Recenzja:
Tegoroczny Reitaisai Festival według wszelkich znaków na niebie i Ziemi miał być wyjątkowo obiecujący dla fandomu Touhou na świecie. Premiera nie tylko dema Touhou 14, ale również pełnej wersji najnowsze bijatyki Tasofro w kolaboracji z ZUNem, rozbudziła apetyty i nadzieje fanów na całym świecie. Ponieważ jednak nie mamy w zwyczaju recenzować trailowych wersji, tutaj zajmę się jedynie "Beznadziejną Maskaradą", jak to swojsko można po naszemu nazwać. Czy Tasofro dało radę stworzyć coś, co będzie zajmować ludzi na netplayu tak bardzo jak poprzednie Hisoutensoku?
Na to pytanie mogę odpowiedzieć od razu. Lepiej bowiem zacząć chyba od ostrego zmieszania gry z błotem, coby nie popaść w przesadny samozachwyt. Otóż Touhou 13.5: Hopeless Masquerade padło przede wszystkim ofiarą straszliwego pośpiechu. Zostało wydane niedokończone, z bugami uniemożliwiającymi sensowną grę jedną z postaci (patch wydany tego samego dnia, naprawił to, ale w zamian zepsuł grę inną dziewczynką – good job, Tasofro). No ok, jestem w stanie zrozumieć, gonił termin, nie było czasu przetestować. Ale bezczelnie niegrywalny ostatni boss, z niedokończonym Story Mode woła o pomstę straszliwą. Wolę liczyć na to, że jakiś kolejny patch w końcu sprawi, że możliwa będzie sensowna rozgrywka tą interesującą postacią.
Uff, zacząłem od walnięcia z grubej rury. A teraz standardowo po kolei :3.
Coś dziwnego dzieje się w wiosce zamieszkałej przez ludzi w Gensokyo.
Stają się apatyczni, pozbawieni woli do życia i osowiali.
W związku z tym przedstawicielki trzech głównych nurtów religijnych w tym świecie: kapłanka Shinto, Reimu Hakurei, buddyjska mniszka Byakuren Hijiri i taoistka Toyosatomimi no Miko decydują, że trzeba wziąć sprawy we własne dziewczęce rączki i rozruszać trochę mieszkańców, przy okazji promując własne idee.
Po serii pojedynków, bohaterki pojawiają się w środku nocy w osadzie, aby spotkać sprawczynię całego zamieszania i wymierzyć jej sprawiedliwość.
Czyli dzień jak co dzień.
Cóż, historia jest typowa dla settingu i nie odbiega od tego do czego zdążył nas już ZUN przyzwyczaić. Nie mam zamiaru się jej doczepiać, gdyż Story Mode każdej postaci ściśle zazębia się z innymi, a sama gra stanowi zwieńczenie i zakończenie całego wątku wojen religijnych. Jednak jeśli dobrze wczytać się w tłumaczenia, niektóre wypowiedzi postaci po rozpatrzeniu na zimno uderzają nas obuchem. Niech będzie przykładem historia Koishi Komeiji, jednej z grywalnych dziewczynek, która po jednej ze swoich walk stwierdza wprost, że nie posiada żadnej kontroli nad tym co robi jej ciało (czyt. jej świadomość jest uwięziona w jej ciele przez podświadomość, i Koishi doskonale zdaje sobie z tego sprawę), bądź gdy stwierdza ona, że emocje nie mogą jej zniszczyć, gdyż ona sama ich nie posiada. Pozwólmy sobie zastanowić się przez chwilę nad skutkami... Albo spójrzmy na ostatniego bossa, który nie potrafiąc poradzić sobie z brakiem własnej nadziei, pożera nadzieję CAŁEJ WIOSKI. Cała wioska niczym stado zombie pod kontrolą rozchwianego emocjonalnie youkai zachowującego się niczym dementor z serii o Harrym Potterze. Muszę tutaj pochylić się przed ZUNem, gdyż fabuła ma wątki powodujące, po zastanowieniu się nad ich skutkiem, zimne dreszcze.
Teraz przejdźmy do grafiki. Nawet nie wiecie jak byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, że to alphes rysował postaci. Hmm... może powiem tak. We wcześniejszych bijatykach, dziewczynki miały bardzo podobne twarze, i gdyby nie ciuchy, ciężko byłoby powiedzieć, która jest która. Teraz twarze są... zdecydowanie mniej okej. Kto uważa, zę krzaczaste rzęsy grube niczym brwi, koloru włosów dziewczynek wyglądają uroczo, niech podniesie rękę do góry (rękę podniósł h-collector). Bohaterki na dużych artach wyglądają jakby przesadziły z make-upem. Do tego proporcje wołają o pomstę do nieba, bohaterki mają rączki bardziej koślawe i krótkie niż nieszczęsna Satori na ZUNarcie z Touhou 11. Przypuszczam, że była to próba narysowania ich w dynamicznych pozycjach, ale wyszło po prostu tragicznie. Dobrze jednak, że grafika in-game jest o wiele lepsza. Tła to arcydzieło, pierwszy raz możemy zobaczyć m.in. Świątynię Myouren, Wioskę Ludzi za dnia i w nocy, bądź Senkai. Wspaniałym smaczkiem są też prawie wszystkie znane nam postacie z serii, które występują na poszczególnych tłach jako kibice dopingujący nasze zmagania. Efekty czarów i pocisków to również duży krok naprzód w stosunku do Hisoutensoku (chociaż Master Spark Marisy wygląda kiepsko).
Muzyka to w większości aranżacje wykonane przez あきやまうに, wobec czego nie będziemy się na nich skupiać. Trzymają poziom i tyle. Sam ZUN stworzył jedynie dwa utwory na użytek gry. Jednym znich jest "Futatsuiwa from Gensokyo", czyli aranżacja motywu Mamizou z Tohou 13. Drugim jest natomiast "Lost Emotion", czyli utwór, który słyszymy podczas ostatniej walki. Nad nim trochę się zatrzymam, gdyż słychać tam, że nasz piwolubny kompozytor zaczyna eksperymentować z gitarką elektryczną i wychodzi mu to bardzo dobrze. Sam utwór jest... ciężki, dość przygnębiający. Nie jest to ten poziom melancholii i smutku, co np.