[EXSesja 1.2] Little Black-red Riding Hat
Lasy to z pewnością interesujące miejsca. Masa różnych zwierzątek, żyjątek, roślinek i innych przeróżnych rzeczy pilnuje, żeby wszystko dookoła żyło, istniało i nie nudziło przybyszów. Ale czasem niektórzy żałują, że tej nudy nie ma w ilościach większych niż zwyczajnie...
***
- Ła, ła, łaaaaaa...- spomiędzy gałęzi jednego z wyższych drzewa dało się słyszeć czyjeś jęki, szelest liści i odgłos odbijania się o drewno. W końcu w części rośliny nie osłoniętej gałęziami pojawiła się kobieta. Wyglądała po części jak z jednej z ludzkich bajek- długa, czerwona czapka, przypominająca nieco kaptur z naszywanymi gdzieniegdzie złotymi gwiazdkami, blond włosy, które jednak w większości zakrywało wyżej wymienione nakrycie głowy, czarno-czerwony (z dominacją tego drugiego), dwuczęściowy strój, w którym górę stanowiła bluzka kończąca się kilkoma wyglądającymi jak naszyjniki złotymi sznurkami pod biustem oraz posiadająca bufiaste rękawy nie sięgające poniżej łokcia, a dół coś w rodzaju przepaski na biodra ciągnącej się do kolan. Coś, czym szczególnie się wyróżniała to przedmiot, na którym wisiała- czarny łańcuch zakończony z obu stron jarzącym się na czerwono kryształem rozmiaru ludzkiej pięści. Co prawda kobieta mogłaby po prostu zeskoczyć bez robienia sobie większej krzywdy, ale wyraźnie nie chciała zostawać ww. artefaktu na drzewie. Dyndała sobie więc tak wypatrując pomocy z dowolnego kierunku.
***
Całkiem niedaleko pewna roślinka o ludzkich cechach właśnie zapuszczała korzenie wiedzy, chcąc poznać kolejne tajniki otaczającego ją świata. Jednak co chwilę jedna rzecz rozpraszała jej uwagę skupioną na latających w okolicy owadach. Pomiędzy drzewami raz za razem coś błyskało... Mimo, że miało kolor podobny do nielubianej przez nią czerwieni, to znacznie różnił się od tego paskudnego odcienia, który powodował spustoszenie tam, gdzie się pojawiał. Bliżej mu było do wnętrza wielkiego owocu, który Une widziała parę razy w rękach tych dziwnych stworzeń rozkładających się w lesie w celu zjedzenie czegoś.
-Poooooomocyyyyy!- ze strony błysków dało się słyszeć dość żałośnie brzmiące wołanie.