jednak jeśli choć jednej osobie podoba się koncept opowieści dziwnej treści - z przyjemnością wrzucę wszystkie te bardziej udane (czyli jeszcze jedno, hihihi).

Spoiler (pokaż/ukryj)
Jestem zbulwersowany. I choć wiele potrafię znieść i zrozumieć, nie mogłem wytrzymać hałasu, jaki panował w domu sąsiada. Rozumiem, że bawić się jest rzeczą ludzką, i rozumiem nawet, że można nieźle imprezować o trzeciej w nocy, ale kroplą, która przelała czarę, były odłamki szkła z uszkodzonego przez decybele okna sąsiada, które niby diamentowy deszcz spadły na moje podwórko i podziurawiły wszystkie opony w moim samochodzie. Te z kolei zaprotestowały i z donośnym syczeniem przeszły w stan nieużywalności. Wkurzony i niewyspany poszedłem więc do winowajcy, po drodze dotkliwie kalecząc sobie pięty i palce o rozsypane szkło, i zastukałem groźnie do drzwi. Stukanie jednak zostało zagłuszone przez kakofonię panującą w środku, toteż postanowiłem wejśc bez zaproszenia. Był to mój wielki błąd, bo do dziś leczę sobie oba bębenki, a drżenie całego ciała ustąpi prawdopodobnie za dobry miesiąc. Lekarze powiedzieli, że szok był i tak stosunkowo niegrożny, bo sądząc po głośności muzyki, która mnie tak załatwiła, powinienem być już warzywem. Owszem, odrzucony do tyłu faktycznie wpadłem na płot i połamałem sobie 80 procent kości, jednak kręgosłup jest ledwie draśnięty i powinienem zejść z wózka za rok. Co prawda wybiwszy sobie wszytkie zęby jestem skazany na karmienie mnie przez rurkę, ale poza tym jestem szczęśliwy - mogło się to przecież zakończyć o wiele gorzej.

 Mogłem na przykład skończyć jak pewien mój znajomy, który został w końcu zamknięty w psychiatryku, ponieważ uznał, że jest gumowym kurczakiem. To, że zaczął składać ręce w skrzydła i gdakać nie zaniepokoiło jeszcze nikogo (od dzieciństwa miał podobne fazy, a teraz i tak wszyscy odetchnęli z ulgą, że nie chce być Spidermanem i bujać się na pajęczynie pomiędzy biurowcami). Natomiast gdy zaczął zjadać w hurtowych ilościach gumę do żucia, nikt jakoś nie potrafił mu wytłumaczyć, że gumowe kurczaki co prawda składają się z gumy, ale bynajmniej nie z balonowej. Nie chcąc więc im wierzyć, zaczął on zakupywać i konsumować ją w jeszcze większych ilościach, a gdy wszyscy sprzedawcy słodyczy w mieście na jego widok wyciągali spod lady kałasze, jął zabierać pożywienie małym dzieciom. Nie skończyło się to dla niego szczęśliwie, zresztą - skąd miał wiedzieć, że taki mały, pięcioletni szczyl ma takiego napakowanego ojca? Zaniepokojona już rodzina postanowiła wysłać go do szpitala psychiatrycznego - gdy wyleczono mu wszystkie skomplikowane złamania, w tym dziesięć połamanych stawów.

 Jak widać, moje położenie jest więc o wiele lepsze (w szpitalu dają lepiej jeść niż w psychiatryku). Tym bardziej, że facet z ubezpieczalni dostał zawału, gdy mnie zobaczył - oznacza to ni mniej, ni więcej jak to, że ubezpieczalnia z pewnością pokryje wszystkie straty wynikające z mojego wypadku. A sąsiad dwa razy się zastanowi, zanim podkręci głośność na maksa - tym bardziej, że ta jego muzyka była jakaś tandetna. Aż dziw, że ludzie mogą tak dobrze się bawić przy symfonii J. S. Bacha w wersji dla audiofilii - na osiemnaście głośników. No ale o gustach się nie dyskutuje - to i tak lepiej, niż gdy puszczał hard metal. Wypłoszył wtedy wszystkie koty z okolicy, czym zdenerwował zaproszonych na zorganizowane przezeń spotkanie satanistów. Nie było to zbyt miłe, bo jako środek zastępczy posłużył im kurczak z zamrażarki, a takie ciężko się palą. To jednak i tak nic w porównaniu z tym, jak zaprosił do siebie chórek Murzynów śpiewających rap - ściągnął całą "młodzież HWDP" z okolicy. Do dziś zmywam farbę graffiti z mojego psa, a samochód musiałem od nowa lakierować. Ciekawe, jak będzie wyglądać następna impreza sąsiada - po wieczorze gry na grzebieniu już nic nie może mnie zaskoczyć.