Odp: Sesja I - CHAPTER 1: Stardust Reverie
IGNACY:
Mokry chłopak odbył bardzo krótką rozmowę, po czym szybko wcisnął Ci telefon z powrotem mrucząc pod nosem coś w rodzaju "mbmtapeta'. Chwile potem pod nos powędrowało Ci pudełko z jakimiś ciemnymi bułkami czy też babeczkami, oraz ręka nieznajomego typa, który jedną z nowych babeczek przysuwał w Twoją stronę. W dodatku rzucił wyjątkowo niezgrabną uwagę na temat pogody - chyba starał się nawiązać rozmowę, ale bardzo widoczne było, że jest typem bardzo introwertycznym. Było prawie pewne, że kłębiący się tłum wypchnie w końcu biedaka z kolejki, niewykluczone iż w kolejną kałużę...
EKKUSU:
Oparcie się o mur nie było najlepszym pomysłem. Tynk był zimny, mokry i brudny. Wprawdzie nie planowałeś kontaktu ze ścianą, i tylko plecak w którym znajdował się Twój dobytek, uratował kurtkę od przemoczenia. Straciłeś na chwilę z oczu typa, który pchał się do przodu, typa z kałuży... Dobrze, że Cię nie zmiażdżyło w tłumie...
FEDORA:
Tłum zaczynał coraz bardziej zacieśniać się wokół Ciebie i chłopaka, który użyczył Ci telefonu. Człowiek, który wepchnął Cię w kałużę, zniknął w kłębiącym się coraz bardziej tłumie. Naszła Cię obawa, że następną rzeczą, która wyląduje na chodniku będzie Twoje pudełko z muffinami. Jak na złość, Twój wybawca nie kwapił się z poczęstunkiem, a jedynie obserwował Cie z kamiennym wyrazem twarzy, jakby widział nietypowe egzotyczne zwierzątko...
ZHEARRIMST:
Pomimo najszczerszych chęci tłum zmusił cię do poruszania się w kierunku wprawdzie zgodnym z Twoim zainteresowaniem, ale w warunkach zdecydowanie ciasnych i niekomfortowych. Po lewej wrzasnęła jakaś dziewczynka, której torba z cosplayem została stratowana przez rozpychającą się tłuszczę. Wszyscy ściskali się, niczym w japońskim metrze, ocierali, wypychali na ulicę. Jakby tego było mało, poczułeś, że ktoś łapie się Twojego kołnierza przy kurtce i próbuje ściągnąć w dół. Tylko swojej masywnej budowie zawdzięczasz to, że zachowałeś równowagę i stabilność postawy.
LOSIK:
Mimo, iż nie widziałeś sensu pchania się naprzód, tłum zadecydował inaczej. Nagłe wbicie się grupy łibusów z pełnym impetem w środek kolejki, zaraz za Twoimi plecami, uwięziło Cie w korku między dwiema różowowłosymi gimbusiarami a jakimś grubasem z dwiema wypchanymi torbami. W tej niekomfortowej pozycji pokonałeś może 3 metry i zacząłeś tracić równowagę. Przed upadkiem w błocko na chodniku uratował Cię szybki refleks, który pozwolił złapać Ci się czyjejś kurtki i odzyskać równowagę...
Perhaps nobody will mind if I beat a terrible person like you <3