Odp: [1.2] Morderstwo przy Westferry Road
Odpowiedź #57 –
Słysząc dowcip Electry westchnąłem pod nosem, nawet mi się zdarzały lepsze...
- Wybacz Electa, ale dalece lepiej gotujesz niż żartujesz... - powiedziałem jedynie. Na usta cisnęło się jednak co innego, ale udało mi się powstrzymać przed wyrzuceniem tego z siebie...
Stałem teraz przed domem z fotografii, miejscem zbrodni będącej przedmiotem pierwszego zlecenia, jakie przyjąłem w tym świecie. Współczesna mi architektura wydawała się w zupełności oderwana od tego, co prezentowały sobą typowe budynki w Gensokyo i tych budynków, które znałem z pokazanych mi przez Electrę zdjęć tego współczesnego świata zewnętrznego. Ten widok był nawet dla mnie miły, ot niewielki fragment znanego mi świata tutaj, w krainie zainfekowanej przez tą przeklętą, chaotyczną magię. Uśmiechnąłem się pod nosem...
Nie dane mi było jednak długo napawać się tym widokiem, ponieważ zaraz podszedł do nas człowiek z drewnianym wózkiem. Nie wiadomo skąd tu się wziął, nic najpewniej nie wiedział, albo nie chciał okazać, że wie, o tym, co się tutaj zdarzyło i wydawał się aż nazbyt pozytywnie nastawiony do otaczającego go świata. Nie lubiłem takich ludzi, zawsze nieodmiennie byli problematyczni, w taki czy inny sposób. Kiedy przywitał się z Electrą skrzywiłem się w duchu... Więc dorobiłem się asystentki, świetnie, niczego innego nie było mi trzeba... Dalej było jedynie gorzej, finezja z jaką cukierniczka posługiwała się słowem zdawała się podobna do kulturysty biorącego udział w balecie...
-Oh, for gods' sake - powiedziałem cicho pod nosem, nieznacznie szturchając ją aby powstrzymać ją od gadania. Podjąłem rękę handlarza i wstrząsnąłem ją po męsku - Johanes, Johanes Alvane, prywatny detektyw - tę też krótką chwilę wykorzystałem aby przyjrzeć się mu dokładniej. Starałem się nie dać poznać po sobie żadnych emocji, jednak on mi się nie podobał, wybitnie mi się nie podobał...