Przejdź do głównej treści

Aktualności

  • Atak spam-botów... i po co...
    W razie problemów w rejestracji prosimy i info na IRC.
  • Rejestracja tymczasowo włączona (prosimy także o kontakt na IRC) ...

Temat: [ex. 1.2] Bal Umarłych (Przeczytany 45117 razy) poprzedni temat - następny temat

0 Użytkownicy i 1 Gość przegląda ten temat.
Odp: [ex. 1.2] Bal Umarłych
Odpowiedź #15
Ratta
Ritsuko pkrzyknęła się z bólu i próbowała się wyrwać. Jednakże twoja akcja była na tyle szybka, że dałaś radę jej usztywnić rękę za pomocą drewnianej szyny, którą jedna z kapp trzymała w ręce i pośpiesznie ci podała. Gdybyś zawahała się choć przez chwilę, Ritsuko na pewno by ci się wyrwała. Była bardzo silna jak na kappę, co mogła jedna z niedoszłych medyczek odczuć sna własnej skórze, gdyż lewy sierpowy zdrową ręką, wyumierzony w twoją stronę, posłał ją na deski.
- Bogowie, zabolało jak diabli! No, ale już po wszystkim. Dobrze, że spudłowałam.
Kappy podleciały, żeby ucucić znokautowaną rodaczkę, a przy okazji jednej wypadł zza pazuchy spory klucz francyski. Nim któraś zdąrzyłą zareagować, Ritsuko miała już go w dłoniach. Jak widać, była też szybka. Zawinęła nim młyniec i przywaliłą nim w biurko, łamiąc jego blat na pół.
- No dobra, nie wyszłam z wprawy! Bardzo dobrze. Ratta, mam nadzieję, że jesteś gotowa do wymarszu, bo mam zamiar ruszać, zanim te zołzy znowu wpadną na pomysł, żeby mnie tu zatrzymać!

Feliks
Orin chwilę przystopowała.
- Feli... też może być.
Po chwili ponownie się uśmiechnęła.
- A Satori to wspaniałą osoba, chociaż nie lubi towarzystwa innych youkai i ludzi. Dk\latego też rezyduje w podziemiu z dala od innych. Jednakże jej puple dotrzymują jej towarzystwa. A resztę swojej historii opowiesz mi w drodze. Czas już na nas. Hej, co jest?
Nagle spod białej płachty, zarzuconej na taczkę, wynurzyłą się ręka i chwyciłą Orin za przed ramię. Dało się też słyszeć nieprzyjazne zawodzenie:
https://www.youtube.com/watch?v=9rUsx3fuA_4
Na początku zdawało ci się, że dochodzi tylko z taczki, lecz po chwili zorientowałeś się, że dochodzi także spod ziemi!
  • Ostatnia zmiana: Lipiec 19, 2015, 00:11:14 przez Cthulhoo

Odp: [ex. 1.2] Bal Umarłych
Odpowiedź #16
No nie... Po raz kolejny sobie przypomniałem, że to nie mój poprzedni świat. I chyba obudziły się umarli. Chyba im się nie spodobało że Orin chciała je zabrać. Miałem zwiać, ale zobaczyłem że dziewczyna została złapana przez jednego budzących się umarlaków...
Złapałem łopatę starając się by mnie umarlaki nie złapały...  Po czym postanowiłem przedzwonić w łapkę umarlaka który pochwycił moją towarzyszkę. Zombi... Tak się je nazywało w moim świecie. Właśnie! Zombie były nieśmiertelne, dopóki nie odstrzeli im się głowy.
- Orin! Głowy! Zombi powinny przestać się ruszać jeżeli utnie się im głowy!
Po chwili dotarło do mnie że budzi się cały cmentarz... Trochę mnie przestraszył fakt, że spałem na tym cmentarzu, dobrze że nie obudziły się gdy jeszcze spałem.
- Powinniśmy zwiewać! Już miałem ostatnio wystarczająco dużo kłopotów.

Powiem tak, jestem wielkim miłośnikiem dobrego majonezu.

Odp: [ex. 1.2] Bal Umarłych
Odpowiedź #17
- Jasne szefie! - Krzyknęłam uśmiechnięta jednocześnie salutując dla koleżanki kappy. Wprawiała mnie ona w bardzo przyjemny nastrój.
- Prowadź. - Powiedziałam mając ochotę posłuchać również opowiadania dziewczyny na temat tego co widziała i odczuła... Poza złamaną ręką.
Cieszyło mnie, że udało się wszystkim wyjść żywym z sytuacji... jaką było opatrywanie Ritsuko.
- Mam nadzieję, że wszystko opowiesz mi z ważnymi szczegółami koleżanko w trakcie podróży. - powiedziałam otwierając drzwi wyjściowe.

Odp: [ex. 1.2] Bal Umarłych
Odpowiedź #18
Ratta
Ritsuko uśmiechnęła się do ciebie.
- No widzę, że mam tu do czynienia z rozsądną osobą, która doskonale zdaje sobie sprawę, że to średnie miejsce na pogaduszki, zwłaszcza że te zołzy mogą chcieć położyć swoje łapska na moich wynalazkach.
Reszta kapp z wyrzutem popatrzyła na swoją koleżankę, która najwyraźniej w świecie niezbyt ufała swoim pobratymcom. Ciekawe czemu? Jednakże żadna z nich nie próbowałą już jej zatrzymać i wolały się trzymać poza zasięgiem klucza francuskiego, który zatoczył jeszcze parę młyńców w jej dłoni.
- Nie traćmy więc czasu i ruszajmy.
Ritsuko pewnym krokiem minęła próg domu i zaczęłą kierować się w stronę wyjścia z wioski.
- To co chciałabyś ode mnie usłyszeć?

Feliks
Orin próbowała się uwolnić, jednakże dłoń trupa trzymała ją mocno. Jednakże pojawiły się przy niej czaszki otoczone błekitnym płoniemiem i jedna z nich zatopiłą się zębami w ręce umarlaka i odgryzłą ją. Oswobodzona dziewczyna odskoczyłą w tył.
- Tak się brachu nie bawimy! Feli, schowaj się gdzieś najlepiej za mną! Mam zamiar trochę tu posprzątać!
Orin stanęła w bojowej pozycji, a czaszki krążyły wokół niej. Masz chwilę na reakcję, co robisz?
W dodatku wyczułeś gdzie w oddali nadchodzące zło. Na razie ten nieprzyjemny zapach był jeszcze bardzo słąby, ale z chwili na chwilę nabierał na sile, jakby coś bardzo niedobrego zbliżało się w waszym kierunku.

Odp: [ex. 1.2] Bal Umarłych
Odpowiedź #19
Orin używając jakiegoś dziwnego czaru wyzwoliła się... Wyglądał równie efektownie co przerażająco. Chwyciłem lepiej łopatę, ale to że zostałem zupełnie zignorowany mnie trochę zmartwiło... Z jednej strony chciałem zwiewać, ale z drugiej strony... Lepiej mieć jakiegoś sojusznika, zwłaszcza że w naszą stronę zbliżało się coś obrzydliwie złego... W prawdzie trupy były utrapieniem, ale to co się zbliżało wyglądało na coś o wiele gorszego.
- Orin! te zgniłki to chyba najmniejszy problem, leci do nas ktoś bardzo paskudny czuję już stąd!
Tak trzymając łopatę, zapytałem:
- Mogę zatrzymać na chwilę łopatę? Nie chcę by mnie te śmierdziele zagryzły.
Trzymałem łopatę, choć nie była najlepszą bronią, była lepsza niż żadna. Uważnie się rozglądałem bowiem nie chciałem by mnie coś złapało za łapy czy ogon. Miałem nadzieję że one naprawdę się uspokoją jak porządnie pozbawię je głowy. Oczywiście cały czas trzymałem się blisko dziewczyny, czułem że ona sobie jakoś poradzi.

Odp: [ex. 1.2] Bal Umarłych
Odpowiedź #20
Dostałam konkretne pytanie, udzieliłam więc równie konkretnej odpowiedzi.
- Co chcę usłyszeć? Zawołano mnie tutaj, bo coś ciebie podobno zaatakowało. Sądząc po twojej ręce to chyba jest pewne. Rozumiem, że idziemy tam gdzie zostałaś zaatakowana więc nawet nie muszę pytać gdzie. Wystarczy mi, że opowiesz wszystko co się działo gdy te coś cię napadło. Jeżeli mam egzorcyzmować komuś twarz, to chętnie tego dokonam. te~he. - Skończyłam mówić idąc prowadzona przez Ritsuko. Idąc miałam nadzieję, że to ona mnie prowadzi a nie po prostu idzie obok mnie, bo skończyłoby się to dojściem nie wiadomo gdzie.

Odp: [ex. 1.2] Bal Umarłych
Odpowiedź #21
Ratta
- Co się wydarzyło? Dobre pytanie, bo sama do końca nie wiem.
Ritsuko schowałą klucz francuski za pasek.
- Gdy pracowałam w nocy, nagle z dworu usłyszałam dziwny dźwięk, jakby coś próbowało się przebić spod ziemi na powierzchnię. Zaniepokoiło mnie to, więc szybko poszukałam jakiegoś dużego narzędzia i wyszłam na zewnątrz. Okazało się, że w moim ogródku nagle ni stąd ni zowąt wyrósł sobie jakiś grobowiec, wyobrażasz to sobie?
Spojrzała na ciebie badawczym zwrokiem. Najwyraźniej chciała się upewnić, że nie wątpisz w to, co ona mówi.
- I wtedy też zostałam zaatakowana. Nie wiem, co to było za cholerstwo, ale miało dobre trzy metry wzrostu i wyglądało tak, jakby jakiś domorosły chirurg przesadził z grzybkami. W sumie... nie ważne, jak to wyglądało, ważne że zdzieliło mnie tak mocno młotkiem, czy to to tam było, że wylądowałam w krzykach parę metrów dalej.
Wzięła głeboki oddech.
- Potem to coś próbowało mnie szukać, ale udało mi się uciec do wioski kapp.

Feliks
- Ej, Feli, mówiłąm, żebyś się schował! Nie chcesz chyba, żebym przez przypadek cię trafiła!
Chyba chciała zasugewała, że możesz się znajdować na ewentualnej linii ognia. Aż sobie przypomniałeś o zabliźionych ranach, na których futro już ci nie wyraśnie. Niemniej Orin nie zaatakowała umarlaków, co początkowo planowała. Ba, po chwili dotarły do niej twoje słowa. Uśmiechnęła się niezbyt miło:
- A więc się ktoś się zbliża, brachu.
Doskoczyła szybko do ciebie, chwilowo ignorując żywe trupy.
- Ciekawe, może to ktoś, kto wyciłą mi taki numer. A jeżeli tak, to gorzko tego pożałuje. Ukryj się gdzieś i poczekamy sobie na tego kogoś.
Po tych słowach Orin ponownie przybrała swoją kocią formę i schowała się za nagrobkiem.

Odp: [ex. 1.2] Bal Umarłych
Odpowiedź #22
Słuchałam dziewczyny z zaciekawieniem. Gdy spojrzała na mnie nie mogła zobaczyć ani nuty niedowierzania. Jesteśmy w gensokyo, a ja jestem czołgiem. Coś takiego jak grobowiec wyrastający z ziemi nie jest niczym co mogłoby wprawić mnie w zaskoczenie. - Łatwo mi to sobie wyobrazić. - odpowiedziałam na pierwsze pytanie po czym słuchałam jej do końca.
- A więc było to coś w rodzaju żywego trupa, zszytego z wielu trupów. - Powiedziałam jak to sobie wyobrażam. - Skoro było tam coś w rodzaju grobowca to na pewno były to ożywione zwłoki... Nie ma więc co się martwić, przeciwko zwłokom nie ma nic lepszego niż potężna dawka ognia. - Gdyby był to jakiś duch, bardziej bym się przejmowała. Jednak jeżeli stosowało to fizyczne ataki, będę mogła jakoś to utłuc. - Skoro była to waga ciężka, pokażę temu czemuś co znaczy waga super-ciężka. - Uśmiechnęłam się szeroko na znak, że nie ma we mnie ani krzty strachu.
Byłam ciekawa jak szybko dojdziemy na miejsce zbrodni.

Odp: [ex. 1.2] Bal Umarłych
Odpowiedź #23
Postanowiłem tak zrobić tak samo. Porzuciłem łopatę i oddaliłem się od trupów i poszukałem pobliskiego drzewa które będzie miało na tyle gęste liście by mnie ukryć. Wypatrzyłem idealne miejsce, i powoli zaczynałem zmieniać kolor futra, choć wiedziałem że to może sporo potrwać.
Starałem się wypatrzeć co do mnie leci, ale bardzo ostrożnie. Nie chciałem by to diabelstwo mnie dopadnie.
W myślach zacząłem się modlić do świętej opiekunki. Opiekunami nazywałem istoty które ludzie nazywają bogami, ja najczęściej modliłem się do świętej opiekunki Marii. Modlitwy do niej zawsze ratowały mi skórę i chroniły przed diabelstwem.

Odp: [ex. 1.2] Bal Umarłych
Odpowiedź #24
Ratta
- No tak to można określić. Chociaż ten, co je zszywał nie miałzbyt wiele pojęcia o zszywaniu, za to nie brakowało mu chorej wyobraźni.
Przyśpieszyłą kroku.
- No to pośpieszmy się, im szybciej temu wkopiemy, tym lepiej!
Szłyście więc szybko, ale bez nadmiernego pośpiechu, żeby nie marnować niepotrzebnie sił. Dzień był pogodny i nic was niepokoiło. Koło południa zrobiłyście sobie małą przerwę na posiłek. Ritsuko poczęstowała cię ogórkami, która wyjęła z plecaka. Potem ruszyłyście w dalszą drogę. Gdy byłyście już blisko Ritsuko zwolniłą kroku:
- No, teraz trzeba bardziej uważać. Przecież to my mamy zaskoczyć te monstrum, a nie ono nas. Słuchaj! W podziemiach mojego warsztatu znajduje się pewne cacko, które powinno ci się spodobać. Nie jest jeszcze ukończone, ale może się przydać. Jeżeli byś się zajęła tym bydlakiem, to będę miała czas, żeby po to pójść.

Feliks
Zły zapach przybierał na sile. Po pewnym czasie zdałeś sobie sprawę, że to nie jest tylko jedna zła dusza, lecz dwie. Wcześniej nie mogłeś tego stwierdzić, bo obydwie były równie zdegenerowane. Teraz jednak czułeś to wyraźnie. Po paru minutach zobaczyłęś dwie sylwetki, które zbliżały się do cmentarza. Jedną odzianą w szare szmaty, które kiedyś pewnie były ubraniem. Miała długie, czarne włosy. Więcej szczegółów nie mogłeś stwierdzić, poza tym, że postać była mocno przygarbiona, do tego stopnia, że jej dłonie synęły po ziemi. Druga zaś była wyprostowana i odziana w czerń. Na plecach miała czerwony płaszcz a zza ramienia wystawało jej coś... może jakaś broń. Miała też rude włosy. Z dala dobiegała cię rozmowa tych postaci. Nie mogłeś jej zrozumieć, ale głosy tych postaci  były prawdopodobnie żeńskie i brzmiały bardzo nieprzyjemnie. Dopiero, gdy znalazły się przy przewróconej taczce, z której wygrzebyły się zombie przystanęły i zaczęły dyskutować głośniej:
- No proszę, ktoś tu chyba rabował głowy - powiedziała ta przygarbiona.
- Hahaha, miał chyba niemiła niespodziankę!
Rudowłosa postać podeszła do łopaty i podniosła ją z ziemi.
- No papatrz! Zostawił nam nawet stosowne narzędzie!
- Jak chcesz, to kop tym złomem, mi wystarczą ręce! No i pośpiesz się, bo tatko nie lubi zwłoki.
Przygarbiona postać zaczęła głośno nawąchiwać.
- Czujesz coś?
- Tylko jakieś zwierzaki. Chyba nie posilimi się naszym rabusiem grobów. A szkoda, dawno nie jadłam świeżutkich ludzi.

Odp: [ex. 1.2] Bal Umarłych
Odpowiedź #25
Hmm, czyli musiały wiedzieć że tu jestem. Na szczęście nie były zainteresowane kocim mięsem, zainteresowanie ludzkim mięsem mnie nie zdziwiło one same wyglądały jak zombi. Kątem oka obserwowałem Orin, miałem nadzieję że nic nie odstawi. Ja dalej obserwowałem przybyłe maszkary. Jednak dalej nasłuchiwałem czy jakiś śmierdziel nie chce wdrapać się na drzewo. Stwierdziłem że nie będę się odzywać. Dopóki uznają mnie za zwierzę, nic mi nie grozi. Chyba że spadnę z drzewa bo tam było pełno zombi z nieuciętymi głowami.

Odp: [ex. 1.2] Bal Umarłych
Odpowiedź #26
- Tak jest! - Powiedziałam wesoła na wieść o przyśpieszeniu kroku. Nie ma co tracić czasu.
Na widok ogórków przez chwilę pomyślałam "ogórki, ogórki, ogórki... dlaczego czemu te kappy jedzą tylko te pierniczone ogórki". Jednakże i tak ogórki są lepsze niż zwyczajne racje wojskowe, więc głośno nie narzekałam. - Dziękuję, to miłe z twej strony - To jedyne słowa które wyksztusiłam przyjmując podarek z jedzenia. Nie mogłam narzekać na szczere chęci dziewczyny.

- Zajmę go jakiś czas, dołącz do mnie kiedy tylko będziesz mogła... Uważaj na siebie. - Powiedziałam z lekkim niepokojem patrząc na złamaną rękę dziewczyny. Nie chciałabym by coś się jej stało. Bezpieczeństwo naszej dwójki jest priorytetem.

Zdjęłam z pleców moje działo. Waga mego ciała wynosiła dokładnie 55kg. Chwyciłam je obydwoma rękoma i trzymałam po prawej stronie ciała niczym armatę. Działo było wycelowane do przodu, szłam naprzód rozglądając się i poszukując mego przeciwnika.

Odp: [ex. 1.2] Bal Umarłych
Odpowiedź #27
Ratta
- Spokojnie, młoda, jeszcze się z tobą nie rozdzielam. Po prostu chcę, jak już tam dojdziemy, żebyś zajęła tego bydlaka, a ja za ten czas wyciągnę swoje cacko z warsztatu.
Ritsuko się uśmiechnęła i dobyłą zza pasa klucz francuski. I powoli ruszyłą przed siebie wykorzystując każdy krzak i kamień jako ewentualną zasłonę. W dodatku jej strój zaczął przybierać barwy otoczenia, co pozwalało jej się lepiej się kamuflować. Słońce powoli zaczęło chować się za horyzontem, co sprawiało, że jeszcze trudniej było ją wypatrzeć.
Zatrzymałyście się przy krzakach, od których tylko sto metrów dzieliło was od warsztatu. Był to drewniany hangar nez okien i tylko z jedną dużą bramą i dzrwiczkami zamontowanymi w jednej z jej skrzydeł. Miał on może z 4 metry wysokości i 20 szerokości. Przed nim rozciągał się ogródek pełen ogórków i pomidorów (co za zróżnicowana dieta!). Rośliny były jednak zadeptane i poniszczone, zaś na środku ogródka stała kamienna budowla przyozdobiona dwoma gargulcami przy kamiennej bramie, która byłą zamknięta. Wokół nie spacerowało sobie powoli paręnaście ludzi, którzy chyba już się zaczynali rozkładać. Ogólnie nie wyglądali oni na zbyt żywych. W sumie... to wyglądali na całkowicie martwych.
- O cholera! - zaklnęła pod nosem Ritsuko. - O takich aktrakcjach to ja nie wiedziałam.
Zacisnęła zdrową rękę na kluczu.
- No dobra Ratta, teraz pora na ciebie! Powiedz tylko, jak będzie gotowa, to ruszę to warsztatu. Albo lepiej: nic nie mów, tylko zacznij działać!

Feliks
Ta przygarbiona zaczęła rozgrzebywać groby rękoma. Szło jej to nadwyraz sprawnie i w bardzo szybkim czasie uwalniała kolejnych nieboszczyków z grobów. Ruda z łopatą również nie próżnowała, chociaż nie mogła nadgonić w tępie swojej towarzyszki.
- Hej, Shaga! Tak się nie bawimy! - krzynęła i wbiła łopatę w ziemi. - Znak Grobu: "Noc Żywych trupów"!
Bo tych słowach cała ziemia zaczęła się trząść. Nagle spod ziemi zaczęły wysuwać się ręce, potem głowy, a potem kolejne zombie wygramolały się na powierzchnię. Postać zaśmiałą się nieprzyjemnie.
- Tak lepiej!
- Tak nie wolno! - Warknęła przygarbiona. - Używanie magii to oszustwo.
- Nie marudź, Shaga, robota wykonana przed czasem.Teraz trzeba to tylko nakarmić.
- Ale nie dzisiaj, tatko kazał nam na razie zebrać jak najwięcej trupów.
- No tak. Cała impreza ma się zacząć za dwa dni, kiedy księżyc będzie z nowiu... Kto to w ogóle wymyślił? Dawniej się po prostu atakowało ludzi, kiedy tylko się miało na to ochotę. No i raczej nie eksterminowało się na taką skalę.
- Tatko twierdzi, że są ku temu powody. Podobno słyszał jakiś glos, kiedy się przebudziliśmy i to on mu mówi, co ma robić.
- I to mi się tu nie podoba. Chociaż... - Zdjęła broń z pleców, która okazała się być siekierą - pogadam z nim po tym, jak już zmasakrujemy ludzi w tej wiosce.
Jak tak sobie rozmawiały, zauważyłęś, jak powoli, lawirując między grobami i trupami, Orin w kociej formie zbliżala się do tej dwójki.

Odp: [ex. 1.2] Bal Umarłych
Odpowiedź #28
No dobra pora działać. Zaczęłam się "rozstawiać".
Cały czas trzymałam w rękach moje największe działo którym wycelowałam w środek bramy. Z moich ramion wysunęły się całkowicie dwa karabiny kalibru 15mm. Ich długość sięgała ponad metra. Obywa wycelowałam w gargulce.
Moim celem było zniszczenie kamiennej budowli na trawniku. Zwiększyłam swoją wagę do 20 ton. Chciałam jak najbardziej wyeliminować odrzut.
Gdy Ritsuko się ode mnie trochę oddaliła rozpoczęłam ostrzał. - Ratatatatata~! - Krzyknęłam aby jeszcze bardziej zwrócić na siebie uwagę.
Główne działo trzymane w rękach strzelało raz za razem w bramę dziwnej budowli. Karabiny ostrzeliwały kamienne postacie.

Na razie leżącymi na ziemi trupami się nie przejmowałam. Ale jeżeli jakiś wstanie i nasunie mi się pod karabin... Cóż. Zobaczymy co się stanie.

Odp: [ex. 1.2] Bal Umarłych
Odpowiedź #29
Byłem naprawdę wściekły, a do tego czułem się bezradny. Paskudne kanibalki... Po ostatnim zajściu bałem się podejmować walki, ale we mnie wszystko się gotowało. Wymordować... Całą... Wioskę... Zrozumiałem ze to one stały za tymi śmierdzielami. Jednak nagle trafiła mnie dziwna myśl.
Czekaj... Orin paliła w piekle? Trupami? Widząc całą armię żywych trupów, mało mi nos nie odpadł. Ale fetor! W tej chwili zrozumiałem dlaczego je palono. Pewnie po to by nie nękały żywych, sterowane przez wiedźmy. Obserwowałem też baczniej czarnego kota, chyba chce zaatakować!
Niech to szlag... Ona była z pewnością silna, ale te maszkary... Będę musiał jej pomóc. Niestety na drzewie raczej nie złapię kontaktu wzrokowego.
Zszedłem, delikatnie by nie ściągnąć na siebie śmierdzieli, i uniknąć złapania przez jakiegokolwiek. Jednak skoro miała ochotę zaatakować, musiałem pomóc. Moje moce powinny sobie poradzić... Na razie zlazłem, i starałem zachowywać się jak zwierzę. Nie chciałem by mnie coś zjadło.