Przejdź do głównej treści

Aktualności

  • Atak spam-botów... i po co...
    W razie problemów w rejestracji prosimy i info na IRC.
  • Rejestracja tymczasowo włączona (prosimy także o kontakt na IRC) ...

Temat: [ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel (Przeczytany 32870 razy) poprzedni temat - następny temat

0 Użytkownicy i 1 Gość przegląda ten temat.
  • Ekkusu
  • [*]
[ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel
Przyglądając się rozmowie oraz scenie dotyczącej tego człowieka lekko zmrużył oczy. Zasłużony dla sprawy robactwa. Cóż za szlachetny tytuł dla kogoś takiego jak jego rodzaj. Chociaż nie przypominał sobie, by go kiedykolwiek widział w towarzystwie Nightbug. Wydawali się stosunkowo zżyci. Będzie musiał uważać dopóki nie rozgryzie, w jaki sposób zneutralizować moc tego złota. Kto wie co też będzie planował zrobić ze swoim udziałem. Może przetopić swój miecz, tworząc antymagiczną broń. A machał tym wystarczająco dobrze, by zrobić mu krzywdę.

Problemy, problemy...

Reszta przebiegła już spokojniej, chociaż duma maga dalej była lekko urażona. Został wspomniany tylko z wielkiej łaski, że niby jego agresja została wybaczona. Fuknął prostując się.
-Również mam taką nadzieję. Te akty przemocy... Żadna z tego satysfakcja, wbrew pozorom-Niby admiracja robactwa do niczego nie była mu potrzebna, ale też za tak ciężką pracę mógł chociaż oczekiwać najdrobniejszych podziękowań. Które otrzymał. Potem. Poniekąd po drodze dla ogółu. Nie zamierzał już wracać do tej sprawy. Na odchodnym rzucił jedynie ,,Z przyjemnością". Im szybciej ujrzy niebo, im prędzej doprowadzi u siebie wszystko do porządku, tym lepiej.

Przy wyjściu odetchnął świeżym powietrzem, przetarł oczy, i przeciągnął się. Nareszcie czuł, że żył. Chwile wyjścia z tych wszystkich jaskiń, podziemi, i innych osłoniętych barierami terenowymi miejsc traktował tak, jak wyjście z wody po długotrwałym wstrzymywaniu oddechu. Z ulgą. Jak było wspomniane, pożegnał się na odchodnym z boginką, człowiekiem i youkai.

W trakcie drogi powrotnej był mało rozmowny, jedynie mamrotał różne rzeczy pod nosem, dokonując różnorakiej analizy. A to jak mógł zmodyfikować trajektorie złotej masy, by poleciała w sposób trudniejszy do pochwycenia, czy nie lepiej było zostawić swoją spellcardę na później (Nie, bo by nie wyciągnął magini z klatki), i jak się generalnie sprawdzała. Przy tym trochę mu się humor poprawił, bo i uczucie było takie jak przewidywał, stabilność zadowalająca, czas trwania jak i działanie... trudno było mu określić to pierwsze. Parę minut? Wystarczająco, byłby wielce zdziwiony, jeżeli efekt utrzymywałby się szczególnie długo. Mógłby się zacząć obawiać o swoją fizyczną powłokę.
-Mmmmmm... a może zastosować efekt rozproszonego ogniskowania...-Tego rodzaju uwagi były jego towarzyszami. Zapomniał w sumie, że miał obok siebie gościa, nie wspominając o tandemie żuków.

Aż w końcu dotarli do jego domostwa.
-Taaak... oto i moje domostwo...-Zaprezentował je wyraźnie zakłopotany-Obecny stan jest niejako efektem przypadku. Chciałem uniknąć tego rodzaju sytuacji, ale intruzi zaczęli się wdzierać kominem i... zaklinowali się. Proces odtykania był zbyt gwałtowny jak na wytrzymałość ich ciał i... oto efekt
Przeszedł do drzwi i otworzył je dla stworzeń wnoszących jego rzeczy. Odstawił płaszcz gdzieś w kącie, zawiązując rękawy by całość nie była aż tak bardzo na widoku. Koordynował proces przenoszenia rzeczy do odpowiednich szafek, a w międzyczasie... wbrew pozorom aż tak się nie zdziwił, gdy zauważył, że robactwo zaczęło zgarniać szczątki. U nich widać nic się nie marnowało.
-Może spadnie deszcz... oszczędziło by mi to czasu... chociaż wtedy nic nie wyjdzie z obserwacji...-Podrapał się po skroni. Zaczął się znowu zastanawiać, na moment ponownie ignorując Ampbolt. I to nie z powodu jej nikczemnego wzrostu.
Po zakończeniu całej operacji... zostali sami. Będzie musiał pójść w wolnej chwili do Alice. Może dzisiaj, jeżeli nie będzie zbyt późno, może już jutro by jej nie niepokoić. Miała te swoje ludzkie przyzwyczajenia. Nie miał zamiaru sprawiać problemu.

-Na ten moment... myślę, że zasłużyliśmy na chwilę przerwy. I na zapowiedzianą herbatę-Astrophel przeszedł do kuchni, i wrócił ze szmatką. Przetarł fotele znajdujące się w jego salonie, i wskazał Ampbolt jeden z nich.
-Nie jestem pewny, czy w trakcie tego całego zamieszania się przedstawiałem, więc... Astrophel, astromanta-Ukłonił się nisko, wykonując zamaszysty ruch swoim nakryciem głowy-Rozsądź się wygodnie, odpocznij, a ja przygotuję herbaty. Jeżeli miałabyś ochotę, to powinny się też znaleźć ciastka ryżowe. Oczywiście, jeżeli gustujesz-Z uwagi na to, że był ciekawy skąd ona się w ogóle wzięła w tamtym miejscu był dla niej całkiem uprzejmy. Przeszedł do kuchni by na szybko przygotować herbaty. Zerkał co jakiś czas na dziewczę, czy czasem nie zagląda tam gdzie nie trzeba. W końcu wrócił z napitkiem i, jeżeli sobie tego życzyła, z poczęstunkiem. Przyjrzał się jej trochę. Jak na to co ją spotkało nie wyglądała faktycznie aż tak źle. Otrząsnęła się trochę. Usiadł na fotelu.

-Jeszcze raz, najmocniej przepraszam za bałagan. Mam nadzieję, że mimo to czujesz się tutaj komfortowo. Na pewno nic Tobie nie dolega?-Przekrzywił trochę głowę. Przez moment zapadła cisza z jego strony. Nie mógł jakoś wpaść na to, jak potoczyć rozmowę w bardziej swobodnym tonie... Ostatecznie więc postanowił przejść do konkretów-Biorąc pod uwagę okoliczności... Ostatecznie cały incydent zakończył się stosunkowo pozytywnie. Wszyscy wyszli cało, bez trwałego uszczerbku na zdrowiu. Pomijając głównego sprawcę zamieszania-Zerknął na płaszcz, w którym ciągle znajdował się tajemniczy metal. Po paru chwilach przeniósł wzrok na Ampbolt-Zastanawiam się, jaki był Twój udział w tym wszystkim. Biorąc pod uwagę magię, którą się parasz... nie do końca pasuje mi to do eksperymentów na żywych organizmach. Chociaż Twoje zdolności przetapiania złota w warunkach stresowych są godne podziwu-Uśmiechnął się. Upił trochę herbaty, i czekał, co też ona będzie miała do powiedzenia.
  • Ostatnia zmiana: Kwiecień 20, 2016, 12:47:04 przez Ekkusu

  • Zhearrimst
  • [*]
Odp: [ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel
Odpowiedź #1
Post MG #001
Robale uporały się ze swoją robotą czy sprzątaniem, jak kto woli. Za horyzontem niknęło słońce. Ostatni karakan wyszedł w samą porę, by zatrzasnąć za nim drzwi. Astrophel na spokojnie przygotował siedzenia oraz zaproponował gościowi herbatę, na co się zgodził. Ampbolt zasiadła w fotelu. Biorąc pod uwagę jej rozmiar, prawie się w nim utopiła. Sama nie wyglądała na zbytnio rozmowną. Taka atmosfera toczyła się za nią od kiedy wyszli z podziemia. Bycie ignorowaną nawet jej nie przeszkadzało. Może nawet zależało na tym.

Gdy wrócił z herbatą (i bez ciasteczek, przynajmniej dla niej) ta zdawała się wniknąć w miękki materiał. Nogi miała złączone, wisiały nad siedzeniem. Na nich spoczywały splecione dłonie. Kciuki leżały po sobie. Wydawała się być zamknięta w sobie, a przyszła tutaj, bo nie miała miejsca. Albo czuła, że przynajmniej tutaj zostanie zrozumiana bez linczu. Cokolwiek krążyło w tej chwili w jej głowie. Zaczęła nieśmiało.
- Wszystko jest... Wszystko jest w porządku. Mieszkałam z tym tyranem przez... Sama nie wiem. - Zamknęła oczy, po czym mówiła dalej. - Byłam potrzebna głównie do przetapiania złota. Nie mam pojęcia skąd je wziął. Może dokonał tego z pomocą transmutacji. Właśnie dla transmutacji, zgodziłam się mu pomóc. Wcześniej taki nie był... Niedawno widziałeś co pasja może zrobić z ludźmi. Hmmm... Magami.
Ożywiła się odrobinkę. Wysunęła się z siedzenia, by zeskoczyć z niego. Zabrała herbatę, a następnie usiadła pod nogami fotela, oparłszy się o nie. Jakoś było ją widać zza stolika. Dmuchając w filiżankę patrzyła się na astromantę swoimi wielkimi oczami. Blat sprawiał, że była widoczn tylko od nosa w górę. Może dlatego przyuważyło się jej piegi. Albo wtedy nie było okazji się przyjrzeć. Raczej to drugie.

  • Ekkusu
  • [*]
Odp: [ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel
Odpowiedź #2
Więc bez ciastek. On sam nie miał specjalnej na nie ochoty, ale warto było zaproponować, choćby i z samej grzeczności. Jak nie chciała to tym lepiej, zostanie dla innych gości. Czyli jak dobrze pójdzie to prędzej mu się zepsują, niż zostaną wykorzystane.
Słuchał jej z uwagą, próbując złożyć to co ona mówiła i to co wiedział w jedną sensowną całość. Tak więc ta osoba zajmowała się transmutacją. Tyle to i on wiedział, ale z tego co widział to większość eksperymentów zakończyła się fiaskiem. Nie miał jednak okazji przeczytać wszystkiego. Może mu się powiodło. Może aż za bardzo...

Kiwnął głową.
-Rozumiem... Nie zapoznałem się z całością dokumentacji, ale jak widać przynajmniej częściowo osiągnął efekty. Na cóż mu jednak by były potrzebne zwykłe przedmioty, gdyby posiadł zdolność transmutacji w złoto? Ambicja... może szaleństwo. Albo jedno i drugie-Przypatrywał się, jak wstała i wzięła filiżankę. Zamiast jednak usiąść w fotelu usiadła na podłodze i oparła się o nie. Nic nie powiedział, chociaż trochę dziwnie mu się tak rozmawiało. I tak była mała, a tak to tylko widział kawałek jej twarzy i oczy. Wielkie oczy. Jak u jakiegoś psiaka.

-Te... żuki... karaluchy... entomolog ze mnie marny, wybacz-Położył dłoń na swoim karku-Czy one były również skutkami jego działań? Na pewno musiał sprawować nad nimi kontrolę, skoro wykonywały jego polecenia. I przestały, gdy tylko jego siła osłabła w skutek odniesionych ran. Zastanawiają mnie też okoliczności jego przemiany. Jakakolwiek by ona nie była
Poczekał na odpowiedź. Upił herbaty. Więcej w sumie nie potrzebował wiedzieć, bo resztę mógł wywnioskować sam. Opętany rządzą wiedzy bądź zysku zaczął się bawić w transmutacje. Z jakiegoś powodu posiadł cały rój magicznych robaków, a potem sam przeszedł przemianę. I zaczął się cały incydent. Resztę znał.

...czy miało to jakieś znaczenie? Był ciekaw. Tylko tyle. Wolał wiedzieć co się stało. Na razie zdanie o niej miał... w miarę neutralne. Trudno powiedzieć co by zrobił na jej miejscu. Wiedza zdecydowanie przydatna. Jednak trochę szkoda, że te materiały przepadły. Szaleństwo za moc... to jednak trochę za dużo. To też może i lepiej.
-W każdym razie... To jest lekcja dla nas wszystkich. Magia to nie zabawka. Sztuka, której można stać się częścią w każdym momencie słabości, czy to będzie nieuwaga, brawura, czy pycha. A nie zawsze byśmy tego chcieli...-Wypił znowu. Znowu tracił wątek. Znowu tracił kontrolę nad rozmową. Nie znosił, kiedy tak się działo. Ale w sumie to, co chciał wyjaśnić zostało wyjaśnione. Dobrze by było ją zabrać na rozmowę do Alice, może ona miałaby jakieś inne uwagi czy spojrzenie. Pewnie, mógłby pytać o jakieś detale dotyczące magii, ale co mu po tym jak nie miał formuł, schematów... ona nie zajmowała się tym stricte. Ona tylko była tam z ciekawości. A sądząc po jej wiedzy, pewnie niewiele się dowiedziała.

-Nie wiesz, ile to trwało... pod ziemią, bez światła słońca, blasku gwiazd, i księżycowej łuny bardzo trudno jest zachować kontrolę nad upływającym czasem. Dość jednak o przeszłości. Teraz, gdy już jest po wszystkim, co zamierzasz?-Pytanie dość banalne, by nie powiedzieć głupie. Pewnie będzie chciała wrócić do swoich własnych badań. Chciał jednak sprawdzić, czy po tym wszystkim dalej miała to, co czyniło z magów magów, a nie zwykłych użytkowników magii. W końcu była magiem, po to żyli.
  • Ostatnia zmiana: Kwiecień 24, 2016, 01:21:46 przez Ekkusu

  • Zhearrimst
  • [*]
Odp: [ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel
Odpowiedź #3
Post MG #002
Skinęła głową. W którymś momencie musiała się zgadzać z magiem. Zaraz pokręciła głową.
- Te żuki, czy złodzieluchy, jak przyszło je nazywać, były częścią "naturalnej" fauny Lasu Magii. "Naturalnej" ponieważ wszystko co żyje w tym lesie jest, w większym czy mniejszym stopniu, toksycznym odpadem po naszych eksperymentach. Dopiero mój kolega po fachu zdołał je odnaleźć i wykorzystać. Z początku mieszkały w lesie i nie były zbyt liczne. Mają wielu naturalnych drapieżców, które podobnie jak złodzieluchy, są efektem żyjącej tu magii.
Wracając do złodzieluchów, mają one ciekawą cechę, która zaintrygowała mojego kolegę po fachu. Zbierały wszystko co leżało na ziemi i miało jakąkolwiek wartość. Nawet jeśli dla kogoś przestała takową posiadać. Robią to intuicyjnie, nie myśląch o przypuszczalnych konsekwencjach. W końcu to robaki. Było w nich jednak coś, co wzbudziło fascynację u tego maga. Było to ich podobieństwo... Cecha, którą dzielą wszyscy magowie, mniej lub bardziej. Lubił zbierać niepotrzebne rzeczy. Naprawdę.

Przez chwilę usta Ampy rozszerzyły się w głupkowatym uśmiechu. Fakt zauważony tylko przez to, że wstała. Może tak było jej łatwiej mówić.
- Wybudował dla nich gniazdo, przenosząc swoją siedzibę wgłąb ziemi. Od teraz miał pełny wgląd w ich zwyczaje, cykl życiowy oraz... Znosiły mu najróżniejszego rodzaju przedmioty, które wykorzystywał do transmutacji. Prosty powód, dla którego poświęcił się studiowaniu tych nietypowych bezkręgowców. Samemu poszukiwał również sposobu na zwiększenie potencjału magicznego istot żywych, lecz brakowało mu chętnych. - Skrzywiła się. - Wykorzystywał więc złodzieluchy. Okazało się, że przemiany niosły w sobie skutki śmiertelne. Nie przeszkodziło to jednak w jego dalszych badaniach. Nie odkrył metody na zwiększenie potencjału magicznego jednostki, lecz udało mu się odwrócić ten proces. W metalach szlachetnych. Cieszących się dość dużą przewodnością, nie tylko cieplną, czy elektryczną, ale też magiczną. Nie miałam pojęcia, jak tego uczynił, lecz to co uczynił było genialne!
Magini w swej radości prawie nie rozlała herbaty. Szybko dopiła ją, by móc machać pustym naczyniem.
- Antymagiczna bariera! Skuteczna metoda ochrony przeciwko magii! Stworzone przez niego złoto nadal można było przetopić oraz przewidziło prąd elektryczny. W tym celu zgodziłam się mu pomóc. Przyznam się, że wzięłam udział w jego eksperymencie. Zakończył się so-so. Tak jak widzisz, jestem połową tego kim byłam kiedyś. Jestem halflingiem! Można powiedzieć, że eksperyment się udał tylko dlatego... Że przy swoich niewielkich rozmiarach mój potencjał pozostawał bez zmian. Widzisz? Został podwojony. Powiedzmy. Zdążyłam już do tego przywyknąć.
Odwróciła wzrok, podrapawszy się za uchem. Nie wiadomo czy się cieszyła, czy nie. Albo to co mówi jest prawdą. Chyba sama nie była tego pewna.
- Próbowałam to odwrócić. Bez skutku. Żadna metoda nie działała. Brakowało też czasu, bowiem wielki pan "spieprzyłem zaklęcie" nie przestawał pracować. Gromadzić złota. Szukać sposobu zapanowania nad, jak okazało się, inteligentnymi owadami. W końcu wpadł na pomysł zrobienia anteny. Takiego nadajnika i odbiornika. Tylko nie powiedział mi z czego to zrobi. I... Tak wyszło. Wielki Złoty Żuk był ucieleśnieniem jego najgorszych cech. Mogę powiedzieć, że był najgorszym magiem z najgorszych magów. Jego chciwość nie miała sobie równych. Przede wszystkim, zapomniał po co to wszystko robił. Tak się stało, że dobrze to przemyślał. Uwięził mnie w swym laboratorium. Odporne na magię monstrum oraz lojalna armia śmierciożuków. Ciekawe co miałam zrobić... Ale pojawiliście się wy i skończyło się z happy endem.
Dziewczyna odłożyła zastawę na stolik. Wskoczywszy na fotel rozłożyła ręce na boki.
- Tak zakończyłą się historia uwięzienia Ampy. Mogę liczyć na oklaski? Co do przyszłości... Sama nie wiem. Moja pracownia została zrównana z ziemią. Nie prowadziłam dokładnych zapisków, lecz posiadałam ręcznie wykonane instrumenty. Wszystko szlag trafił... Nie wiem. Ustatkować się? Mogłam wziąć ze sobą trochę złota, to bym przetopiła to na coś ładnego.

  • Ekkusu
  • [*]
Odp: [ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel
Odpowiedź #4
Sam zaczął kiwać głową. Środowisko tego lasu było nadzwyczaj produktywne. A przez produktywne miał na myśli "nieprzewidywalne", a i niebezpieczne dla osób które nie przywykły do tego miejsca. On już tu mieszkał dość długo, a i przedtem parał się magią. Nie zwracał jednak na to specjalnie uwagi. Miał inne rzeczy na głowie niż biegające po okolicy, marne youkai. Aż do dzisiaj.

Zbierał, sortował, wartościował informacje. Zbierały rzeczy, on również był zbieraczem. Jak każdy mag, co słusznie zauważyła. Jednak u niego była to główna cecha. Każdy miał jakiś odchył. To by jednak wiele tłumaczyło. Zbierały rzeczy. Znosiły do niego. Eksperymentował na nich.

Dalej jednak było ciekawiej. Zwiększenie potencjału magicznego. Był ambitny, to trzeba mu było przyznać. Jak to się jednak skończyło? Stworzył antymagiczną barierę. Przewodzoną w złocie, jak się domyślił. Ampbolt roznosiła energia, co całkiem dobrze świadczyło na przyszłość. Zachowała entuzjazm. To się przydaje. Wypił spokojnie trochę herbaty, słuchając dalej.

Zwiększenie potencjału magicznego poprzez fizyczne zmniejszenie osoby? Nie był przekonany. Musiałby ją zbadać. Najlepiej znać wartości początkowe jej pola magicznego, obwodów, oraz przepustowości. To jednak nie było możliwe, więc mógł jej wierzyć na słowo. Albo i nie. W każdym razie, jej teoria była dość... prawdopodobna. Proporcje miała nie takie jak trzeba. Nie pasowały do wróżki, nie pasowały do dziecka.

Chciał kontroli, i miał plan stworzenia anteny. Z siebie. Genialne. Miał ochotę przyklasnąć bardzo leniwie. Powstrzymywał się od komentarzy, które według niego oczywiście były zabawne, ale nie na miejscu.
"Cóż. Przedmiotowe traktowanie kobiet ma swoje zalety" pomyślał, przypominając sobie gdzie ją znalazł. Znając życie, mógł tak rzeczywiście sądzić. Kto wie, jak by oni mogli skończyć. Sam nie miałby może aż takiego problemu z ucieczką... gdyby przeżył.
W końcu... odłożył filiżankę na blat. I przyklasnął.
-Jak to teraz mówią młodziki... chłodna historia?-Uniósł prawą brew. Położył swoje dłonie na kolanach. Był u siebie. Oparł się wygodnie o oparcie fotela-Cokolwiek to znaczy. Dziękuję, że się tym podzieliłaś. Jego eksperymenty faktycznie miały potencjał. Szkoda, że jego zachłanność przesłoniła mu rozsądek. Chociaż... patrząc na ilość jego błędów... nie jestem pewny, czy byłoby to warte kosztów...-Zmierzył Ampbolt wzrokiem. Dalej uważał, że to co osiągnęli było jedynie relatywnym odczuciem. Energia była taka sama. Stężenie może większe, ale... wady, zalety. Mógł wydedukować. Miał teraz inną zagwozdkę.

Co niby miał zrobić z bezdomnym magiem? Wyrzucić ją za bardzo nie mógł. Po tym co usłyszał... chociaż też nie odpowiadało mu też zbytnio zostawienie jej u siebie. Zwłaszcza, że korzyści z tego dla niego byłyby mocno ograniczone. Mag elektryczności. Niby mógłby zasięgnąć rady w kwestii elektromagnetyzmu, ale sam znał wystarczająco dużo podstaw, by móc je wykorzystywać w swojej magii. Więc...
...a i ona chyba nie była zbytnio zainteresowana w kwestie kosmosu. Transmutacja, potencjał magiczny. To zawsze były nośne tematy. Do jego natomiast trzeba było mieć zacięcie, pasje. No i talent, oczywiście!
-Hm hm hm... no nic, co się stało...-Podrapał się po brodzie-Poniekąd to też moja sprawka, że teraz masz takie rozterki... Gdybym Cię stamtąd nie wyciągnął, dalej Twoim głównym zmartwieniem byłoby "Jak się wydostać z tego kanału". Przynajmniej masz teraz możliwości, wybór. I czas by się zastanowić nad tym, który jest najwłaściwszy-Dopił herbatę. Podniósł się. Opierając się o swoją laskę przeszedł do okna. Późno. Mogliby się zastanowić wspólnie, ale... hmmmm... a może jednak?

-Na dobry początek, niezależnie od dalszej drogi, powinnaś się ponownie osiedlić. Wioska... jeżeli ktoś lubi zgiełk, krzywe spojrzenia albo odpędzanie wścibskich... las... ja nie żałuję, ale... dopóki czegoś nie wymyślisz, dopóki nie zdobędziesz środków...-Krążył wokół tej myśli niczym sęp. Sam nie był pewny. Mieszkał do tej pory sam i było mu z tym bardzo dobrze.
-Z uwagi na te wyjątkowe okoliczności... teoretycznie można by Ci tu zorganizować trochę miejsca... oczywiście, pod pewnymi warunkami-Jakkolwiek to wstępnie zabrzmiało, szybko odgonił dziwne myśli-Mam na myśli kwestie niezbędne do w miarę możliwości bezkonfliktowej koegzystencji. Czy współpracy? Niekoniecznie, chociaż... może? Wszystko jest do przedyskutowania, pewnie sama byś miała pewne wymagania... ale najpierw chciałbym wiedzieć, czy byłabyś wstępnie zainteresowana-W końcu wykręcił to, co chciał powiedzieć. Chciał? Tak w sumie wyszło. Była energiczna, była ciekawska... tego się trochę obawiał. Na ucznia się by nie nadawała. Musiałby mieć pewność, że ma w sobie to coś. Musiałaby być świeża. Poświęcić się temu, tak samo jak on sam.
Ale trochę mógł jej pomóc. O ile będzie przestrzegać jego zasad.

  • Zhearrimst
  • [*]
Odp: [ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel
Odpowiedź #5
Post MG #003
- Gdybyś mnie stamtąd nie wyciągnął zostałaby ze mnie krwawa miazga. Tyle by ze mnie zostało. Duh.
Obserwowała maga, gdy ten mówił. Obserwowała go, gdy się ruszył. Obserwowała każdy jego ruch. Rejestrowała jego poczynania jak kamera. Na propozycję wzruszyła ramionami, o ile Astrophel mógł to widzieć w odbiciu w szybie.
- O ile to tobie nie przeszkadza mogę spać w fotelu. Chyba, że znasz kogoś gdzie mogę się rozbić. Bez różnicy. O ile nie zostanę królikiem doświadczalnym. Wtedy usmażyłabym wam tyłek, yo.
Mówiła swobodnie. Przypominała trochę osobę, którą mag już znał. Na dodatek mieszkała niedaleko. Co do pory dnia... Był wczesny wieczór. Ludzie o tej porze przygotowywali kolację, albo planowali wyjście do karczmy, by zrelaksować się po dniu. Jeszcze było trochę czasu, co parze magom wcale nie robiło różnicy.

  • Ekkusu
  • [*]
Odp: [ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel
Odpowiedź #6
-Wtedy tak. Owszem. Miałem na myśli "co by było gdybyśmy się nie pojawili" a nie "jakbym Cię w ostatniej chwili nie wyciągnął z klatki"... Zresztą, nieistotne-Machnął ręką. Pomyślał chwilę, zastanawiając się.
Usmażyć tyłek. Dobre sobie. Pamiętał doskonale o zagrożeniach jej magii, ale z drugiej strony po krótkim przygotowaniu nie byłoby to wcale takie trudne do obejścia.
-Oczywiście... Być może. Czyli się zgadzasz, świetnie. Planowałem iść do pewnej osoby po tym całym zamieszaniu. Jest jeszcze stosunkowo wcześnie, mógłbym to zrobić-Skomentował perspektywę tymczasowego zamieszkania u kogoś innego. Przyłożył palec wskazujący i kciuk do podbródka, pocierając go. Jeżeli o jego chodzi, to również było mu to bez różnicy. Pod pewnymi warunkami.
-Mi to nie przeszkadza. Pod warunkiem, że nie będziesz wścibska w kwestii moich badań i osiągnięć. I pod moją nieobecność nic się tu nie będzie działo. Bo wtedy to ja mogę usmażyć Twój... khem. Mam pokój gościnny, ale jeżeli wystarczy Ci fotel do odpoczynku, proszę uprzejmie-Przeszedł w stronę przejścia do swojej sypialni.
-Daj mi zatem chwilkę. Tego rodzaju strój po tych przejściach nie do końca nadaje się do odwiedzin-Wszedł do środka zamykając drzwi. Przebrał się w swoją elegancką szatę. Jak wyczuł jakiś nieprzyjemny zapach, użył pachnidła. Tak czy owak użyje, chociaż może trochę mniej jeśli wszystko byłoby w porządku. Nie miał czasu, by porządnie się za siebie zabrać, a szkoda.
Wyciągnął z półki jedną ze swoich ksiąg. "Komunikacja astralna - przyzywanie". Sporo nad tym ostatnio pracował, i dzisiaj miał być dzień poświęcony na przygotowania (Tzn. odpoczynek) przed próbą generalną. Będzie musiał w związku z tym materiałem założyć nowy dziennik... o ile znajdzie kogoś, kto mu pomoże.
Na razie poczynił krótką notkę na temat tego, co mu się dzisiaj przytrafiło. Jak to zrobił, schował księgę i wrócił do salonu.
-Z pustymi rękami nie do końca wypada... ale nie będę również... chociaż może...-Wziął jeden drobny odłamek złota. Mógł pokazać. Może będzie miała pomysł, co z tym dalej robić.
Za to on nie miał pomysłu, co zrobić z tą małą. Nie ukrywał, miał ochotę iść sam. Ale z drugiej obawiał się ją tutaj zostawiać z tym wszystkim. Mogła zacząć węszyć.
-Idę do sąsiadki. Jeżeli masz ochotę, możesz pójść ze mną. Jeżeli nie, to o ile się zgadzasz na warunki to możesz tu zostać-Zmierzył ją wzrokiem. Alice powinna być zainteresowana. Albo i nie. W każdym razie, zamierzał pójść do niej.
  • Ostatnia zmiana: Maj 09, 2016, 02:21:11 przez Ekkusu

  • Zhearrimst
  • [*]
Odp: [ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel
Odpowiedź #7
Post MG #004
Ampy stwierdziła, że nie ma nic do stracenia, a raczej - nie ma po co zostać w obcym domu, w którym i tak nic nie może ruszać. Nie czekając dłużej poszli do Rezydencji Margatroid, gdzie Astrophel prowadził znając drogę.
Ściemniło się. Ostatnie promienie słońca przebijały się przez korony drzew Lasu Magii. Dlatego światło bijące z okien domu Alice było dobrze widoczne.

  • Ekkusu
  • [*]
Odp: [ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel
Odpowiedź #8
Szła z nim. To w sumie bardzo dobrze, będzie miał ją na oku. I przy okazji wiedział, że grzebanie w jego rzeczach nie było dla niej aż takie pociągające. Wróżyło to przynajmniej znośną koegzystencje.
Było spokojnie. Nie rozmawiali zbytnio, jako przedstawiciele mało towarzyskiej rasy magów. Kiwnął głową widząc światło w domu Alice.
-Jest w domu, nie śpi. Dobrze-Zerknął na siebie, czy aby na pewno dobrze wygląda i czy ubranie dobrze leży. Podszedł potem do drzwi i zapukał.

  • Zhearrimst
  • [*]
Odp: [ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel
Odpowiedź #9
Post MG #005
Drewniane okiennice europejskiej rezydencji były jeszcze otwarte. Nic dziwnego, w końcu widzieli światło. Niewielkie domostwo zdawało się mieć dwupiętrową przybudówkę, ośmiokątną wieżę, w której nie paliło się światło. I nie miała okiennic.
Tak czy siak, zbliżając się do drzwi mógł widzieć humonoidalny cień chodzący w tę i we w tę. Po zapukaniu w drzwi ten ruszył do nich. Otworzyły się ukazując Alice z lalką siedzącą na jej ramieniu.
- Zajęło to panu dłużej niż przypuszczałam. Proszę wejść.
Odsunęła się nań otwierając drzwi na oścież, robiąc miejsce. Wewnątrz, w saloniku, stała długa drewniana ława otoczona z trzech stron kanapą oraz dwoma fotelami, siedziska oprawione skórą. Ściany były biały, tak jak na zewnątrz. Wzdłuż nich stały szafki, kredensy i wiszące pułki - w większości wyładowane lalkami. Alice zdawała się nie zdawać sprawy z dodatkowego gościa, bowiem zamknęła drzwi tuż za magiem.

  • Ekkusu
  • [*]
Odp: [ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel
Odpowiedź #10
Domostwo wyglądało dość przytulnie. On miał zbudowany trochę inaczej, ale nie miał czego się przyczepić. Mieszkał skromniej, ale nie przeszkadzało mu to. Przywitała go gospodyni, której się nisko ukłonił.
-Wystąpiły pewne komplikacje. O wszystkim panience opowiem...-Wszedł do środka. Wnętrze również prezentowało się przytulnie, ale... no właśnie. Uśmiechnął się zakłopotany.
-Właśnie... domyślam się, iż tego panienka nie zakładała, ale przyprowadziłem jeszcze pewną osobę. Wstyd mi było ją zostawiać, biorąc pod uwagę jej udział w ten incydent i jej historią...-Zerknął przepraszająco na zamknięte drzwi

  • Zhearrimst
  • [*]
Odp: [ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel
Odpowiedź #11
Post MG #006
Posiadłość Alice nie była tak duża jak Astrophela. Ale było przytulnie, to fakt. Na oknach wisiały firanki. Na parapecie stały doniczki z kwiatkami. Przytulność odbierały lalki. Siedziały, bądź stały. Tak czy siak były nieruchome.
Co do towarzystwa Alice wzruszyła ramionami. Chciała otworzyć drzwi, lecz ubiegł ją znajomy głos.
- Nie ma sprawy.
Ampy była już wewnątrz i nawet nie przejmowała się etykietą. Ruszyła do fotela, w którym oczywiście utonęła. Gospodyni pokręciła głową z niepewnym uśmiechem.
- Dobrze. W porządku. To ja przyniosę herbatę... Ktoś chce?

  • Ekkusu
  • [*]
Odp: [ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel
Odpowiedź #12
Lalki były trochę niepokojące, ale Astrophel wiedział, że dopóki zachowywał się odpowiednio to nie miał się czego obawiać. W każdym razie miał taką nadzieję, hah. Został zaproszony.
Co innego Ampbolt, która wpadła jak strzała. Podrapał się po skroni z równie niepewnym wyrazem twarzy jak Alice, może nawet bardziej. Wytarł buty? Wytarł. Chyba nawet o tym specjalnie nie myślał jak wchodził, ale wytarł.
-Bardzo chętnie, dziękuję. Naprawdę ładnie tutaj, panienko Margatroid-Uśmiechnął się. Sam Astrophel postanowił jeszcze chwilę poczekać. Albo jak zostanie zaproszony do... stołu? Ławy? Usiądzie na środku kanapy. Głównie by zachować taką samą odległość do obu dam.

  • Zhearrimst
  • [*]
Odp: [ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel
Odpowiedź #13
Post MG #007
Lalkarka skinęła głową. "W porządku", odpowiedziała. Nim zdążyła podziękować wtrąciła się Ampbolt.
- Poproszę. O co chodzi z tym lalkami?
Zapytała bezpośrednio na co Alice uśmiechnęła się, z początku grzecznie, by ostatecznie się wyszczerzyć.
- To ja zaraz przyjdę. Rozgośćcie się - powiedziała przez zęby, zniknąwszy w pomieszczeniu obok.

  • Ekkusu
  • [*]
Odp: [ex1.2] The Gathering Epilogue - Astrophel
Odpowiedź #14
Kaszlnął jakby coś mu wpadło nie w tą dziurkę co trzeba. Nie za gwałtownie, ale ku przestrodze. Bezpośredniość nie była zła, ale nie należało przesadzać.
Taaaak. Zdecydowanie. Kąciki jego ust mimowolnie wykrzywiły się w zakłopotanym, nieco nawet skonsternowanym. Poczekał, aż pójdzie. Chociaż bardzo możliwe, że i tak będzie słyszeć. Przeszedł obok Ampbolt
-Panienka jest magiem-lalkarką. Przez wzgląd na szacunek, grzeczność... i rozsądek, raczej nadmiernie nie nadużywajmy gościnności i cierpliwości gospodyni-Szepnął do niej. Usiadł w końcu na kanapie, opierając dłonie o swoją laskę. Ech, cóż za...