Odp: [EXSesja 2.2] Black Works
Odpowiedź #134 –
Z panienką Patchouli trzeba być ostrożnym jak z szczeniaczkiem. Ale kucharz wiedział że ten szczeniaczek lubił czasami zostawiać pułapki na pewna jedna wiedźmę. Musiał być gotowy na wszystkie możliwe i NIEmożliwe pułapki jak mógł wymyślić mag. Wolał zostawić przełącznik który przed chwilą wymacał pod palcami. Gwałtownie padł na brzuch. Po chwili wstrzymania oddechu, zaczął się czołgać w kierunku (Chyba) centrum biblioteki, gdzie był umiejscowiony stolik przy którym bibliotekarka czytała książki.
Wzrok powoli zaczynał się przyzwyczajać do ciemności. Rozpoznawał coraz więcej kształtów, oraz widział na większą odległość.
Czołgach się od paru dobrych chwil, co pewien czas zatrzymywał się i nasłuchiwał. Był na terenie "wroga". Misja-przedostać-się-niezauważenie-pod- stolik, jak ja pokrótce nazwał byłą w toku. Podłoga była wytłumiona grubą wykładziną, grubą zakurzoną wykładziną. Nie dziwo że panienka Patchouli ma kiepskie zdrowie i ciągle kaszle i kicha...
Leżał w absolutnej ciszy, przewrócił się na bok i rozejrzał się po suficie. Tak w tej ciemności to nawet nie było widać 3/4 wysokości regałów a co dopiero sufitu. Nieważne, bardziej interesowało go teraz, czy są tu jakieś poukrywane "gazetki z świństewkami" lub inaczej znane jako "świerszczyki".
Prawie zasypiał, podłoga byłą nawet wygodna, po trudzie ostatnich zmagań. tyle nowych twarzy poznał, o jednej wolał zapomnieć, chwila... ok, o dwóch. Ten wampir tez mu się nie podobał.
Przeciągnął się i ułożył wygodnie, przytulając się do najniższej półki pełnej książek.
...
Hej!
Ale przecież coś miał zrobić!
- Eeeee... - wyrwało mu się cicho z ust.
Ten teges, co ja miałem zrobić? Aha już wiem, włącznik prądu.
Przewrócił się znowu na brzuch, sprężył się, zrobił pięć... eee.. trzy... ok, dwie pompki. Podskoczył na równe nogi. Szybko rozejrzał się na boki. Popatrzył w lewo, półka, popatrzył w prawo, półka. Popatrzył w prost korytarz kończący się w ciemności.
Podbiegł na wprost, po kilku krokach znalazł rozwidlenie w kształcie litry "Y", nie zwalniając zupełnie wybrał prawą odnogę.
Nagle przyśpieszył i zaczął biec bliżej regału z książkami. Książki. Książki. Książki. Książki, o jest kolejne rozwidlenie, tym razem w kształcie litery "T". Teraz Von Braun wybrał lewą odnogę, troszkę zwolnił, zniżył się i zrobił przewrót. Okręcił się kilkukrotnie po czym wylądował na półce znajdującej się przed nim.
Z głośnym łomotem spadło na niego kilkanaście grubych ksiąg. Po chwilce wygrzebał się spod stosiku papieru.
- Uffff... Było ciężko. -po czym odkaszlnął.
Kotłowało się wokół niego mnóstwo wzburzonego kurzu. Oczy zaczęły łzawić.
Ranalcus zbiegł z miejsca wypadku zostawiając więcej roboty dla Koakumy. Po dłuższej chwili biegu prawie na ośle spowodowanemu paprochami które dostały się do oczu. Ledwo zauważył że Regały powoli rozsuwają się i pojawia się "polanka" w tym "zagajniku".
Znowu padł na brzuch. Zaczął nasłuchiwać. Głucha cisza wyła mu do uszu, nawet pomimo wcześniejszego łoskotu jaki spowodował. Podkradł się powoli z gracją dzikiego kota polującego na ptaki. Na środku pustej przestrzeni, która taka by była nie licząc stolika, fotela oraz kilku stosików ksiąg wysokości dorosłego mężczyzny.
Czołgał się w stronę zwróconego do niego tyłem fotela. Zakradał się z wielką umiejętnością i instynktem pół-youkai. Powoli wstał z miękkiej wykładziny, na paluszkach przekradł się tak aby idealnie nie było go widzieć zza fotela. Po czym znajdując się już za tymże fotelem...
- MAM CIĘ!! - krzyknął i z szybkością modliszki objął siedzisko i osobę tam siedzącą (jeśli jakakolwiek tam była).