Przejdź do głównej treści

Aktualności

  • Atak spam-botów... i po co...
    W razie problemów w rejestracji prosimy i info na IRC.
  • Rejestracja tymczasowo włączona (prosimy także o kontakt na IRC) ...

Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.

Wiadomości - Ekkusu

1
Astromanta zaklaskał w bardziej umiarkowany sposób, chociaż kiwnął z uznaniem. Dłonie lalkarki. Sprawność godna podziwu.
Natomiast co do propozycji pojedynku to... ugh. Nigdy nie czuł się stuprocentowo pewny w trakcie walki, nieważne ile animuszu sobie dodawał postawą i słowem. Poza tym, nie do końca mu o to chodziło. No chyba, że to była sugestia?
-Będę miał to na uwadze. Ile oblicz przestworzy, tyle astromancji. Zatem myślę, że pojedynek mógłby być ciekawy... ale to nie dzisiaj, bo miałem dość wrażeń!-Wyciągnął dłoń, z przymkniętymi oczyma machając ją nieznacznie na boki. Dopił herbatę. W końcu.
Tylko jedna sprawa go zastanawiała, jak tak poruszyła kwestie gości. Zaczął się zastanawiać.
-Jedną?-Zaskoczył-O ile dobrze pamiętam, początkowo wystosowała panienka zaproszenie jedynie do mnie. Ampbolt się panienka chyba nie spodziewała? Miejsce dla niespodziewanego gościa?-Słyszał o takiej tradycji, ale czy to w tym była rzecz? Był bardziej zaskoczony aniżeli przestraszony, ale wolał w tej sytuacji dopytać.
-...Jeżeli ma panienka coś do wina, to z chęcią trochę skosztuje-Nie mógł przesadzać, ale nieco pożywienia mu nie zaszkodzi. A i tym pokaże, że o nic ją nie podejrzewa.
2
Więc chodziło o projekt własny. Czego chciał... to dobre pytanie. Nie wiedział, co planowała z tym osiągnąć. Odmowa jednak też nie wchodziła w grę.
-Czy oczywiste... to, jak zazwyczaj bywa w przypadku badań, okazałoby się dopiero za jakiś czas, prawda?-Na pewno planowała wytworzenie tego na większą skalę. Albo odtworzenie, przynajmniej w jakimś stopniu, tego efektu. Ale poza tym...
Mag również zaczął się zastanawiać. Czy było coś, co by go interesowało? Jej metoda kontroli była ciekawa, ale był to sekret który stanowił pewne podstawy jej sztuki. Za mało by oferował. Z kolei reszta... a co tam.
-Jeżeli faktycznie otrzymałbym wyniki... byle nie skierowane pojedyńczym bądź ciągłym ogniem w moją stronę!-Zaśmiał się trochę, ale wiadomo było o co chodzi. Byle to sie nie obróciło przeciwko niemu. Wyciągnął samorodek i postawił na stole, przesuwając w stronę lalkarki-Zresztą, nie wypada przychodzić do kogoś w gości bez prezentu. Zatem prosze. Na dowód mojej dobrej woli oraz sympatii względem panienki-Uśmiechnął się i kiwnął głową. Nie była to jego działka, to też wielkiego żalu nie miał. Mógł też sobie pozwolić na tą odrobinę zaufania. Mogłaby zabrać to siłą, a zwyczajnie poprosiła.
3
Wzruszył nieznacznie ramionami.
-Nie wydaje mi się, by ta osoba planowała, i była w stanie zrobić z tym coś bardziej kreatywnego. Także tym się nie martwię-Wysłuchiwał dalej. To było dość... ugh...
-Czyli metoda siłowa. Nie o to mi chodziło, ale dla doświadczenia... można by potem przeliczyć. Sprawdzić, w jakim tempie wzrasta opór...-Teoretyzował. Rezystencja magiczna mogła rosnąć liniowo, ale równie dobrze wykładniczo bądź logarytmicznie. Albo jeszcze inaczej.
Natomiast propozycja lalkarki go nie zaskoczyła. Uśmiechnął się trochę.
-Z całą sympatią, ale jestem ciekaw, do czego panienka planuje go wykorzystać. Jeżeli również interesowałyby Cię badania, to możemy połączyć nasze siły-Wyszedł z propozycją. Sam jeden samorodek na wiele się jej nie zda. Może chciała spróbować go odtworzyć albo pokazać komuś obeznanemu? W takim wypadku musiał poznać szczegóły.
4
Zerknął na Ampbolt już bardziej zadowolony. To był dobry trop.
-Najpierw ktoś będzie musiał dojść do takich samych wniosków. Stosunkowo proste pomysły poprzedzały często lata badań. Tu nie chodzi tylko o przeciwdziałanie tego rodzaju magii. Być może będzie można lepiej zrozumieć istotę procesów rozpraszających magię. Przeciw-przeciwmagia... sam materiał jest ciekawy, ale wykorzystanie go tylko jako takowy byłoby marnotrawstwem...-Podrapał się po brodzie-Widziałaś, w jaki sposób "przeciwdziałałem" prawem fizyki. Dokładnie to drugim i trzecim dynamiki Newtona. Ale szukam czegoś innego[/b]-Zerknął na Alice. Zastanawiała się nad czymś, i był ciekawy nad czym.
5
Raczej sobie nie przypadną do gustu, chociaż zdaje się, że najgorsze minęło. Może się będą tolerować.
-Technicznie... udało nam się na tyle naruszyć powłokę i osłabić oponenta, że rój dokończył dzieła. Mag nie żyje, jego monstrualne ciało rozpadło się na kawałki, a my podzieliliśmy się jego cennym pancerzem. Notatki niestety uległy zniszczeniu... planuję w wolnej chwili przeprowadzić badania nad sposobami przeciwdziałania tego rodzaju właściwościom. Działania pośrednie są skuteczne, ale wolę być przygotowany-Mag chwycił ponownie filiżankę. Jej zawartością zwilżył swoje usta i gardło-Skradzione rzeczy zostały zwrócone. Szczątki zabrane. Tak więc... sprawa zakończona
6
Długotrwały pobyt w podziemiach w towarzystwie skrajnie chciwego maga i roju karaluchów rzeczywiście mogło wpłynąć na jej tok myślenia. Albo co gorsza, taka po prostu była. Byle nie miał przez to kłopotów.
Alice wróciła z herbatą. Powstrzymał odruch pomocy, czując, iż jego ślamazarność mogłaby przynieść więcej szkód niż pożytku. Skinął głową z uśmiechem, dziękując niemo za ten miły gest. Zauważył potem pewną ciekawą rzecz. Cztery kieliszki. Pomyślał, że pewnie wyjaśni się to potem. Jak ktoś ma przyjść, to przyjdzie.
W każdym razie, panie się nie polubiły. Dopóki jemu sie przez to nie obrywa, nie przejmował się tym. Położył laskę na kolanach. Chwycił filiżankę oraz spodek. Poczuł zapach. Spróbował.
-Oczywiście-Odstawił na ten moment całość, a jego dłonie spoczeły na lasce. Jak miał zbyt wolne ręce miał tendencje do nadmiernej gestykulacji-Początkowo mieliśmy pewne problemy z odnalezieniem drogi. Jednak chrząszcze pozostawione same sobie zdawały się nie zwracać na nas szczególnej uwagi. Jedynie większe leniwie próbowały nas odpędzić., Mieliśmy zatem sporo czasu na sprawdzenie większości odnóg-Mag chwycił ponownie filiżankę. Upił trochę. O czym by tu wspomnieć, nie chciał z kolei przynudzać...
-Sortownie, magazyny. Same stworzenia były dość specyficzne. Spotkaliśmy coś w rodzaju... najstarszej samicy, o ile mnie pamięć nie myli... a po nieco wymuszonej konfrontacji siłowej z rojem, również i najstarszego samca, z którym udało się ustalić kompromis. Mieliśmy pomóc w pozbyciu się tyrana, którym, jak pewnie się panienka domyśla, był mag żyjący w tych podziemiach. Tyle że... właśnie...-Następny łyk. Dobrze musiał to przedstawić.
-Dołączyła do nas Wriggle Nightbug z człowiekiem. Ich pomoc okazała się nieoceniona, chociaż pewnie i bez nich by się nam udało. Choć przyznam, byłoby to znacznie trudniejsze. Okazało się bowiem, że mag by zapewnić sobie większą kontrolę nad rojem przeprowadził eksperyment skutkującym jego transformacją w słusznych rozmiarów, złotego karaczana. Chciwość najwidoczniej wzięła nad nim górę. Podstawowym problemem była jednak jego powłoka-Odstawił filiżankę, i wyciągnął wtedy z połaci szaty kawałek złota-Odporna na bezpośrednie działanie magii. Jakkolwiek próbowaliśmy, bezskutecznie. Nie pozostawał nawet ślad. Więc gdy udało mi się uratować obecną tutaj... oh, najmocniej przepraszam za moje maniery. Pozwolą panie, że was nazwajem przedstawię?-Zapytał, robią przerwę w swojej opowieści.
7
Kaszlnął jakby coś mu wpadło nie w tą dziurkę co trzeba. Nie za gwałtownie, ale ku przestrodze. Bezpośredniość nie była zła, ale nie należało przesadzać.
Taaaak. Zdecydowanie. Kąciki jego ust mimowolnie wykrzywiły się w zakłopotanym, nieco nawet skonsternowanym. Poczekał, aż pójdzie. Chociaż bardzo możliwe, że i tak będzie słyszeć. Przeszedł obok Ampbolt
-Panienka jest magiem-lalkarką. Przez wzgląd na szacunek, grzeczność... i rozsądek, raczej nadmiernie nie nadużywajmy gościnności i cierpliwości gospodyni-Szepnął do niej. Usiadł w końcu na kanapie, opierając dłonie o swoją laskę. Ech, cóż za...
8
Lalki były trochę niepokojące, ale Astrophel wiedział, że dopóki zachowywał się odpowiednio to nie miał się czego obawiać. W każdym razie miał taką nadzieję, hah. Został zaproszony.
Co innego Ampbolt, która wpadła jak strzała. Podrapał się po skroni z równie niepewnym wyrazem twarzy jak Alice, może nawet bardziej. Wytarł buty? Wytarł. Chyba nawet o tym specjalnie nie myślał jak wchodził, ale wytarł.
-Bardzo chętnie, dziękuję. Naprawdę ładnie tutaj, panienko Margatroid-Uśmiechnął się. Sam Astrophel postanowił jeszcze chwilę poczekać. Albo jak zostanie zaproszony do... stołu? Ławy? Usiądzie na środku kanapy. Głównie by zachować taką samą odległość do obu dam.
9
Domostwo wyglądało dość przytulnie. On miał zbudowany trochę inaczej, ale nie miał czego się przyczepić. Mieszkał skromniej, ale nie przeszkadzało mu to. Przywitała go gospodyni, której się nisko ukłonił.
-Wystąpiły pewne komplikacje. O wszystkim panience opowiem...-Wszedł do środka. Wnętrze również prezentowało się przytulnie, ale... no właśnie. Uśmiechnął się zakłopotany.
-Właśnie... domyślam się, iż tego panienka nie zakładała, ale przyprowadziłem jeszcze pewną osobę. Wstyd mi było ją zostawiać, biorąc pod uwagę jej udział w ten incydent i jej historią...-Zerknął przepraszająco na zamknięte drzwi
10
Szła z nim. To w sumie bardzo dobrze, będzie miał ją na oku. I przy okazji wiedział, że grzebanie w jego rzeczach nie było dla niej aż takie pociągające. Wróżyło to przynajmniej znośną koegzystencje.
Było spokojnie. Nie rozmawiali zbytnio, jako przedstawiciele mało towarzyskiej rasy magów. Kiwnął głową widząc światło w domu Alice.
-Jest w domu, nie śpi. Dobrze-Zerknął na siebie, czy aby na pewno dobrze wygląda i czy ubranie dobrze leży. Podszedł potem do drzwi i zapukał.
11
-Wtedy tak. Owszem. Miałem na myśli "co by było gdybyśmy się nie pojawili" a nie "jakbym Cię w ostatniej chwili nie wyciągnął z klatki"... Zresztą, nieistotne-Machnął ręką. Pomyślał chwilę, zastanawiając się.
Usmażyć tyłek. Dobre sobie. Pamiętał doskonale o zagrożeniach jej magii, ale z drugiej strony po krótkim przygotowaniu nie byłoby to wcale takie trudne do obejścia.
-Oczywiście... Być może. Czyli się zgadzasz, świetnie. Planowałem iść do pewnej osoby po tym całym zamieszaniu. Jest jeszcze stosunkowo wcześnie, mógłbym to zrobić-Skomentował perspektywę tymczasowego zamieszkania u kogoś innego. Przyłożył palec wskazujący i kciuk do podbródka, pocierając go. Jeżeli o jego chodzi, to również było mu to bez różnicy. Pod pewnymi warunkami.
-Mi to nie przeszkadza. Pod warunkiem, że nie będziesz wścibska w kwestii moich badań i osiągnięć. I pod moją nieobecność nic się tu nie będzie działo. Bo wtedy to ja mogę usmażyć Twój... khem. Mam pokój gościnny, ale jeżeli wystarczy Ci fotel do odpoczynku, proszę uprzejmie-Przeszedł w stronę przejścia do swojej sypialni.
-Daj mi zatem chwilkę. Tego rodzaju strój po tych przejściach nie do końca nadaje się do odwiedzin-Wszedł do środka zamykając drzwi. Przebrał się w swoją elegancką szatę. Jak wyczuł jakiś nieprzyjemny zapach, użył pachnidła. Tak czy owak użyje, chociaż może trochę mniej jeśli wszystko byłoby w porządku. Nie miał czasu, by porządnie się za siebie zabrać, a szkoda.
Wyciągnął z półki jedną ze swoich ksiąg. "Komunikacja astralna - przyzywanie". Sporo nad tym ostatnio pracował, i dzisiaj miał być dzień poświęcony na przygotowania (Tzn. odpoczynek) przed próbą generalną. Będzie musiał w związku z tym materiałem założyć nowy dziennik... o ile znajdzie kogoś, kto mu pomoże.
Na razie poczynił krótką notkę na temat tego, co mu się dzisiaj przytrafiło. Jak to zrobił, schował księgę i wrócił do salonu.
-Z pustymi rękami nie do końca wypada... ale nie będę również... chociaż może...-Wziął jeden drobny odłamek złota. Mógł pokazać. Może będzie miała pomysł, co z tym dalej robić.
Za to on nie miał pomysłu, co zrobić z tą małą. Nie ukrywał, miał ochotę iść sam. Ale z drugiej obawiał się ją tutaj zostawiać z tym wszystkim. Mogła zacząć węszyć.
-Idę do sąsiadki. Jeżeli masz ochotę, możesz pójść ze mną. Jeżeli nie, to o ile się zgadzasz na warunki to możesz tu zostać-Zmierzył ją wzrokiem. Alice powinna być zainteresowana. Albo i nie. W każdym razie, zamierzał pójść do niej.
12
Sam zaczął kiwać głową. Środowisko tego lasu było nadzwyczaj produktywne. A przez produktywne miał na myśli "nieprzewidywalne", a i niebezpieczne dla osób które nie przywykły do tego miejsca. On już tu mieszkał dość długo, a i przedtem parał się magią. Nie zwracał jednak na to specjalnie uwagi. Miał inne rzeczy na głowie niż biegające po okolicy, marne youkai. Aż do dzisiaj.

Zbierał, sortował, wartościował informacje. Zbierały rzeczy, on również był zbieraczem. Jak każdy mag, co słusznie zauważyła. Jednak u niego była to główna cecha. Każdy miał jakiś odchył. To by jednak wiele tłumaczyło. Zbierały rzeczy. Znosiły do niego. Eksperymentował na nich.

Dalej jednak było ciekawiej. Zwiększenie potencjału magicznego. Był ambitny, to trzeba mu było przyznać. Jak to się jednak skończyło? Stworzył antymagiczną barierę. Przewodzoną w złocie, jak się domyślił. Ampbolt roznosiła energia, co całkiem dobrze świadczyło na przyszłość. Zachowała entuzjazm. To się przydaje. Wypił spokojnie trochę herbaty, słuchając dalej.

Zwiększenie potencjału magicznego poprzez fizyczne zmniejszenie osoby? Nie był przekonany. Musiałby ją zbadać. Najlepiej znać wartości początkowe jej pola magicznego, obwodów, oraz przepustowości. To jednak nie było możliwe, więc mógł jej wierzyć na słowo. Albo i nie. W każdym razie, jej teoria była dość... prawdopodobna. Proporcje miała nie takie jak trzeba. Nie pasowały do wróżki, nie pasowały do dziecka.

Chciał kontroli, i miał plan stworzenia anteny. Z siebie. Genialne. Miał ochotę przyklasnąć bardzo leniwie. Powstrzymywał się od komentarzy, które według niego oczywiście były zabawne, ale nie na miejscu.
"Cóż. Przedmiotowe traktowanie kobiet ma swoje zalety" pomyślał, przypominając sobie gdzie ją znalazł. Znając życie, mógł tak rzeczywiście sądzić. Kto wie, jak by oni mogli skończyć. Sam nie miałby może aż takiego problemu z ucieczką... gdyby przeżył.
W końcu... odłożył filiżankę na blat. I przyklasnął.
-Jak to teraz mówią młodziki... chłodna historia?-Uniósł prawą brew. Położył swoje dłonie na kolanach. Był u siebie. Oparł się wygodnie o oparcie fotela-Cokolwiek to znaczy. Dziękuję, że się tym podzieliłaś. Jego eksperymenty faktycznie miały potencjał. Szkoda, że jego zachłanność przesłoniła mu rozsądek. Chociaż... patrząc na ilość jego błędów... nie jestem pewny, czy byłoby to warte kosztów...-Zmierzył Ampbolt wzrokiem. Dalej uważał, że to co osiągnęli było jedynie relatywnym odczuciem. Energia była taka sama. Stężenie może większe, ale... wady, zalety. Mógł wydedukować. Miał teraz inną zagwozdkę.

Co niby miał zrobić z bezdomnym magiem? Wyrzucić ją za bardzo nie mógł. Po tym co usłyszał... chociaż też nie odpowiadało mu też zbytnio zostawienie jej u siebie. Zwłaszcza, że korzyści z tego dla niego byłyby mocno ograniczone. Mag elektryczności. Niby mógłby zasięgnąć rady w kwestii elektromagnetyzmu, ale sam znał wystarczająco dużo podstaw, by móc je wykorzystywać w swojej magii. Więc...
...a i ona chyba nie była zbytnio zainteresowana w kwestie kosmosu. Transmutacja, potencjał magiczny. To zawsze były nośne tematy. Do jego natomiast trzeba było mieć zacięcie, pasje. No i talent, oczywiście!
-Hm hm hm... no nic, co się stało...-Podrapał się po brodzie-Poniekąd to też moja sprawka, że teraz masz takie rozterki... Gdybym Cię stamtąd nie wyciągnął, dalej Twoim głównym zmartwieniem byłoby "Jak się wydostać z tego kanału". Przynajmniej masz teraz możliwości, wybór. I czas by się zastanowić nad tym, który jest najwłaściwszy-Dopił herbatę. Podniósł się. Opierając się o swoją laskę przeszedł do okna. Późno. Mogliby się zastanowić wspólnie, ale... hmmmm... a może jednak?

-Na dobry początek, niezależnie od dalszej drogi, powinnaś się ponownie osiedlić. Wioska... jeżeli ktoś lubi zgiełk, krzywe spojrzenia albo odpędzanie wścibskich... las... ja nie żałuję, ale... dopóki czegoś nie wymyślisz, dopóki nie zdobędziesz środków...-Krążył wokół tej myśli niczym sęp. Sam nie był pewny. Mieszkał do tej pory sam i było mu z tym bardzo dobrze.
-Z uwagi na te wyjątkowe okoliczności... teoretycznie można by Ci tu zorganizować trochę miejsca... oczywiście, pod pewnymi warunkami-Jakkolwiek to wstępnie zabrzmiało, szybko odgonił dziwne myśli-Mam na myśli kwestie niezbędne do w miarę możliwości bezkonfliktowej koegzystencji. Czy współpracy? Niekoniecznie, chociaż... może? Wszystko jest do przedyskutowania, pewnie sama byś miała pewne wymagania... ale najpierw chciałbym wiedzieć, czy byłabyś wstępnie zainteresowana-W końcu wykręcił to, co chciał powiedzieć. Chciał? Tak w sumie wyszło. Była energiczna, była ciekawska... tego się trochę obawiał. Na ucznia się by nie nadawała. Musiałby mieć pewność, że ma w sobie to coś. Musiałaby być świeża. Poświęcić się temu, tak samo jak on sam.
Ale trochę mógł jej pomóc. O ile będzie przestrzegać jego zasad.
13
Więc bez ciastek. On sam nie miał specjalnej na nie ochoty, ale warto było zaproponować, choćby i z samej grzeczności. Jak nie chciała to tym lepiej, zostanie dla innych gości. Czyli jak dobrze pójdzie to prędzej mu się zepsują, niż zostaną wykorzystane.
Słuchał jej z uwagą, próbując złożyć to co ona mówiła i to co wiedział w jedną sensowną całość. Tak więc ta osoba zajmowała się transmutacją. Tyle to i on wiedział, ale z tego co widział to większość eksperymentów zakończyła się fiaskiem. Nie miał jednak okazji przeczytać wszystkiego. Może mu się powiodło. Może aż za bardzo...

Kiwnął głową.
-Rozumiem... Nie zapoznałem się z całością dokumentacji, ale jak widać przynajmniej częściowo osiągnął efekty. Na cóż mu jednak by były potrzebne zwykłe przedmioty, gdyby posiadł zdolność transmutacji w złoto? Ambicja... może szaleństwo. Albo jedno i drugie-Przypatrywał się, jak wstała i wzięła filiżankę. Zamiast jednak usiąść w fotelu usiadła na podłodze i oparła się o nie. Nic nie powiedział, chociaż trochę dziwnie mu się tak rozmawiało. I tak była mała, a tak to tylko widział kawałek jej twarzy i oczy. Wielkie oczy. Jak u jakiegoś psiaka.

-Te... żuki... karaluchy... entomolog ze mnie marny, wybacz-Położył dłoń na swoim karku-Czy one były również skutkami jego działań? Na pewno musiał sprawować nad nimi kontrolę, skoro wykonywały jego polecenia. I przestały, gdy tylko jego siła osłabła w skutek odniesionych ran. Zastanawiają mnie też okoliczności jego przemiany. Jakakolwiek by ona nie była
Poczekał na odpowiedź. Upił herbaty. Więcej w sumie nie potrzebował wiedzieć, bo resztę mógł wywnioskować sam. Opętany rządzą wiedzy bądź zysku zaczął się bawić w transmutacje. Z jakiegoś powodu posiadł cały rój magicznych robaków, a potem sam przeszedł przemianę. I zaczął się cały incydent. Resztę znał.

...czy miało to jakieś znaczenie? Był ciekaw. Tylko tyle. Wolał wiedzieć co się stało. Na razie zdanie o niej miał... w miarę neutralne. Trudno powiedzieć co by zrobił na jej miejscu. Wiedza zdecydowanie przydatna. Jednak trochę szkoda, że te materiały przepadły. Szaleństwo za moc... to jednak trochę za dużo. To też może i lepiej.
-W każdym razie... To jest lekcja dla nas wszystkich. Magia to nie zabawka. Sztuka, której można stać się częścią w każdym momencie słabości, czy to będzie nieuwaga, brawura, czy pycha. A nie zawsze byśmy tego chcieli...-Wypił znowu. Znowu tracił wątek. Znowu tracił kontrolę nad rozmową. Nie znosił, kiedy tak się działo. Ale w sumie to, co chciał wyjaśnić zostało wyjaśnione. Dobrze by było ją zabrać na rozmowę do Alice, może ona miałaby jakieś inne uwagi czy spojrzenie. Pewnie, mógłby pytać o jakieś detale dotyczące magii, ale co mu po tym jak nie miał formuł, schematów... ona nie zajmowała się tym stricte. Ona tylko była tam z ciekawości. A sądząc po jej wiedzy, pewnie niewiele się dowiedziała.

-Nie wiesz, ile to trwało... pod ziemią, bez światła słońca, blasku gwiazd, i księżycowej łuny bardzo trudno jest zachować kontrolę nad upływającym czasem. Dość jednak o przeszłości. Teraz, gdy już jest po wszystkim, co zamierzasz?-Pytanie dość banalne, by nie powiedzieć głupie. Pewnie będzie chciała wrócić do swoich własnych badań. Chciał jednak sprawdzić, czy po tym wszystkim dalej miała to, co czyniło z magów magów, a nie zwykłych użytkowników magii. W końcu była magiem, po to żyli.
14
Przyglądając się rozmowie oraz scenie dotyczącej tego człowieka lekko zmrużył oczy. Zasłużony dla sprawy robactwa. Cóż za szlachetny tytuł dla kogoś takiego jak jego rodzaj. Chociaż nie przypominał sobie, by go kiedykolwiek widział w towarzystwie Nightbug. Wydawali się stosunkowo zżyci. Będzie musiał uważać dopóki nie rozgryzie, w jaki sposób zneutralizować moc tego złota. Kto wie co też będzie planował zrobić ze swoim udziałem. Może przetopić swój miecz, tworząc antymagiczną broń. A machał tym wystarczająco dobrze, by zrobić mu krzywdę.

Problemy, problemy...

Reszta przebiegła już spokojniej, chociaż duma maga dalej była lekko urażona. Został wspomniany tylko z wielkiej łaski, że niby jego agresja została wybaczona. Fuknął prostując się.
-Również mam taką nadzieję. Te akty przemocy... Żadna z tego satysfakcja, wbrew pozorom-Niby admiracja robactwa do niczego nie była mu potrzebna, ale też za tak ciężką pracę mógł chociaż oczekiwać najdrobniejszych podziękowań. Które otrzymał. Potem. Poniekąd po drodze dla ogółu. Nie zamierzał już wracać do tej sprawy. Na odchodnym rzucił jedynie ,,Z przyjemnością". Im szybciej ujrzy niebo, im prędzej doprowadzi u siebie wszystko do porządku, tym lepiej.

Przy wyjściu odetchnął świeżym powietrzem, przetarł oczy, i przeciągnął się. Nareszcie czuł, że żył. Chwile wyjścia z tych wszystkich jaskiń, podziemi, i innych osłoniętych barierami terenowymi miejsc traktował tak, jak wyjście z wody po długotrwałym wstrzymywaniu oddechu. Z ulgą. Jak było wspomniane, pożegnał się na odchodnym z boginką, człowiekiem i youkai.

W trakcie drogi powrotnej był mało rozmowny, jedynie mamrotał różne rzeczy pod nosem, dokonując różnorakiej analizy. A to jak mógł zmodyfikować trajektorie złotej masy, by poleciała w sposób trudniejszy do pochwycenia, czy nie lepiej było zostawić swoją spellcardę na później (Nie, bo by nie wyciągnął magini z klatki), i jak się generalnie sprawdzała. Przy tym trochę mu się humor poprawił, bo i uczucie było takie jak przewidywał, stabilność zadowalająca, czas trwania jak i działanie... trudno było mu określić to pierwsze. Parę minut? Wystarczająco, byłby wielce zdziwiony, jeżeli efekt utrzymywałby się szczególnie długo. Mógłby się zacząć obawiać o swoją fizyczną powłokę.
-Mmmmmm... a może zastosować efekt rozproszonego ogniskowania...-Tego rodzaju uwagi były jego towarzyszami. Zapomniał w sumie, że miał obok siebie gościa, nie wspominając o tandemie żuków.

Aż w końcu dotarli do jego domostwa.
-Taaak... oto i moje domostwo...-Zaprezentował je wyraźnie zakłopotany-Obecny stan jest niejako efektem przypadku. Chciałem uniknąć tego rodzaju sytuacji, ale intruzi zaczęli się wdzierać kominem i... zaklinowali się. Proces odtykania był zbyt gwałtowny jak na wytrzymałość ich ciał i... oto efekt
Przeszedł do drzwi i otworzył je dla stworzeń wnoszących jego rzeczy. Odstawił płaszcz gdzieś w kącie, zawiązując rękawy by całość nie była aż tak bardzo na widoku. Koordynował proces przenoszenia rzeczy do odpowiednich szafek, a w międzyczasie... wbrew pozorom aż tak się nie zdziwił, gdy zauważył, że robactwo zaczęło zgarniać szczątki. U nich widać nic się nie marnowało.
-Może spadnie deszcz... oszczędziło by mi to czasu... chociaż wtedy nic nie wyjdzie z obserwacji...-Podrapał się po skroni. Zaczął się znowu zastanawiać, na moment ponownie ignorując Ampbolt. I to nie z powodu jej nikczemnego wzrostu.
Po zakończeniu całej operacji... zostali sami. Będzie musiał pójść w wolnej chwili do Alice. Może dzisiaj, jeżeli nie będzie zbyt późno, może już jutro by jej nie niepokoić. Miała te swoje ludzkie przyzwyczajenia. Nie miał zamiaru sprawiać problemu.

-Na ten moment... myślę, że zasłużyliśmy na chwilę przerwy. I na zapowiedzianą herbatę-Astrophel przeszedł do kuchni, i wrócił ze szmatką. Przetarł fotele znajdujące się w jego salonie, i wskazał Ampbolt jeden z nich.
-Nie jestem pewny, czy w trakcie tego całego zamieszania się przedstawiałem, więc... Astrophel, astromanta-Ukłonił się nisko, wykonując zamaszysty ruch swoim nakryciem głowy-Rozsądź się wygodnie, odpocznij, a ja przygotuję herbaty. Jeżeli miałabyś ochotę, to powinny się też znaleźć ciastka ryżowe. Oczywiście, jeżeli gustujesz-Z uwagi na to, że był ciekawy skąd ona się w ogóle wzięła w tamtym miejscu był dla niej całkiem uprzejmy. Przeszedł do kuchni by na szybko przygotować herbaty. Zerkał co jakiś czas na dziewczę, czy czasem nie zagląda tam gdzie nie trzeba. W końcu wrócił z napitkiem i, jeżeli sobie tego życzyła, z poczęstunkiem. Przyjrzał się jej trochę. Jak na to co ją spotkało nie wyglądała faktycznie aż tak źle. Otrząsnęła się trochę. Usiadł na fotelu.

-Jeszcze raz, najmocniej przepraszam za bałagan. Mam nadzieję, że mimo to czujesz się tutaj komfortowo. Na pewno nic Tobie nie dolega?-Przekrzywił trochę głowę. Przez moment zapadła cisza z jego strony. Nie mógł jakoś wpaść na to, jak potoczyć rozmowę w bardziej swobodnym tonie... Ostatecznie więc postanowił przejść do konkretów-Biorąc pod uwagę okoliczności... Ostatecznie cały incydent zakończył się stosunkowo pozytywnie. Wszyscy wyszli cało, bez trwałego uszczerbku na zdrowiu. Pomijając głównego sprawcę zamieszania-Zerknął na płaszcz, w którym ciągle znajdował się tajemniczy metal. Po paru chwilach przeniósł wzrok na Ampbolt-Zastanawiam się, jaki był Twój udział w tym wszystkim. Biorąc pod uwagę magię, którą się parasz... nie do końca pasuje mi to do eksperymentów na żywych organizmach. Chociaż Twoje zdolności przetapiania złota w warunkach stresowych są godne podziwu-Uśmiechnął się. Upił trochę herbaty, i czekał, co też ona będzie miała do powiedzenia.
15
4um Games Center / Odp: [ex1.2] The Gathering
Wzruszył ramionami. Jego stuknięcie miało jedynie na celu zwrócenie jej uwagi na siebie i wyczucie, jak bardzo była przytomna.
-Ja nie zostałem wprasowany w ścianę przez kulę złota, ale jak uważasz-Nie było tu nic wartego uwagi. Księgi opisywały w zdecydowanej większości porażki autora. Co prawda formuła na antymagiczny metal byłaby interesująca, ale gdyby to wyszło do bardziej powszechnego użycia mogłoby to być jakkolwiek problematyczne. Lepiej, jeżeli to tutaj tak zostanie...
...tak. Ścisnęło go w żołądku. Ale to chyba nie przez tą perspektywę. Usłyszał ryk. Cofnął się od kopca, przeczuwając jakieś zdarzenie. Chyba zajęli się ich niedoszłym przywódcą szybciej, niż się spodziewali. Nie marnowali w każdym razie czasu.
Najpierw wpadł złoty. Potem na niego spadł wcześniej już napotkany lider. Musiał zasłonić swoją twarz ramieniem, tak na wszelki wypadek. Odłamki złota w oku, bądź zamiast nie należały do przyjemnych doświadczeń.
Obserwował z pewnym zainteresowaniem, jak ciało giganta zaczęło się rozpadać. Niby mógłby zabrać parę próbek do analizy, ale on się tym nie zajmował a żadnego dobrego, a tym bardziej zaufanego alchemika nie znał. Może na lepsze czasy?
Destrukcja postępowała. W pierwszym odruchu mag zareagował bardzo podobnie do Ampbolt. I w końcu... może w którejś z tych ksiąg byłyby informacji o możliwej wadzie tego metalu. Ostatecznie jedna westchnął i podrapał się po skroni.
-Może to i lepiej...-Zwrócił uwagę. Mógłby się nad tym nieco bardziej rozwinąć, ale nikt by tego i tak nie słuchał. I tak czuł się delikatnie... pominięty?
Bah, nieistotne. Nie miał w tym żadnego większego celu.
-Tobie Yuei sugeruje wyciągnięcie swojego ostrza z korpusu. Jakkolwiek to nie brzmi...-Zaśmiał się pod nosem ze swojego żartu,. Który to już dzisiaj na tym poziomie, drugi? Oczywiste, ale... wolał przypomnieć.
-Ja już wspominałem. Prosiłbym o zwrot swoich rzeczy. Aparatura alchemiczna i kociołek. Jak coś zostało zajęte i nie zauważyłem tego, to również-W międzyczasie zdjął z siebie płaszcz, który miał się mu teraz okazać całkiem przydatny.
-Złoto mnie nie interesuje. Ten metal jednak... ciekawe, czy zachował swoje właściwości...-Zaczął nabierać odłamków i kruszcu do środka. Gdy nabrał tyle, ile mógł unieść przy jednak swojej marnej sile fizycznej, złapał odpowiednio, by stworzyć sobie zgrabny worek.
-Do analizy. Muszę wiedzieć, jak można temu przeciwdziałać-Skomentował-Nic innego wartościowego tu nie widzę, a resztę zniszczyliście. Mam przed sobą sporo pracy...
...
Tak teraz pomyślał...
Ktoś tu mógł mu udzielić pewnych informacji. Jak nie w kwestii wsparcia alchemicznego, to chociaż na temat incydentu.
-Panienko Ampbolt-Zagaił nagle-Skoro czuje się panienka dobrze, to zapraszam do siebie. Z góry przepraszam za bałagan, po tym incydencie będę zmuszony doprowadzić wszystko do ładu... reszcie bardzo dziękuję za współpracę...
Kaszlnął, próbując maskować to co miał powiedzieć następnego
-Nawet Tobie, Wriggle Nightbug... To jak, skusi się panienka na herbatę i rozmowę?-Wrócił wzrokiem do małej Ampbolt. Po tym planował wrócić do domu, i może z grubsza ogarnąć swoje podwórko i dach jak będą się przez nie przebijać. Bardzo z grubsza. Miałby w końcu gościa.