Recenzja:
Jeśli miałbym szukać najdziwniejszej gry z Touhou, z całą pewnością znalazłbym ich dziesiątki, jednak patrząc jedynie na oficjalne części gry, na myśl przychodzi mi tylko Shoot the Bullet oraz kontynuacja - Double Spoiler. My jednak zajmiemy się tą pierwszą.
Shoot the Bullet (東方文花帖 ~ Shoot the Bullet) to jedenasta część Touhou, oznaczona numerkiem 9.5, ponieważ jej akcja dzieje się gdzieś, między zakończeniem wydarzeń z Phantasmagorii, a rozpoczęciem Mountain of Faith. Mimo wszystko, kalendarz Gensokyo milczy na temat akcji STB. Jednak Bohemian Archive of Japanese Red obejmuje zakres od 113 do 120 roku kalendarza Gensokyo, więc stąd przypuszczenia o czasie akcji. Dodam też, iż gra została wydana razem, ze wspomnianym wcześniej Bohemianem.
Napisałem, że gra jest dziwna.
Wyjaśnię dlaczego.
Otóż, o ile normalne gry to pionowe strzelanki danmaku (wiem, że to dziwnie brzmi po polsku), o tyle STB to pionowa gra fotograficzna danmaku (to brzmi jeszcze gorzej).
Gra została wydana 30 Grudnia 2005 (Comiket 69).
Był to czas gdy Touhou nie zajmowało jeszcze połowy stoisk na Comiketach.
Wówczas była to jedna z najtrudniejszych części Touhou.
Pierwszym Polakiem, który oficjalnie ukończył tę grę - jest jeden z (byłych) administratorów Touhou.pl - Spam.
Gra praktycznie fabuły nie ma.
Ma za to jasny cel.
Zadaniem naszym jest wcielenie się w postać Kruczej Tengu - Ai Shameimaru i wykonywanie zdjęć przeciwnikom, zazwyczaj w czasie, gdy nas atakują.
Główną bohaterkę - Ayę mieliśmy okazję poznać w Phantasmagorii jako zapaloną reporterkę.
Dlaczego jednak wykonuje te zdjęcia?
Tego nikt prócz niej, nie wie.
Skoro wspomniałem o Ai, wypadałoby również wspomnieć o przeciwnikach.
Jeśli chodzi o wróżki, toteż inne przeszkadzajki znane z wcześniejszych strzelanek, tutaj ich nie uświadczymy (wyjątkiem są lalki Alice).
Reszta przeciwników, to postacie z poprzednich gier.
Zaczynając od walki z Wriggle i Rumią, przez Ran, Remilię, Yamadę, aż po Flandre i Suikę.
Postacie z wcześniejszych gier (tj. EoSD i PCB) zostały odpowiednio ulepszone graficznie.
Widać więcej szczegółów.
Dodam też, iż jest to jedyna część Touhou, w której NIE pojawia się Reimu, a także druga gra w której nie ma Marisy.
Jeśli chodzi o mechanikę gry, nie jest ona skomplikowana. Czekamy na naładowanie aparatu, podlatujemy, wykonujemy zdjęcie, uciekamy i od nowa. Oczywiście nie zawsze jest tak kolorowo (znaczy od pocisków zawsze). Cały czas musimy uważać na śmigające na wszystkie strony pociski, a i tak łatwo wmontować się w jakiś zabłąkany pocisk, ponieważ Aya jest bardzo szybka. Skoro o pociskach mowa... Ataki, z którymi zmierzy się Aya, a tych jest ponad 90, to w większości nowe pomysły ZUNa. Spotkamy również część starych ataków, odpowiednio podrasowanych. Odnośnie ilości zdjęć - każdemu atakowi musimy wykonać określoną ilość zdjęć i mamy na to limit czasowy. Ilość zdjęć waha się od 3 do 10. Mogą być to na przykład 3 zdjęcia ataku, który usypia nas, a mogą też być to ataki, w których zdjęcie zrobione sekundę za wcześnie lub za późno oznacza śmierć. Aya w grze nie ma żyć - każde trafienie oznacza porażkę i atak należy powróżyć.
Słowo o technikaliach. Teł w grze jest mało. Są to głównie tła ataków. Jeśli chodzi o plansze, widzimy ich naprawdę mało. Możemy się też nieco dziwnie poczuć widząc pole gry (Game Area) wyśrodkowane. Szybko jednak można się przyzwyczaić. Od strony muzycznej gra trzyma poziom swoich poprzedniczek z drugiej generacji Touhou. Czyli jest dobra. Na uwagę zasługuję