Odp: [1.3] Zaćmienie
No i proszę. Chociaż tyle było z tym dobrego, że czekała na niego. I odzyskał swoje rzeczy, wedle umowy. Tyle miłego dzisiaj chociaż. Nie musiał się martwić o powrót. Mieszane uczucia jednak pozostały. Mógłby nawet dokonać jakiegoś dokładniejszego podsumowania, ale to potem.
Po przejściu do Gensokyo mężczyzna poprosił kapłankę o możliwość pozostania na terenie świątyni do czasu powrotu boginii. Zostało mu to (najpewniej) zapewnione, to też usiadł sobie gdzieś na uboczu i oglądając gwiazdy dokonywał podsumowania. Ze strat mógłby wymienić tutaj, po kolei: z materialnych to wywalone drzwi wraz z kawałkiem ściany, swoja księga Sol, i wszelkie pieniądze które akurat posiadał. Dużo nie dużo, ale zawsze. I kometa, której nazwy akurat nie pamiętał. Z moralnych to chyba trzy czy cztery razy do niego dzisiaj celowali. Prawie wyparowała go jakaś dziwna dziewczynka. Jego ego zostało podeptane tyle razy, że chyba przez dłuższy czas jeszcze będzie się zbierał. Nie wyglądał na zadowolonego, prawda. A jeszcze musiał się szarpać z tą blondyną o to, by mu chociaż część rzeczy zrekompensowała.
Z drugiej strony, miał jakieś zyski. Nauczył się karty zaklęć, która nie dość, że dotyczyła jego dziedziny magii (w pewnym sensie) to do tego była całkiem praktyczna. I był na księżycu, chociaż wizyta ta odbiegała trochę od jego wyobrażeń. Może innym razem będzie to dla niego przyjemniejsze.
No i dowiedział się pewnych rzeczy. Będzie musiał, jak już sie to wszystko uspokoi, spisać to sobie wszystko gdzieś i odpowiednio przeanalizować...
Z boku to wyglądało tak, że mocno zamyślony wpatrywał się w niebo. Nie odzywał się. Miał swoje zmartwienia i tyle.
Jak wróciła boginii, okazało się, iż nie miała ona ochoty się widzieć z magiem. Czy wynikało to z jej statusu, czy też jego wizyta wywołała dla niej jakieś nieprzyjemności - nie interesowało go to w tej chwili ani trochę. Ważne, że w końcu wszystko wróciło do normy.
I to była najważniejsza korzyść. Dzień się nareszcie zaczął... a on już miał go serdecznie dosyć. Juhu. Mógł się zająć swoimi sprawami.
Przede wszystkim: polecieć do obserwatorium, wypytać gdzie mieszka ta cała Nitori, zapytać się w jakich godzinach będzie pracował i dlaczego akurat w nocy (Bo w dzień byłoby to bez sensu), polecieć do tej Nitori, odzyskać książkę (W jakiś sposób, nie miał pojęcia jaki ale musiał to zrobić), odnaleźć Marisę, i przypomnieć jej iż ma szkody w jego domu do pokrycia.
...mógłby też upomnieć się o moralne, ale był 100% pewny, że napotka opór...
...nie, nie w tym sensie.
...tak, to taki wstępny plan... ech...
FIN.