"Innym razem". Ciekawe, za którym razem się zgodzi pokryć koszta naprawy. Z jednym mógł się zgodzić, że sytuacja jest poważna i nie było co rozpatrywać takich pierdół. Słuchał z uwagą. Miał po prostu siedzieć i nie zwracać na siebie uwagi, cokolwiek ona teraz zamierzała zrobić. Coś się zbliży, otworzyć tą podejrzaną buteleczkę z jeszcze bardziej podejrzaną substancją w środku. Zdziwiło go lekko, że kompletnie zignorowała jego informacje, ale może zwyczajnie odnotowała ją w pamięci. Spodziewał się jednak chociaż jakiejś drobnej uwagi. No nic. Tereny youkai to zrozumiałe, że zamierzał być cicho. Nie mógłby się zresztą bronić w razie wykrycia, to też brzmiało to sensownie. Tylko co zamierzała zrobić Marisa?
Zdawało się, że oświetlić sobie drogę. Wspaniały pomysł biorąc pod uwagę, że miejsce to roi się zapewne od youkai. I to kapp, czyli tych mniej przyjaznych człowiekowi jeżeli nie ma się czego przehandlować za komfort nieposiadania rozoranego...
A potem pomyślał. Ona nie może być aż tak lekkomyślna. Ona SPECJALNIE zwabia youkai by się dowiedzieć, dlaczego nie ma tu nawet sztucznego światła. To ma sens. Tylko jak zamierzała się obronić przed tym, co właśnie czaiło się na nią z tyłu?
Postanowił nie ingerować. Sama kazała mu być cicho, a butelkę dała do obrony własnej. Powinna była przewidzieć, że coś się na nią zaczai z tyłu. No chyba, że jest kompletną idiotką, a takie nie zajmują się magią. Więc spokojnie.
A nawet jeśli chciałby jej pomóc, no to jak mógł to zrobić? Krzyknąć. Czyli zrobić najdurniejszą możliwą z tej sytuacji rzecz. A sam nie był w tak złej sytuacji. To on był na miotle wysoko nad ziemią. Jakby źle to się skończyło to co najwyżej straci możliwość wyciągnięcia od niej pieniędzy na naprawę ściany. Będzie mógł uciec i... hmmm...
W całkowitej ciemności daleko nie zaleci. Ale coś wymyśli. Najlepsze co mógł zrobić teraz to zaufać inteligencji blondynki... nie zabrzmiało to za ciekawie. Tak czy owak, siedział, obserwował, i trzymał buteleczkę w dłoni. Zdał sobie przy tym sprawę, że zapomniał laski. Trudno.
...i tak czuł się niekomfortowo. Napięcie rosło...
...CHWILA, MIAŁO BYĆ GORĄCO! Złapał się trochę mocniej miotły. Tak na wszelki wypadek.