@Mev: jeśli ktoś naprawdę jedzie na diecie ryżowo-jajkowej, zawsze może zatrudnić się jako helper. Nie ma tak, że nie ma sposobu, by się nie pojawić na jakimś konwencie. Oczywiście jeśli nie zapowiada się być atrakcyjny, to się tam po prostu nie warto pchać. Ale prędzej bym przerzucił się na dietę z jogurtów i zupek chińskich, niż opuścił taki konwent, jak Konecon. Kwestia podejścia.
@Mayuki:
@Mayuki: nie bardzo rozumiem, o co Ci w końcu chodzi. Nadajemy o czymś zupełnie innym. Słowem nie wspomniałem o atrakcyjności konwentów czy o socjalu, tylko o czynniku finansowym wybierania się na konwenty. Tylko i wyłącznie.
Ale nawiązałeś do postu Kotori, która nawijała o konwencie, który opiera się na socjalu i o bezsensie jeżdżenia na takowy. A skoro na jeden konwent z dominującym socjalem nie warto jechać, to po co starać się oszczędzać kasę na wiele takich konwentów (i tu masz nawiązanie do tego, co pisałeś). Clear now ? ;)
Not rly. Ja skupiałem się w tamtym momencie tylko na kwestii możliwości zgromadzenia środków na konwenty jako takie. A Twoja logika jest zbyt pokrętna, by do mnie przemawiała. 0/10 ;_;
To musi strasznie mało rzeczy Cię interesować albo masz ciągle pecha do atrakcji. Stawiam na to drugie. Ja np. na tegorocznym animatsuri znalazłem 15 (w tym 7-8 must-be) atrakcji, które by mnie interesowały i dlatego żałuję, że nie pojechałem. No i musisz mieć naprawdę dużo fajnych znajomych bo ja z reguły na konwentach przebywam tylko z tymi, którzy są mi w jakiś sposób bliscy, a to najczęściej jest warunkowane przez bliskość miejsca zamieszkania czyli w moim przypadku Łódź i okolice. Innym mówię tylko "cześć", "no hej" i takie tam, bo rzadko zdarzają się wspólne tematy, zresztą inni znajomi mają swoich znajomych. Co do fandomu th, to nie jestem mile widziany, więc sprawa się rozwiązuje.
Nie mam wcale tak dużo znajomych, ale lubię przebywać z ludźmi, a przede wszystkim - lubię zawierać nowe znajomości. A konwent jest ku temu idealną okazją. Jako że przy okazji często składa się tak, iż zjeżdżają się tam też już znane mi twarze, to mogę upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu.
Z atrakcjami natomiast jest tak, że - prawdy powiedziawszy - nie jestem zbyt wszechstronnie obeznany z (pop)kulturą Japonii. Animców i mang mam na koncie względnie niewiele, a inne powiązane z nimi zainteresowania (czyli gry, muzyka etc) są przeze mnie bardzo wąsko eksplorowane. To plus fakt, że na konwentach coraz częściej widzę atrakcje w rodzaju "Drama na wesoło" czy "Dlaczego jesteśmy zjebani" tudzież "Rozmowy po francusku o filozofach greckich" (nie dosłownie, ofc, ale wymowa i oderwanie tych atrakcji od tematyki M&A aż zbyt wyraźni rzuca się w oczy), to po odfiltrowaniu wszystkich paneli i wiedzówek dotyczących pozycji, których nie znam bądź znam tylko ze słyszenia (vide atrakcje o Bleachu, obecne na każdym konwencie, i na każdym konwencie przeze mnie z marszu filtrowane), pozostają atrakcje o tematyce yaoi, panele znajomych oraz góra 2-3 inne atrakcje, na które faktycznie bym poszedł.
Ale są też takie imprezy, jak np. Nejiro 3, gdzie praktycznie nie wychodziło się z sali, bo cały czas było coś ciekawego (tak, mówię o tamtejszym Touhou Roomie). Podobnie tegoroczny Konecon. Jeśli zaś ludzie nagle zaczęliby robić panele o Rozenkach, K-ONie, Touhou oraz UTAUloidach, to nie uświadczyłbyś mnie za często w sleeproomie. ;p No, na pewno wtedy plan byłby dla mnie dużo bardziej pociągający, co nie zmienia faktu, że nawet wówczas czynnikiem decydującym pozostaje możliwość zobaczenia się z fellow tardami.